PolskaKarmią ciężko chorych zimnym jedzeniem

Karmią ciężko chorych zimnym jedzeniem

Kilkuset chorych z różnych oddziałów szpitala im. Rydygiera dzień w dzień je zimne obiady. Mówią wprost, że wystygłe ziemniaki z zimnym stwardniałym kotletem stają im w gardle. Wpierw zgłaszali swoje uwagi ustnie pielęgniarkom, a te przekazywały je do kuchni.

Karmią ciężko chorych zimnym jedzeniem
Źródło zdjęć: © Polska Gazeta Krakowska

12.03.2009 | aktual.: 12.03.2009 08:28

Dni mijały, ale nic się nie zmieniało. Pacjenci jednego z największych szpitali w Małopolsce (leczy się tu 600 osób) nie mogli dłużej godzić się na takie traktowanie. Napisali skargę do dyrekcji nowohuckiej lecznicy. Proszą w niej o poprawę jakości posiłków. W ich obronie stanęli również lekarze i pielęgniarki, którzy potwierdzają, że jakość jedzenia w ostatnim czasie się zepsuła. Pojechaliśmy do "Rydygiera", by porozmawiać z chorymi i z pracownikami lecznicy. Pan Marian leży na oddziale chemioterapii, gdzie trafiają ciężko chorzy. Zdradza, że czasem nie dało się jeść tego, co dostawał na talerzu.

- Kartofle były zimne, do tego dawali zdrętwiałe mięso, które dawno wystygło - oburza się pan Marian. Gdyby to było raz, to każdy z nas machnąłby ręką, ale prawie codziennie podawano nam takie posiłki - dodaje. To właśnie pacjenci z onkologii jako pierwsi złożyli skargę na catering. Kolejną napisały panie Mariola i Ela z oddziału hematologii i chorób wewnętrznych. Już nie mogły wytrzymać, gdy znowu zmuszone były przełykać zimne jedzenie. - Tutaj lądują naprawdę ciężko chorzy, którzy muszą walczyć o życie. Przynajmniej o wyżywienie nie powinni się martwić - podkreślają pacjentki. - A muszą, bo okazuje się, że dostać ciepły obiad nie jest wcale łatwo. Piotr Koralewski, ordynator oddziału onkologii, zgadza się ze swoimi pacjentami. Też zauważył, że jakość podawanego jedzenia jest gorsza. - Skarg w każdym razie nie brakuje i jest ich coraz więcej - stwierdza. Zimne obiady to nie jedyna bolączka pacjentów szpitala. Często bowiem dostają posiłki na niedomytych talerzach.

- Niektórzy musieli zeskrobywać budyń z poprzedniego dnia albo pić z tłustego naczynia - potwierdza Aneta Miłek, odpowiedzialna za żywienie na oddziale chemioterapii. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że na kardiologii doszło nawet do takiej sytuacji, że na jednym z talerzy były resztki obiadu z poprzedniego dnia. Renata Kuczerowka, pielęgniarka oddziałowa, nie potwierdza tego jednoznacznie. - Ponoć tak było - przyznaje. "Krakowska" też podjęła interwencję w firmie "Aspen", która wygrała przetarg na catering w szpitalu. Obiecano nam natychmiastową poprawę jakości dań.

Anna Górska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)