Kary za aborcję? Działaczka pro‑life wywołała burzę, mamy jej komentarz: "To manipulacja"
Nie milknie burza wokół wywiadu z Magdaleną Korzekwą-Kaliszuk, prawniczką zaangażowaną w ruch pro-life. W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" powiedziała, że kobiety dokonujące aborcji powinny spotkać konsekwencje prawne. Z kolei nam mówi, że nigdy nie chciała wysyłać kobiet do więzienia.
Na okładce piątkowego "DGP” ukazał się wywiad z Magdaleną Korzekwą-Kaliszuk, który wywołał ogromne kontrowersje. Na okładce bowiem znalazł się cytat o karaniu kobiet za aborcję, a sam wywiad opatrzony jest dużym tytułem "Zastanówmy się jak karać kobiety".
Pytana o komentarz do zamieszania z udziałem jej osoby mówi Wirtualnej Polsce:
- Nie wiem, czy pan widział cały problem manipulacji tytułem wywiadu. W gazecie i wydaniu internetowym był tytuł, który sugerował coś, czego nie mówiłam. To spowodowało całą lawinę hejtu pod moim adresem. W internecie później to zmieniono. Wobec tej fali nienawiści i ataków na moją osobę nie bardzo mam ochotę podgrzewać dalej emocje - mówi WP działaczka pro-life.
- Wyraźnie powiedziałam w wywiadzie, że nie chciałabym żadnej kobiety wysyłać za aborcję do więzienia. Tak po ludzku, żadnej kobiecie tego nie życzę. Nie wychodzę z żadnym postulatem, żeby za aborcję kobiety miały ponosić odpowiedzialność karną. Nie mam odpowiedzi, jak to powinno wyglądać odnośnie zmian w prawie. Nie chce tego wątku kontynuować, ani odnosić się do niego – mówi Wirtualnej Polsce Magdalena Korzekwa-Kaliszuk.
Z kolei w wywiadzie dla "DGP" mówiła:
- Złe jest to, że kobieta, która przerwała ciążę, w polskim prawie nie podlega odpowiedzialności karnej. Mając świadomość braku konsekwencji, bierze całą winę na siebie i w ten sposób np. kryje bliskich, którzy jej pomogli -  podkreślała działaczka pro-life w rozmowie z dziennikarką Pauliną Nowosielską.
Sama zainteresowana nie jest pewna, w jaki sposób powinno się karać kobiety. Jak przyznaje "więzienie dla matki budzi jej sprzeciw". Jest jednak pewna, że kobieta "zabijająca swoje dziecko" powinna ponieść konsekwencje. Co więcej, nie powinny one dotykać wyłącznie jej, ale także "jej bliskich, którzy jej w tej aborcji pomogli".
Kiedy dziennikarka "DGP" przypomina, że w 2018 z art. 152 (przerwanie ciąży za zgodą kobiety) zostały skazane 32 osoby, prawniczka odparła, że to "śmiesznie mało" i ta liczba najlepiej obrazuje, że prawo tak naprawdę nie działa.
Dyskusja na temat karania kobiet została wywołana wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Usunięcie przesłanki pozwalającej dokonać aborcji ze względu na nieuleczalną wadę płodu de facto wprowadzi prawie całkowity zakaz aborcyjny w Polsce.
Kilka dni temu na stronie na Facebooku "Współczesne pielęgniarstwo", które pełni funkcję forum wymiany opinii medyków i pielęgniarek, pojawił się mocny wpis na temat ruchu pro-life. Jej autorem była jedna z pielęgniarek.
"Niestety na żadnym z oddziałów nie widziałam szturmów wolontariuszy, nie widziałam nigdzie propozycji pomocy dla rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, żeby mogli odpocząć kilka dni, nie widziałam szturmu o możliwość adopcji dziecka ani nie widziałam zorganizowanych akcji - pomóżmy się umyć osobom w Domach Opieki Społecznej czy hospicjach" - zauważa pielęgniarka.
"Organizacje pro-life wykorzystują do swoich kampanii zdjęcia uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa a osobom, które popierają wybór terminacji ciąży, zarzuca się, że chcą zabić dziecko za to, że są brzydkie, że aborcja z przesłanek embriopatologocznych to eugenika. Jest to błędne i podłe" - napisała pielęgniarka.