Statystyki nieoficjalne odbiegają od tych, które podaje policja, mówiąc o 58 ofiarach. Uczniów szkoły w Machakos, położonej 60 km na południe od stolicy kraju, Nairobi, ogień zaskoczył podczas snu. Wiele wskazuje na to, że pożar nie wybuchł przypadkowo. We wtorkowym wydaniu dziennika Daily Nation znalazła się relacja jednego z uczniów, który przeżył katastrofę. Widział on mężczyznę, który podłożył pojemnik z benzyną pod drzwi sali, w której spało około 130 uczniów. Dodał, że zapach benzyny był wyczuwalny, zanim jeszcze ogień się rozprzestrzenił.
Nie wiadomo jeszcze, kim jest podpalacz. Wyjaśnienie tej sprawy utrudnia fakt, że mieszkańcy wioski niechętnie udzielają jakichkolwiek informacji. Również straż pożarna, która brała udział w gaszeniu ognia, odcięła się od całej sprawy.
Prezydent Kenii Daniel arap Moi w poniedziałek przybył na miejsce zdarzenia. Zapowiedział, że rząd podejmie kroki, które pozwolą na wyjaśnienie przyczyny katastrofy.(mon)
