Kempa: PiS to nie jest plankton
Prawo i Sprawiedliwość to jest partia ideowa. To nie jest plankton. Zatem nie tak łatwo naszą partię rozbić. I ja wierzę, że z tego kongresu przede wszystkim wyjdziemy wzmocnieni - powiedziała Beata Kempa, posłanka PiS, była wiceminister sprawiedliwości.
Sygnały Dnia: W sobotę kongres Prawa i Sprawiedliwości. Miało być wielkie święto, ale trochę zepsute to święto. Trzech byłych wiceprezesów napisało list, w którym stwierdza mocne słowa: „Nikt w partii nie może czuć się bezpieczny. Powstaje strach, a on zabija partię”.
Beata Kempa: - Panie redaktorze, jak wszyscy słyszą, jestem kobietą. Tak jak powiedziałam, w Prawie i Sprawiedliwości jestem od niedawna. Gdybym się bała Prawa i Sprawiedliwości, to pewnie by mnie tam nie było. Mało tego, nie mając tutaj absolutnie żadnych tutaj ani znajomości, ani koneksji, przynosząc tak naprawdę na tacy swoje doświadczenie już życiowe i swoją ciężką pracę, mogę swobodnie realizować się właśnie w Prawie i Sprawiedliwości. Jest to naprawdę bardzo duża, ale też silna partia i ma bardzo mądrego przywódcę. Nie mówię dlatego, że w tej partii jestem, ale dlatego, że obierając swoją drogę polityczną, bardzo dokładnie przyglądałam się działalności partii politycznych, dużych partii politycznych na tej prawej, oczywiście, stronie naszej sceny politycznej. Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość? Bo to jest partia ideowa. To nie jest plankton. Zatem nie tak łatwo naszą partię rozbić. I ja wierzę, że z tego kongresu przede wszystkim wyjdziemy wzmocnieni. A to, co jest ważne, bo o tym się nie mówi. To nie
jest tak, że w partii nie ma dyskusji. Przecież jesteśmy po posiedzeniach zarządów okręgowych, ja również jestem po posiedzeniu w swoim okręgu, gdzie naprawdę bardzo spokojnie i bardzo rzeczowo przedyskutowaliśmy wszystkie kwestie, również te, o których często pisze pan marszałek Dorn czy to na swoim blogu, czy w listach kierowanych do pana premiera Jarosława Kaczyńskiego. To jest na pewno bardzo smutne i bardzo przykre. Ja osobiście bardzo cenię sobie i pana ministra Ujazdowskiego, i pana marszałka Dorna, ale dyskusja powinna odbyć się wewnątrz. Partia naprawdę jest silna. Przede wszystkim co najważniejsze, o czym mogę powiedzieć...
Trudno pani przerwać, pani poseł.
- ...klub jest bardzo silny. I to jest ważny sygnał, że wyjdziemy wzmocnieni.
Może pani jest adiutantem albo pretorianką, bo Ludwik Dorn twierdzi, że w partii dominuje styl adiutancko-pretoriański, czyli dobrze się czują ci, którzy się całkowicie podporządkowują i właściwie nie mówią, nie głoszą własnego stanowiska.
- Nie, to bardzo krzywdzące, aczkolwiek być, powiedzmy, adiutantem ludzi wielkich, którzy tworzą historię w tym kraju, którzy po raz pierwszy na prawej stronie sceny politycznej utworzyli potężną, dużą partię, która po dwóch latach rządzenia, wielkiego ataku mediów uzyskuje jednak trzydziestoprocentowe poparcie, to chyba jest wielki zaszczyt. Natomiast... nie chyba, a na pewno, panie redaktorze. Natomiast – tak jak powiedziałam – przede wszystkim w tej partii można się realizować zawodowo. Ja jestem z tego dumna i zadowolona i mam spokojne sumienie, że zostawiam swoją rodzinę, swoje dzieci na kilka dni w tygodniu, mogę robić wielkie rzeczy dla Polski.
A te osoby, tych trzech byłych wiceprezesów? Stracą miejsce w PiS-ie już po kongresie, tak?
- Panie redaktorze, powiedzmy sobie szczerze, pan prezes Jarosław Kaczyński, co jest jego wielką cechą, jest do bólu szczery, on powiedział tak, że mamy kongres, on podda się tutaj pod osąd na tym kongresie. Jeśli zostanie wybrany, to znaczy, że partia będzie uznawać te wszystkie wartości, z którymi przez lata nas prowadził. Zatem też do niego będzie należała decyzja. Ja myślę, że będzie to bardzo mądra decyzja.