Polityka"Katastrofa dla polskiej demokracji". Niemiecka prasa bije na alarm ws. Marszu Niepodległości

"Katastrofa dla polskiej demokracji". Niemiecka prasa bije na alarm ws. Marszu Niepodległości

Niemiecka prasa powraca do obchodów odzyskania niepodległości w Polsce. "Sueddeutsche Zeitung" piętnuje przejawy antydemokratycznego nacjonalizmu, "Tageszeitung" pisze o katastrofie dla polskiej demokracji, a "Der Spiegel" o cenie, którą zapłaci PiS.

"Katastrofa dla polskiej demokracji". Niemiecka prasa bije na alarm ws. Marszu Niepodległości
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Agata Grzybowska
Natalia Durman

"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że podczas obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości przez Warszawę "maszerowały tysiące prawicowych radykałów, a rząd bagatelizuje incydenty, do jakich doszło w czasie marszu". Autor relacji z Warszawy, Florian Hassel, zaznacza, że zgodnie z zapowiedzią premiera Mateusza Morawieckiego zamiast marszu organizowanego przez nacjonalistów miał odbyć się "marsz państwowy". Policja i służby miały zwalczać rasistowskie transparenty i hasła.

"Rzeczywistość wyglądała inaczej. Zamiast jednego, w niedzielę odbyły się dwa marsze" - pisze Hassel. Na czele pierwszego, mniejszego, szli: prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki i szef PiS Jarosław Kaczyński. Była to "godna uroczystość pod biało-czerwonymi flagami". Drugi marsz, oddzielony od pierwszego dystansem kilkuset metrów i kilkoma żandarmami, miał "inny charakter". Także tutaj - przyznaje autor, maszerowali przede wszystkim pokojowo nastawieni, patriotyczni Polacy. "Jednak obok haseł 'Bóg, honor, ojczyzna', tysiące uczestników drugiego marszu skandowały hasła w rodzaju: "A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści" czy "Naszą drogą nacjonalizm" - czytamy w "SZ".

"Niektórzy demonstranci wrzeszczeli, że Lwów i Wilno są na zawsze polskie. Zwolennicy Obozu Narodowo-Radykalnego nieśli zielone, przypominające swastyki, flagi Falangi, a towarzyszyli im przyjaciele z neofaszystowskiej Forza Nuova z Włoch" - pisze Hassel. Wspomina też spalenie flagi UE wśród okrzyków "Precz z UE".

"Pokaz antydemokratycznego i odwetowego nacjonalizmu, który w tym roku miał jeszcze większe rozmiary niż przed rokiem, odbył się tak jakby pod patronatem rządu" - pisze Hassel, zwracając uwagę, że władze prowadziły negocjacje z organizatorami nacjonalistycznego marszu. Dziennikarz "SZ" przypomina, że ONR i Młodzież Wszechpolska otwarcie występują na rzecz wyjścia Polski z UE. Jak podkreśla, ani policja, ani rząd nie odpowiedziały na pytanie, dlaczego funkcjonariusze nie konfiskowali podczas marszu transparentów z radykalnymi treściami. Hassel przytacza słowa szefa KPRM Michała Dworczyka, że "kilku bandytów" i "kilka incydentów" nie zepsuje pokojowych uroczystości Polaków.

Tageszeitung: katastrofa dla demokracji

Jeszcze surowiej ocenia niedzielne wydarzenia "Tageszeitung" (TAZ). "Rząd i prawicowi radykałowie wspólnie świętowali 100-lecie niepodległości Polski. To katastrofa dla polskiej demokracji" - pisze warszawska korespondentka lewicowej gazety Gabriele Lesser. "Wszyscy przyzwyczaili się już do tego, że prawicowi ekstremiści maszerują przez polskie miasta, ryczą antysemickie i rasistowskie hasła i palą europejskie flagi lub atrapy Żydów. Jednak to, że polski rząd maszeruje ramię w ramię ze skrajną prawicą przez Warszawę i w dodatku wzywa wszystkich Polaków, by się do tej demonstracji przyłączyli, jest katastrofą dla polskiej demokracji" - czytamy w komentarzu.

Lesser przypomina, że ONR jako partia wroga demokracji był przed II wojną światową zakazany, a obecnie "może działać całkiem legalnie i stał się wręcz partnerem polskiego rządu". Dziennikarka "TAZ" pisze o paleniu flag Unii Europejskiej i okrzykach "Precz z UE". Równie dobrze demonstranci mogli skandować "Precz z liberalną demokracją" - zauważa Lesser, gdyż właśnie to - jej zdaniem - jest celem ONR.

"Polscy narodowi populiści, którzy od 2015 roku tworzą rząd, dążą do zniszczenia tak zwanej Trzeciej Republiki, która powstała w 1989 roku po długoletnich walkach przywódcy robotników Lecha Wałęsy i jego ruchu związkowego i wolnościowego - Solidarności. Jeżeli (narodowi populiści) wygrają w przyszłym roku wybory parlamentarne i uchwalą nową konstytucję, będzie to końcem polskiej demokracji" - ostrzega Lesser na łamach berlińskiego "TAZ".

Der Spiegel: PiS zapłaci wysoką cenę

Jan Puhl w internetowym wydaniu tygodnika "Der Spiegel" pisze, że narodowo-konserwatywny rząd w Warszawie "co prawda nie dopuścił do tego, by skrajna prawica zdominowała święto w niedzielę, będzie jednak musiała zapłacić za to wysoką polityczną cenę". Autor podkreśla, że większość uczestników marszu to "normalni Polacy, wśród nich rodziny z dziećmi". "Siły porządkowe i policja interweniowały rygorystycznie za każdym razem, gdy ekstremiści usiłowali rozwinąć swoje flagi" - dodaje Puhl.

Dziennikarz "Spiegla" zwraca uwagę, że rząd był zmuszony do negocjowania z ekstremistami - Młodzieżą Wszechpolską i ONR. "Są to ugrupowania hołdujące tryumfalnemu nacjonalizmowi, które demonstrują nienawiść do cudzoziemców i palą flagi UE. Postaci, którymi w Niemczech zainteresowałaby się służba ochrony konstytucji" - czytamy w "Spieglu". "Z tymi ludźmi przedstawiciele rządu usiedli przy jednym stole, zamiast ich izolować i napiętnować" - podkreśla Puhl. Zwaraca uwagę, że rząd, normalni Polacy i prawicowi ekstremiści maszerowali w jednym pochodzie - zaledwie 100 metrów "strefy bezpieczeństwa" dzieliło Dudę, Morawieckiego i Kaczyńskiego od tej części demonstracji, w której szli radykałowie.

"Niezdecydowane działanie PiS nie osłabi prawicowych radykałów, lecz uświadomi im, że jeśli nie będą się zbyt głośno awanturować i przez jedno popołudnie zmobilizują się, to nie zostaną wykluczeni, a nawet będą mogli uczestniczyć w świętym (dniu) 11 listopada" - konkluduje Jan Puhl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:Deutsche Welle
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2552)