"Kiedyś za coś takiego odsuwało się pilota od latania"
- 120 metrów nad ziemią pilot powinien zrezygnować z lądowania. Kiedy ja byłem dowódcą 36. Pułku, próba lądowania w takich warunkach skończyłaby się odsunięciem od latania - powiedział w "Kontrwywiadzie RMF FM" płk Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Pułku Lotnictwa i były pilot rządowych Tupolewów. Odniósł się w ten sposób do informacji, że pilot prezydenckiego Tu-154 próbował lądować w Smoleńsku w skrajnie ciężkich warunkach.
W dniu katastrofy polscy piloci otrzymali z rosyjskiej stacji meteorologicznej oddalonej od Smoleńska o ok. 10 km informację, iż niebo jest zamglone, a widoczność wynosi 500 metrów. Pojawiły się spekulacje, iż dowódca prezydenckiego samolotu mjr Arkadiusz Protasiuk nie posiadał uprawnień, aby lądować w takich warunkach. Informacji tej nie potwierdził jednak rzecznik Sił Powietrznych, podpułkownik Robert Kupracz.
- Zdarzały się kiedyś takie wypadki, gdy w tak trudnych warunkach ktoś próbował lądować. Wtedy piloci byli po prostu odsuwani od latania. Byli odstawiani na jakiś czas po to, żeby mieli czas na przemyślenie tego, co zrobili, jakie było zagrożenie, jakie było ryzyko - powiedział płk Tomasz Pietrzak odnosząc się do ewentualnych przyczyn katastrofy w Smoleńsku.
Dodał, że kiedy przekroczone jest minimum wysokości, na której musi znajdować się samolot podchodząc do lądowania, w tym wypadku 120 metrów, zachwiane zostają procedury. - To dowódca załogi ocenia, jak nisko można zejść, ale jest pewne minimum, którego nie wolno przekroczyć. Jeżeli nawet on będzie twierdził, że widział ziemię, to i tak ryzyko byłoby podjęte niepotrzebne - powiedział były dowódca 36. Pułku Lotnictwa.
Jego zdaniem, nawet jeśli pilotowi prezydenckiego Tu-154 udałoby się w tak trudnych warunkach wylądować, to raczej nie powinien spodziewać się pochwał. - Nikt takiego ryzyka nie pochwala w żaden sposób i nie sadzę, żeby taka była interpretacja czynów pilota przez niego samego. Nie myślę, żeby po wylądowaniu czuł się godny do wyróżnienia - mówił płk Pietrzak.
Jak stwierdził, nawet poczucie, że się wiezie prezydenta, że trzeba dolecieć nie powinny mieć wpływu na pilota. - Życie mamy jedno, niezależnie jaką funkcję pełnimy. Każdy pilot, który wykonuje lot z pasażerami na pokładzie, ma świadomość tego, że wiezie ludzi za których życie odpowiada - powiedział płk Pietrzak.