Kara za nieodwołanie wizyty u lekarza. Ministerstwo zdrowia chce ten pomysł "obudować". Chodzi o system powiadomień
Zapomniałeś o wizycie, którą umówiłeś pół roku temu? Jeśli w życie wejdzie pomysł, by pacjent płacił za nieodwołanie wizyty, będziesz mieć problem. Rzecznik MZ uspokaja: ewentualne wprowadzenie opłat będzie powiązane z systemem powiadamiania o wizytach. Jest jeszcze jednak inny problem - z dodzwonieniem się do przychodni.
13.02.2020 | aktual.: 13.02.2020 14:30
Odwołanie wizyty jest obowiązkiem ustawowym pacjenta: zgodnie z art. 20 ust. 9 Ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, "w przypadku, gdy świadczeniobiorca nie może stawić się u świadczeniodawcy w terminie określonym w trybie ust. 2, 7 lub 8 lub gdy zrezygnował ze świadczenia opieki zdrowotnej, jest on obowiązany niezwłocznie powiadomić o tym świadczeniodawcę".
Ale to obowiązek, za który w przypadku wizyt z Narodowego Funduszu Zdrowia nie grozi kara. Choć może się to zmienić.
O idei wprowadzenia kar za nieodwołanie wizyty w ramach publicznej ochrony zdrowia media pisały pod koniec stycznia. Resort tłumaczył wówczas, że liczba pustych porad lekarskich sięga 17 mln rocznie, a przez niefrasobliwość części pacjentów reszta traci szansę na leczenie. Jedną z opcji, jaką rozważa MZ, jest wprowadzenie opłaty dla tych, którzy wizyt nie odwołują.
400 prób dodzwonienia się do rejestracji
Polacy są zgodni - pomysł Ministerstwa Zdrowia ma sens i powinien zostać wprowadzony. Wynika to z badania, które przeprowadziła Wirtualna Polska. Pacjenci wskazują jednak na pewien mankament, który utrudnia odwoływanie takiej wizyty.
Po pierwsze, wiele osób zapomina o terminie wizyty. Nie każda przychodnia przypomina - smsem lub telefonem - o spotkaniu z lekarzem, a na część z nich pacjenci czekają wiele miesięcy.
Po drugie - trudno jest dodzwonić się do przychodni, by daną wizytę odwołać. Marcin, z którym rozmawialiśmy, był w sytuacji, w której dzwonił do poradni okulistycznej 400 razy, zanim ktoś w rejestracji odebrał telefon. Przyznaje jednocześnie, że było to kilka lat temu i teraz jest lepiej, ale nadal trzeba wykonać wiele prób, by dodzwonić się do lekarza - czy to w sprawie umówienia się na wizytę, czy to w sprawie jej odwołania. Od lekarzy usłyszeliśmy też o przypadku pacjenta, który dzwonił do rejestracji 262 razy.
Zwróciliśmy się do ministerstwa zdrowia z pytaniami w tej sprawie. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy przy wprowadzaniu takich kar MZ weźmie pod uwagę to, że pacjenci zapominają odwołać wizytę oraz to, że samo odwołanie wizyty często jest utrudnione.
W odpowiedzi rzecznik ministerstwa Wojciech Andrusiewicz wskazuje, że kierownicy placówek ochrony zdrowia faktycznie wskazują, że niestawianie się na wizyty jest dużym problemem. - Ministerstwo analizuje obecnie sytuację. Rozważamy możliwość wprowadzenia pewnej opłaty, ale przy jednoczesnym obudowaniu tego systemem powiadomień o wizytach, czy to telefonicznym czy smsowym - zapewnia Wojciech Andrusiewicz. - Chcemy, by opłata była raczej możliwością, którą otrzyma jednostka, niż nakazem - dodaje.
CZYTAJ TEŻ: Ratownik wiózł pacjenta karetką. Zatrzymał go inny kierowca i groził śmiercią. Zapadł wyrok
Lekarze: poprawić jakość komunikacji pacjent-opieka zdrowotna
Lekarze w rozmowie z Wirtualną Polską wskazują: pacjenci faktycznie dzwonią wiele razy, by daną wizytę odwołać. - Numer ciągle jest zajęty, bo ktoś w tym samym czasie próbuje się w rejestracji zapisać - mówi WP lekarz Jakub Kosikowski. I dodaje: - Nałożenie kar na pacjentów będzie dobrym pomysłem pod warunkiem, że zostanie wprowadzone rozwiązanie, które w prostszy sposób pozwoli taką wizytę odwołać.
Lekarz Bartosz Fiałek przyznaje, że sam miał problem z dodzwonieniem się w celu ustalenia szczepienia. Po sześciu próbach zrezygnował.
- Oczywiście lekceważenie wykorzystania wcześniej umówionego medycznego świadczenia gwarantowanego jest niedopuszczalne. Przede wszystkim dlatego, że z powodu ogromnych medycznych braków kadrowych i skrajnego niedofinansowania ochrony zdrowia, kolejki systemowe są nieludzko długie. Takie nieusprawiedliwione niestawienie się na przykład na wizycie w specjalistycznej poradni powoduje, że żaden z długo oczekujących pacjentów nie może "wskoczyć" na miejsce tego, który ze świadczenia nie skorzysta, a to każdorazowo skracałoby kolejkę - mówi nam Fiałek.
Jak dodaje, "na pewno trzeba doprowadzić do stanu, w którym tylko minimalna liczba umówionych świadczeń gwarantowanych jest nierealizowana". - Jednak rozwiązanie tego problemu nie musi wiązać się z karaniem - wskazuje. Jego zdaniem należy najpierw poprawić właśnie jakość komunikacji pomiędzy pacjentem a systemem opieki zdrowotnej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl