PolskaKiedyś nie zdążą

Kiedyś nie zdążą

Służby ratunkowe i interwencyjne mają sprzęt, który już dawno powinien trafić na złom – 50% samochodów nie nadaje się do użytku – mówią wrocławscy policjanci. Jeżdżą jeszcze wozem, który używany był do rozpędzania ludzi w stanie wojennym. Strażacy nie mają lepiej. Ich najstarszy pojazd ma 37 lat. Nazywany jest przez nich "babcią".

Kiedyś nie zdążą

17.09.2005 09:32

We Wrocławiu jest 30 wozów strażackich, gotowych w każdej chwili wyjechać do akcji. Ogniowcy narzekają: sprzęt pozostawia wiele do życzenia. – W środku lata jeździmy do pożarów na zimowych oponach, bo na letnie nie ma pieniędzy – mówią. "Babcia" nieustannie ląduje w warsztacie, nie ma wspomagania kierownicy, co w nowych samochodach ratowniczych (i nie tylko) jest standardem. Mimo to ciągle bierze udział w akcjach.

Niewiele lepiej mają ich koledzy z sąsiednich powiatów. Star, którym strażacy z Osieka koło Oławy wyjeżdżają ratować ludzkie życie, ma 34 lata. Od dawna urzędnicy obiecują zamianę na nowszy. Na razie bez skutku. – Samochód jest sprawny, ale ledwo się trzyma – mówi Wiesław Surdel z OSP w Osieku. – Najgorsze jest to, że stwarza zagrożenie dla naszych ludzi – dodaje. – Zbiornik na paliwo właściwie nie jest zabezpieczony. Gdy podjeżdżamy bardzo blisko ognia, istnieje ryzyko wybuchu – przyznaje.

Wcale nie lepiej ma się sprzęt pozostałych służb. Zdaniem policjantów, gdyby sztywno trzymać się przepisów, to połowa radiowozów nie powinna w ogóle jeździć po ulicach. – 12-letnie samochody mają przebiegi po 500-600 tysięcy. Nic dziwnego, że się psują i to ciągle – mówią.

– Najbardziej awaryjne są radiowozy, które jeżdżą po mieście i pokonują krótkie odcinki. Trzeba je naprawiać bez przerwy – przyznaje Władysław Jabłoński z wydziału transportu Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Na stan techniczny wozów narzekają też sami funkcjonariusze.

– Mamy pięć radiowozów. Czasami tylko jeden jest sprawny, a pozostałe stoją zepsute na parkingu. Ludzie żartują, że policjanci popychają samochód, aby ruszył. U nas jest i tak lepiej niż w innych komisariatach, które mają do dyspozycji tylko jeden radiowóz – opowiada policjant z Wrocławia. Tylko jednym autem musi się zadowolić na przykład Komisariat Policji Psie Pole Osiedle czy komisariat w Leśnicy. Co się dzieje, gdy się zepsuje w drodze na pilną interwencję?

– Wysyłamy inny wóz, który jest w pobliżu – zapewnia kom. Beata Tobiasz z wrocławskiej policji. Najstarszy samochód policyjny, który "służy" we Wrocławiu, to miejski wóz bojowy z armatką wodną z 1973 roku. Używało go jeszcze ZOMO do tłumienia demonstracji w czasie stanu wojennego. – Choć to zabytek, trzyma się dobrze – zapewniają policjanci. Inny "staruszek" to transporter opancerzony BTR, którego używa się do usuwania przeszkód na drodze podczas zamieszek lub powodzi. Mieszkańcy dziwią się, że policja jeszcze gdziekolwiek dojeżdża.

– Kiedyś zgłosiliśmy, że u sąsiadów jest awantura. Krzyczeli tak, że słychać ich było w całym budynku. Tymczasem mundurowi pojawili się dopiero po godzinie. Kiedy zobaczyłam ich zdezelowanego poloneza wcale nie dziwiło mnie, że trwało to tak długo – mówi wrocławianka Krystyna Michalak. Ludzie są zgodni: policja powinna jeździć nowszymi i lepszymi samochodami.

Jacek Gałuszka, komendant oławskiej policji, wysłał właśnie pismo do władz powiatu z prośbą o dofinansowanie zakupu nowego auta. – Jakiegokolwiek. Każdy pojazd bardzo się nam przyda – mówi. W powiecie jeździ teraz dwadzieścia radiowozów. Siedem przejechało już ponad 200 tysięcy kilometrów, cztery – ponad 350 tysięcy.

Wydaje się, że w najlepszej sytuacji jest pogotowie ratunkowe. Wojciech Glinka, były kierowca wrocławskiej karetki: – Samochody, jakimi jeździłem do pacjentów, już kilka lat temu były zdezelowane. Niekiedy strach było wyjeżdżać, bo bałem się, że nie dojadę do chorego i wóz mi się rozkraczy na środku drogi – opowiada zawodowy kierowca.

Wincenty Mazurec, dyrektor wrocławskiego pogotowia, zapewnia, że to przeszłość. – 90 procent naszych karetek to nowe wozy. Kupiliśmy je z funduszy Unii Europejskiej i za własne środki – mówi z dumą. 14 erek, które jeżdżą po Wrocławiu, to nowe mercedesy z pełnym wyposażeniem. 22 ambulanse pogotowia medycznego też nie są w najgorszym stanie.

– Najstarsze mają po 3, 4 lata. Ale teraz, w ramach restrukturyzacji służby zdrowia, chcemy dokupić jeszcze nowe wozy – dodaje dyrektor Mazurec. Gorzej jest w podwrocławskich miejscowościach. Kiedyś w powiecie oławskim było pięć karetek. Teraz są dwie. Jedna stacjonuje w Oławie, druga – w Jelczu. Gdy pacjenta trzeba przewieźć do Wrocławia, miasta zostają bez karetki. Tylko przez siedem godzin dziennie lekarze z pogotowia mogą korzystać z trzeciego samochodu. To jednak bardzo wysłużony polonez z kiepskim wyposażeniem medycznym.

Wymienią, gdy będą pieniądze

W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji został opracowany program, który zakłada w latach 2006-2010 wymianę wyeksploatowanego sprzętu transportowego policji i straży pożarnej. Program uzyskał akceptację Komitetu Rady Ministrów i rekomendowano go Radzie Ministrów, jednak dotąd nie został przez nią rozpatrzony. Dlatego też, prawdopodobnie w 2006 roku wymiana sprzętu nastąpi w stopniu, na jaki pozwolą budżety poszczególnych służb – informują w biurze prasowym ministerstwa.

Eliza Głowicka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)