Deportacje po koncercie na Narodowym. Eksperci o reakcji rządu
- 63 osoby będą musiały opuścić Polskę. Dobrowolnie lub pod przymusem — zapowiedział premier Donald Tusk, odnosząc się do skandalicznych incydentów, do jakich doszło przy okazji koncertu na PGE Narodowym. – To dobry kierunek. Nie potrzebujemy cudzoziemców, którzy łamią prawo – mówi WP gen. Adam Rapacki, były wiceszef MSWiA.
Przypomnijmy, sobotni koncert białoruskiego rapera Maxa Korzha na PGE Narodowym przerodził się w serię incydentów i starć z policją. Awantury wybuchały już dzień wcześniej na Woli, a kulminacja nastąpiła podczas i po występie w sobotnią noc. W trakcie koncertu doszło też do prowokacji o charakterze politycznym — wśród publiczności widać było m.in. flagi OUN-UPA.
Policja podczas koncertu zatrzymała 109 osób za liczne wykroczenia i przestępstwa, takie jak: posiadanie narkotyków, naruszenie nietykalności cielesnej pracowników ochrony, posiadanie i wnoszenie środków pirotechnicznych, a także wdarcie się na teren imprezy masowej. Policjanci ukarali 50 osób mandatami na łączną kwotę ok. 11,5 tysiąca złotych, do sądu skierowali też 38 wniosków o ukaranie.
Z informacji przekazanych przez premiera Donalda Tuska wynika, że sądy błyskawicznie ukarały obwinionych o wykroczenia lub popełnienie przestępstw i zostały nałożone odpowiednie kary. Chodzi m.in. o zastosowanie trybu przyspieszonego opisanego w rozdziale 54a kodeksu postępowania karnego, który pozwala na ekspresowe stawianie przed sądem i skazywanie osób w niektórych, ściśle określonych przypadkach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Silna eksplozja na froncie. Broń Rosjan wyleciała w powietrze
Według Marcina Falińskiego deportacje będą skuteczne, jeśli zatrzymanym cudzoziemcom pobrano biometrykę. Chodzi o odciski palców, rysy twarzy, wzorce głosu, skany tęczówki lub siatkówki oka.
- Spisano wszystkie dane z dokumentów, przeszukano wszystkie telefony, zaciągnięto dane teleadresowe, zrobiono zdjęcia, ściągnięto ze sprzętów elektronicznych wszystkie dane. A także sprawdzono rzeczy i przeszukano bagaże, które posiadali – mówi WP Marcin Faliński, były oficer Agencji Wywiadu. I dodatkowo cofnięto wizy.
- W tym przypadku nie ma żadnych problemów prawnych. Są bardziej operacyjnej natury, by nasze służby zadbały o wykonanie wspomnianych czynności – podkreśla Faliński.
W podobnym tonie wypowiada się były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji gen. Adam Rapacki.
- Jeżeli chodzi o ich sytuację policyjno-procesową, zabezpieczyłbym wszystkie linie papilarne, ich rzeczy, zatrzymał dokumenty itd. Wszystko do momentu deportacji i do odstawienia ich na granicę – mówi WP generał.
Jego zdaniem polskie służby po zatrzymaniach cudzoziemców obrały dobry kierunek. - Każde naruszenie prawa przez cudzoziemców powinno się kończyć deportacją. Jeżeli przebywają w Polsce, to powinni się zachowywać zgodnie z polskim prawem – podkreśla gen. Rapacki.
W jego ocenie problem jest trochę innej natury.
- Jak rozumiem, ten raper, który śpiewał na Narodowym, sympatyzował z opozycyjną częścią białoruskiego społeczeństwa. I napawa energią ludzi, którzy są na uchodźstwie, pouciekali z kraju, bo byli prześladowani. I jeżeli to był jakiś taki wyraz emocji i takiego zachowania wymykającego się spod kontroli, to też trzeba byłoby patrzeć realnie: jak dalece te przepisy rzeczywiście zostały złamane przez konkretne osoby. I indywidualnie już tych ludzi porozliczać. Bo jeśli ktoś naruszył prawo na Narodowym, a my go deportujemy na Białoruś, to wydamy go reżimowi białoruskiemu Łukaszenki – zauważa gen. Adam Rapacki.
Max Korzh to białoruski raper znienawidzony przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Artysta, znany z politycznego zaangażowania wybrał datę 9 sierpnia nieprzypadkowo – to rocznica protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi w 2020 roku.
Jak dodaje nasz rozmówca, do deportacji Ukraińców nie ma żadnych obiekcji.
- Zrobili głupoty, niech sobie jadą, jak są tacy "dzielni". Jak chcą walczyć w obronie ojczyzny, to niech jadą i walczą. Nasze służby będą miały zapewne dowody, że w trakcie koncertu były elementy prowokacji. Wywieszenie w Polsce banderowskiej flagi UPA jest idealną prowokacją. To chyba każdy powinien zrozumieć, że w Polsce źle się to kojarzy i jest nie do przyjęcia – przypomina były wiceszef MSWiA.
Z kolei w ocenie Marcina Falińskiego, za zamieszkami mogły stać rosyjskie służby.
- To idealna okazja, żeby skłócić Polskę z Ukrainą. Dlatego podkreślam, każdego delikwenta trzeba dokładnie sprawdzić. I wrzucić do baz danych. Oczywiście głupoty nie można wykluczyć. Ale za głupotę się płaci. A teraz zatrzymani Ukraińcy po tym, jak trafią do swojego kraju, mogą trafić na front – mówi nam były oficer wywiadu.
Marcin Kierwiński, szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji zapowiedział, że jeżeli wśród zatrzymanych były osoby, które łamały prawo w ten sposób, że nie dają rękojmi niełamania prawa na terytorium Polski, to z całą pewnością wobec nich będą wdrożone procedury odesłania tych osób do kraju, z którego przybyły.
Podobne stanowisko zajął Waldemar Żurek, szef resortu sprawiedliwości, który stwierdził, że każdy, kto jest w Polsce gościem i popełnia przestępstwo lub wykroczenie, powinien zostać jak najszybciej deportowany.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualna Polska