Bójki na Narodowym. Awantury przed i po koncercie białoruskiego rapera
Koncert białoruskiego rapera Maxa Korzha na PGE Narodowym przerodził się w serię incydentów i starć z policją. Awantury wybuchały już dzień wcześniej na Woli, a kulminacja nastąpiła podczas i po występie w sobotnią noc.
W sobotę na PGE Narodowym w Warszawie odbył się koncert Maxa Korzha – białoruskiego rapera znienawidzonego przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Artysta, znany z politycznego zaangażowania wybrał datę 9 sierpnia nieprzypadkowo – to rocznica protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi w 2020 roku.
Wydarzeniu towarzyszyły jednak liczne incydenty. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", już w piątek wieczorem, dzień przed koncertem, kilka tysięcy fanów zebrało się na Woli. Była głośna muzyka, race, fajerwerki i alkohol, a po wszystkim góra śmieci. Policja wystawiła 25 mandatów i zatrzymała sześć osób za posiadanie narkotyków. Burmistrz dzielnicy zapowiedział obciążenie organizatora kosztami sprzątania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uratował dziecko z przejazdu kolejowego. Policjant zdradził kulisy akcji dla WP
Bójki na koncercie rapera na Narodowym
Podczas samego koncertu na stadionie część osób z trybun próbowała przedostać się na płytę, dochodziło do bójek z ochroną. Interweniowały specjalne jednostki, a rozpoczęcie występu stanęło pod znakiem zapytania. Po koncercie tłumy przeniosły się do centrum, głównie na bulwary wiślane, gdzie znów odpalano pirotechnikę i doszło do awantur. Policja zatrzymała kilkadziesiąt osób, a funkcjonariusze określili wydarzenia jako "największą burdę na Narodowym".
Agresja fanów kontrastowała z przekazem Korzha nawołującego do pokoju. Nie wyklucza się, że część zajść mogła mieć charakter prowokacji, jednak na razie brak na to dowodów.
ŹRÓDŁO: "Gazeta Wyborcza"