Kataryna: Premier ludzkich serc
Beata Szydło skończyła swoje premierowanie jako ofiara i od tego czasu konsekwentnie kreuje się na alternatywę dla obecnego premiera, z niebezzasadną zapewne nadzieją na powrót, jak tylko Morawieckiemu powinie się noga – pisze w felietonie dla WP Opinie Kataryna.
18.01.2018 11:30
Beata Szydło: Niewykluczone, że w 2019 roku uda się poszerzyć obecną formułę programu 500 plus. Jeżeli sytuacja gospodarcza będzie na to pozwalała, to 2019 roku takie zmiany być może zostaną przyjęte.
Marek Suski: To na razie nie było dyskutowane na obradach rządu. To jest indywidualny pomysł pani Beaty Szydło, nie jest on mi znany. Premier Mateusz Morawiecki dowiedział się o tym z mediów.
Jeśli szef gabinetu premiera musi w ten sposób łagodzić przekaz wicepremiera, to wiedz, że coś się dzieje. Nawet jeśli przyjąć, że Beata Szydło niczego nie obiecała, a jedynie zarysowała możliwość, składanie takich deklaracji bez wcześniejszej konsultacji z premierem jest nieodpowiedzialne, zwłaszcza jeśli robi to osoba, która przez ostatnie dwa lata jako premier musiała się tłumaczyć dlaczego 500+ nie obejmuje pierwszego dziecka i że PiS tego wcale nie obiecywał. Miała też dwa lata na wprowadzenie tej zmiany, ale jakoś jako premier nie miała odwagi rozbudzić takich nadziei, wiedząc, że państwa na to nie stać. Teraz stawia pod ścianą premiera Morawieckiego, który musi znaleźć pieniądze na to, na co przez dwa lata nie znalazła premier Szydło.
Powiedzieć, że to nieodpowiedzialne wobec własnego rządu, to nic nie powiedzieć, zwłaszcza, że ciągle jeszcze na spełnienie czekają obietnice jakie sama składała – 500+ dla seniorów, wyższa kwota wolna… A teraz Morawiecki będzie się musiał tłumaczyć, że nie chce dać tego, co chciała dać Szydło i pewnie gdyby pozwolono jej dalej premierować, to by dała. Tanie zagranie byłej premier, ale zapewne skuteczne, bo Beata Szydło okazuje się być całkiem sprawnym politykiem, gdy już nie trzeba rządzić i można grać tylko na siebie.
W co gra Szydło?
Mogę zrozumieć rozgoryczenie Beaty Szydło, przez dwa lata utrzymywanej w przekonaniu, że jest najlepszym premierem jaki się mógł Polsce trafić, a potem z dnia na dzień zrekonstruowanej na rzecz własnego zastępcy. Niewykluczone jednak, że to nie tylko odgrywanie się za doznane od partii i nielojalnego współpracownika prawdziwe lub wydumane krzywdy, a Beata Szydło gra o dużo wyższą stawkę niż lepsze samopoczucie. I mam wrażenie, że gra o nią od momentu, gdy dowiedziała się, że partia ją wymieni na Morawieckiego.
Nie znam oczywiście kulisów rozmów o rekonstrukcji, ale po lojalnym członku partii rządzącej spodziewałabym się ułatwiania, a nie utrudniania tej partii wprowadzania pożądanych przez nią zmian, zwłaszcza gdy wie, jak bardzo trudne do przyjęcia dla części elektoratu te zmiany mogą być. Mateusz Morawiecki startowałby z zupełnie innej pozycji, gdyby rekonstrukcja rządu odbyła się bardziej na zasadzie pokojowego przekazania pałeczki następcy, tymczasem Beata Szydło mogąc, wybrać styl swojej dymisji, wybrała taki, który i dla Morawieckiego, i dla partii był najtrudniejszy - pokrzykując z sejmowej trybuny „Za co chcecie mnie odwołać?”, co całkiem słusznie wielu obserwatorów uznało za pytanie skierowane do własnej partii, bo już wtedy było przesądzone, że są to ostatnie godziny premier Szydło.
Beata Szydło skończyła swoje premierowanie jako ofiara i od tego czasu konsekwentnie kreuje się na alternatywę dla obecnego premiera, z niebezzasadną zapewne nadzieją na powrót, jak tylko Morawieckiemu powinie się noga. A powinie się tym łatwiej, jeśli będzie zmuszony do tłumaczenia, dlaczego nie chce dać ludziom tego, co im premier obiecała, czyli 500+ na pierwsze dziecko.
Ukochana przywódczyni
Beata Szydło: Mam nadzieję że ciągle jestem osobą popularną, kochaną i że jednak będę miała jeszcze możliwość zrobienia dużo dobrego dla Polaków. Kiedy przyglądam się reakcji ludzi na moją osobę, kiedy się spotykam z ludźmi, nigdy nie miałam takiego doświadczenia że nawet jeżeli jestem w kinie, teatrze, na spacerze czy zakupach, to ludzie do mnie podchodzą i to są dobre reakcje, miłe. Ludzie się witają, są sympatyczni. Dziękują mi za dwie rzeczy, za to co przez dwa lata zostało zrobione i za to że ciągle dobra zmiana trwa. To jest fajne. Niektórzy z nich mówią oczywiście że żałują że ciągle nie ja jestem premierem, ale to wszystko bardzo sympatyczne i miłe rozmowy.
Zmiany personalne w rządzie Morawieckiego, a także coraz bardziej wyraźna chęć zmiany polityki, sugerują, że Morawiecki dostał zadanie posprzątania po Szydło tam, gdzie jej rząd najbardziej zaszkodził, na przykład w polityce zagranicznej, w której po dwóch latach podnoszenia nas z kolan przez Waszczykowskiego nie mamy już w Europie ani poważnych sojuszników, ani realnego wpływu na cokolwiek, za to pootwierane wszystkie możliwe fronty.
Sądząc po reakcjach „twardego” internetu, ale także wielu prorządowych komentatorów oraz niektórych polityków, na pojednawczą wizytę ministra Czaputowicza w Niemczech, premierowi Morawieckiemu rośnie twarda opozycja we własnym elektoracie. Jeśli dodamy do tego prawdziwą kampanię nienawiści jaką wobec prezydenta prowadzą niektóre prawicowe środowiska winiące go za dymisję Macierewicza, byłej premier wystarczy to narastające niezadowolenie we własnych szeregach podtrzymywać i podgrzewać, a za jakiś czas oddać mu się do dyspozycji jako ukochana przywódczyni, która to wszystko odkręci.
Elektorat oszukany
Beata Szydło: Mogę ocenić że z ministrem Macierewiczem dobrze mi się współpracowało w moim rządzie. Zresztą wszyscy ministrowie z którymi miałam zaszczyt współpracować tworzyliśmy dobrą drużynę i wszyscy którzy odeszli w tej chwili, minister Waszczykowski, Macierewicz, Radziwiłł to byli dobrzy fachowcy, ministrowie i zrobili bardzo dużo dobrego w ciągu tych dwóch lat.
Beata Szydło gra na siebie i gra o twardy elektorat, który czuje się oszukany zmianą kursu. Jeśli nie przeszacowała jego liczebności i znaczenia - a o to bardzo łatwo, bo najtwardszy elektorat PiS jest jednocześnie najbardziej głośny i można odnieść mylne wrażenie, że jest go najwięcej - takimi wypowiedziami jak ta konsekwentnie buduje swoją pozycję jako gwarantki przywrócenia kursu najostrzejszego z możliwych. Jeśli do tego utrzyma wysoką popularność w elektoracie, odbywając kolejne wizyty po Polsce, może wrócić szybciej niż się dziś wydaje. Jeśli PiS uzna, że Morawiecki mu się nie opłaca, Szydło będzie dla niego jedyną alternatywą i mam wrażenie, że gra na to od samego początku.
Kataryna dla WP Opinie