Katastrofa za bilion dolarów czy wielki sukces?
Dwa najpoczytniejsze brytyjskie dzienniki spierają się o ocenę zakończonej już operacji w Iraku. W obronie inwazji z 2003 roku staje "The Times", który ocenia, że interwencja była uzasadniona, choć mogła była być lepiej zaplanowana. Z kolei "The Guardian" nazywa operację w Iraku "kosztownym fiaskiem za blisko 1 bilion dolarów, które zdyskredytowało USA i Wielką Brytanię w roli światowych policjantów".
01.09.2010 | aktual.: 01.09.2010 15:37
W dzień po oficjalnym zakończeniu operacji w Iraku media oceniają skutki siedmioletniej obecności wojskowej USA i ich sojuszników w tym kraju.
Wysoka cena demokracji, którą warto było zapłacić
"Podstawowym celem wojny było zastąpienie tyranii przez demokrację. Był to szczytny cel. Wojna położyła podwaliny pod demokratyczną przyszłość Iraku, choć zapłacono za to wysoką cenę. Brytyjczycy stracili 179 żołnierzy a 3 598 zostało rannych. Zginęło 4 427 Amerykanów, a 34 265 odniosło rany" - zaznacza "Times" popierający inwazję z marca 2003 r.
Wiele problemów, które wystąpiły po obaleniu reżimu Saddama Husajna, w ocenie gazety można było przewidzieć, jak np. konflikty między sunnitami i szyitami, separatyzm kurdyjski, groźbę wojny domowej. Nikogo nie powinna dziwić potrzeba stacjonowania dużej liczby żołnierzy, a planowania na okres okupacji nie było.
"Obecny moment (wycofania jednostek bojowych USA - PAP) nie jest powodem do samozadowolenia ani tym bardziej świętowania. Irakijczyków i ich sojuszników wciąż czekają długie i trudne zmagania. Ale nie ulega wątpliwości, że mieszkańcy Iraku mają obecnie o wiele lepsze szanse na pomyślną, bezpieczną i w pełni demokratyczną przyszłość niż 7 lat temu" - uznał "Times" w komentarzu redakcyjnym.
Katastrofa za bilion dolarów
Inaczej interwencję ocenia Simon Jenkins w "The Guardian". Publicysta inwazję na Irak poddaje druzgocącej krytyce. "Wojna iracka bardziej niż jakakolwiek inna wyobcowała USA i W. Brytanię od reszty świata i zdyskwalifikowała je jako światowych policjantów" - napisał dziennik, nazywając ją "katastrofą za bilion dolarów".
O Irakijczykach pisze, że "są marginalnie bardziej wolni, ale za to są o wiele mniej bezpieczni". Odnotowuje, że dwa miliony uchodźców przebywa poza granicami kraju, a drugie tyle to uchodźcy wewnętrzni.
Niemal cała społeczność irackich chrześcijan została zmuszona do opuszczenia domów. Na skutek przemocy zginęło 100 tys. ludzi. Amerykanie wydali na wojnę 751 mld USD, a szczycić się nie za bardzo jest czym, bo Husajn prędzej czy później zostałby obalony przez samych Irakijczyków - wylicza dziennik.
"Casus belli opierał się na kłamstwie propagowanym przez George'a Busha i działającego pod jego dyktando potulnego Tony'ego Blaira. Saddam Husajn został skojarzony z zamachami z 11 września i oskarżony o planowanie dalszych zamachów z użyciem broni masowego rażenia dalekiego zasięgu. Gdy te twierdzenia okazały się nieprawdziwe, apologeci Busha i Blaira przyjęli rezerwowy argument, sprowadzający się do tego, że Husajn był złym człowiekiem, a zatem obalenie go było wyrazem dobra" - pisze "Guardian".
"Oprócz innych kwestii wojna z Irakiem było fiaskiem służb wywiadowczych" - dodaje.
Inwazja w ocenie gazety "była podyktowana względami politycznymi". "Nie miała na celu wygrania bitwy bądź zajęcia terenu, ale danie nauczki wojowniczemu islamowi. To, że jej skutkiem było obalenie jednego z nielicznych świeckich reżimów w Azji, jest kolejną hipokryzją" - uważa Jenkins.
"Irak był nieprzyjemnym, ale stabilnym państwem świeckim, które przestało być poważnym zagrożeniem dla sąsiadów. Strefy zakazu lotów na północy i południu dawały uciskanym Kurdom faktyczną autonomię. Saddam Husajn nie był dużo gorszy niż rządy Asada w Syrii, a wydobycie ropy i produkcja energii rosły, a nie tak jak obecnie - malały" - podkreśla autor.