KE. Frans Timmermans nie będzie już zajmował się Polską. Ale dla PiS to nie musi być dobra wiadomość
W nowym rozdaniu w Komisji Europejskiej rząd PiS dostał mniej więcej to, co chciał: istotną tekę oraz odsunięcie Fransa Timmermansa od spraw praworządności. Nowa Komisja otrzyma też bardziej prawicowy rys i będzie mniej przyjazna imigrantom. Ale nie musi to oznaczać, że Polsce będzie w niej łatwiej.
Tradycją jest już, że po każdym ogłoszeniu składu Komisji Europejskiej, każdy rząd mówi, że otrzymał to, o co walczył - nawet jeśli niekoniecznie jest to prawdą. W przypadku rządu PiS takie stwierdzenie jest uzasadnione.
Owszem, teka rolnictwa, jaką otrzymał Janusz Wojciechowski, nie jest jedną z tych, które wymieniał premier Morawiecki jako najwyższe priorytety dla Polski. Jednocześnie nie da się ukryć, że rolnictwo to wciąż ważny obszar dla polskiej gospodarki. Rząd otrzymał przy tym dodatkowy bonus: nowa szefowa Komisji Ursula von der Leyen odebrała wiceprzewodniczącemu Fransowi Timmermansowi sprawy praworządności (Holender zajmie się ważnym dla nas klimatem i "zielonymi reformami").
Skład KE. Zamienił PiS Timmermansa na kijek
Miejsce Holendra zajmą dwie osoby: Czeszka Vera Jourova i Belg Didier Reynders. Jourova, dotychczasowa komisarz ds. sprawiedliwości, będzie jedną z wiceprzewodniczących Komisji i ma się zajmować "wartościami i przejrzystością". Reynders - sprawiedliwością.
Czeszka ma swoje zalety z punktu widzenia PiS: pochodzi z bliskiego nam kraju, a na dodatek jest z partii, której lider i premier Andrej Babis sam ma problemy z europejskim prawem: europejski urząd ds. nadużyć (OLAF) prowadzi śledztwo w sprawie defraudacji unijnych funduszy przez firmę Babisa. Lata temu Jourova odsiedziała też miesiąc w areszcie w związku z podejrzeniem przyjęcia łapówki. I nawet jeśli jej związki z Babisem są nikłe, a z korupcyjnych zarzutów została całkowicie oczyszczona, to te dwie sprawy będą dla PiS wdzięcznym propagandowym narzędziem, w razie gdyby Czeszka nie okazała się jednak wyrozumiała dla polskiego rządu.
Ryzyko, że tak będzie, jest spore. Jeszcze w minionej kadencji Komisji Jourova mocno wypowiadała się w tej kwestii, otwarcie domagając się powiązania wypłacania funduszów europejskich ze spełnianiem kryteriów rządów prawa.
Drugi z nadzorców demokratycznych norm, Didier Reynders to były wicepremier i szef MSZ belgijskiego rządu. Poza byciem reprezentantem Beneluksu, z Fransem Timmermansem łączą go przynajmniej dwie rzeczy: odznaczenie Krzyżem Wielkim Zasługi RP oraz poparcie dla procedury artykułu 7 wobec Polski. Zamiana Timmermansa na Czeszkę i Belga może być więc przysłowiową zamianą siekierki na kijek.
Przeczytaj również: Szefowa KE Ursula von der Leyen ogłosiła kandydatów na komisarzy Komisji Europejskiej. Czym zajmie się Janusz Wojciechowski?
Nowa KE. Ursula Von der Leyen poszła na rękę Orbanowi
Mimo to, z perspektywy Polski nowe rozdanie w Brukseli może wyglądać obiecująco. Komisarzem ds. migracji został Grek Margaritis Schinas, czyli przedstawiciel kraju żywotnie zainteresowanego uszczelnieniem granic (choć także redystrybucji). Co znamienne, jego teka została nazwana "obroną naszego europejskiego stylu życia" - w domyśle: obroną jej przed migrantami.
Zadowolone mogą być też Węgry. Rząd Orbana, który podobnie jak rząd PiS odegrał ważną rolę w zapewnieniu elekcji von der Leyen, otrzymał to, co chciał. Laszlo Trocsanyi, jeden z najbliższych współpracowników Orbana, ma zostać komisarzem ds. rozszerzenia Unii. Rozszerzenie to przede wszystkim kwestia Bałkanów, gdzie węgierski premier od dawna stara się wywierać swoje wpływy, zawiązując sojusze z podobnymi sobie politykami o autorytarnych i prorosyjskich zapędach.
Wybór przedstawiciela Węgier jako odpowiedzialnego za proces przyjmowania nowych członków UE jest przy tym symboliczny. To coś jak puszczenie oka do kandydatów, że owszem, wiele mówimy w Unii o normach i praworządności, ale nie należy się tym aż tak bardzo przejmować.
KE pod dyktando Francji i Włoch
Największymi zwycięzcami nowego są jednak największe państwa UE: Francja i Włochy. Kandydatka Francji Sylvie Goulard zajmie się rynkiem wewnętrznym i polityką przemysłową. To kluczowy obszar dla francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona i jego planów budowy europejskich - głównie niemiecko-francuskich - megakorporacji, które mogłyby konkurować z gigantami z USA i Chin. Ofiarą planów Francuza - tak jak przy okazji dyrektywy o pracownikach delegowanych - mogą paść polskie firmy.
Włosi z kolei wywalczyli dla byłego premiera Paolo Gentiloniego portfolio gospodarcze. Włoch już jako komisarz będzie więc nadzorował m.in. przestrzeganie dyscypliny budżetowej przez państwa UE, czyli czegoś, z czym Włochy od dawna mają ogromne problemy.
Nowy skład Komisji jest tradycyjnym kompromisem budowanym wedle zasady "dla każdego coś miłego". Wiele z czołowych państw zadbało o swoje interesy i otrzymało wpływowe działki z punktu widzenia ich własnych interesów. Czy przełoży się to na interes całej Europy? Co do tego można mieć wątpliwości.
Przeczytaj również: Unijna agencja OLAF nie będzie publikować raportu z dochodzenia ws. Janusza Wojciechowskiego
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl