Kierownicy stacji Orlen boją się zakazu handlu. "Nie damy rady zastąpić Biedronki"
- Jedziemy do prezesa Orlenu negocjować warunki prowadzenia stacji. Do obsługi sprzedaży, podczas wolnych od handlu niedziel, trzeba będzie dodatkowego etatu. Inaczej nie damy rady zastąpić Biedronki - pisze do WP Agata, szefowa jednej ze stacji koncernu Orlen.
02.02.2018 | aktual.: 02.02.2018 16:18
Gdy Biedronki, Lidle, Carrefoury i Auchany zostaną zamknięte, tłumy klientów ruszą między innymi na stacje Orlen. To będzie koniec spokojnej pracy przy sprzedaży paliwa, parzeniu kawy i grzaniu hot-dogów. Ponad 2000 stacji paliw zamieni się tego dnia w otwartą na konsumentów sieć handlową z popularnymi produktami: masłem, jogurtami, szynką, ciepłymi bułeczkami.
- W związku z zakazem handlu w niedziele obawiamy się w marcu wzmożonego ruchu kupujących. Chcemy wynegocjować z prezesem Orlenu, aby do każdej stacji koncern dołożył jeden etat obsługi - informuje pani Agata, członek stowarzyszenia przedsiębiorców prowadzących Partnerskie Stacje Paliw Orlen. Tłumaczy, że na stacjach może zabraknąć rąk do pracy. - Przy obecnym systemie brak jest możliwości wysyłania osób na urlopy. Liczba etatów na stacji nie pozwala na wysłanie jednej osoby na urlop w miesiącu. A co dopiero, kiedy będzie zwiększona ilość dni urlopowych, dla wszystkich po przepracowanych niedzielach - dodaje.
Sami kierowcy nie zdają sobie sprawy, że wielu szefów stacji to nie pracownicy koncernu, ale wynajęci przedsiębiorcy. Zasady współpracy z Orlenem, wynagrodzenia pracowników, udziały w zysku, ale też liczne obowiązki reguluje specjalna umowa. Kierownicy stacji oczekują m.in. podniesienia wynagrodzenia za niedzielę o 200-300 procent stawki godzinowej. Zdjęcia z barków pracowników kilku uciążliwych obowiązków. Obsługi sprzedaży systemu opłat drogowych viaToll i obowiązku monitorowania cen u konkurencji (w tym celu jeżdżą po okolicznych stacjach BP, Shell, CircleK i spisują ceny).
Tymczasem duże stacje zmieniają się powoli w sklepy wielobranżowe. Ponad 100 to markety pod marką O!Shop, z ofertą produktów zbliżoną do małego sklepu. W ofercie niektórych stacji stoją półki z wyselekcjonowanymi winami. Są też kanapki na ciepło - przygotowywane ręcznie, w podobny sposób jak w popularnej sieci Subway. Pisaliśmy, że furorę na Orlenie zrobiło tanie masło.
Przedsiębiorcy z partnerskich stacji przekonują, że nowe obowiązki - praca na kasie jak w spożywczym - powinny być nagrodzone podwyżką pensji. Według ostatnich ofert Orlenu szeregowy pracownik obsługi stacji zarabia 1950 zł netto. To mniej niż kasjer Biedronki (ok. 2400 zł).
Na razie nie wiadomo czy oczekiwania współpracowników Orlenu zostaną spełnione. - Model współpracy z partnerską stacją jest oparty na parametrach biznesowych. Dotyczy to optymalnej etatyzacji dla danej stacji, a jej istotnym czynnikiem jest liczba klientów. Jeśli liczba klientów odwiedzających konkretne stacje w niedziele wolne od handlu się zwiększy, to parametry będą na bieżąco przeliczane i dokonamy korekty etatyzacji - czytamy w odpowiedzi biura prasowego PKN Orlen.
Ponadto przedstawiciele koncernu nie zakładają znaczących zmian w nawykach zakupowych Polaków związanych z wprowadzeniem ograniczeń w handlu w niedzielę. Przyjmujemy, że niezależnie od zmian legislacyjnych, klienci nadal będą robić zakupy przede wszystkim w dyskontach, super- czy hipermarketach. - Ponad 60 proc. Polaków robi zakupy spożywcze przede wszystkim w sklepach dyskontowych, na drugim miejscu są małe sklepy spożywcze, następnie hipermarkety i supermarkety. Stacje benzynowe są na tyle małym segmentem tego rynku, że nie są uwzględniane w badaniach jako odrębna kategoria - wyjaśnia spółka.
Z opisu pani kierownik wynika, że na Orlenie najlepiej pracowało się, kiedy stacja żyła głównie ze sprzedaży paliwa. Pracownik otrzymywał wówczas premię za polecanie droższego paliwa Verva oraz 5 proc. marży od usług.