PolskaKapusta: przekazaliśmy speckomisji to, co mogliśmy

Kapusta: przekazaliśmy speckomisji to, co mogliśmy

Szef warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej
Zygmunt Kapusta, odnosząc się do zarzutów przewodniczącego
speckomisji Antoniego Macierewicza (RKN) o bojkotowanie jej prac
przez prokuraturę, powiedział, że speckomisja otrzymała wszystkie
te materiały, które prokuratura mogła jej przekazać bez szkody dla
prowadzonych postępowań.

"Prokuratura musi pilnować interesów postępowania przygotowawczego. To, co mogliśmy przekazać komisji bez uszczerbku dla prowadzonych śledztw, przekazaliśmy" - powiedział w czwartek prokurator Kapusta. Podkreślił, że prokuratura musi pilnować interesów postępowania przygotowawczego.

Speckomisja od kilku tygodni badała, czy w związku z artykułem dziennikarki "Życia Warszawy" Doroty Kani nie doszło do politycznej prowokacji. Kania 8 lipca napisała - powołując się na zeznania skruszonego gangstera "Masy" - o powiązaniach gangu pruszkowskiego z politykami. Wymieniła przy tym m.in. nazwisko Pawła Piskorskiego (PO). Do tego artykułu odniósł się premier Leszek Miller podczas przedstawiania w Sejmie informacji o aferze starachowickiej. Po tym wystąpieniu posłowie opozycji zaczęli mówić o prowokacji politycznej, mimo że premier wycofał się ze swej wypowiedzi. Sprawą zajęła się speckomisja.

W środę Macierewicz przedstawił wyniki pracy komisji. Powiedział, że nie jest możliwe jednoznaczne stwierdzenie, czy doszło do prowokacji politycznej, m.in. z powodu braku współpracy ze strony prokuratury. "Nie otrzymaliśmy protokołów z ostatnich zeznań "Masy". Komisja nie mogła więc sprawdzić, czy rzeczywiście zostało w nich wymienione nazwisko pana Piskorskiego" - podkreślił.

Inaczej sytuacja wygląda z punktu widzenia prokuratury. "Od samego początku informowaliśmy, że w zeznaniach świadka koronnego Jarosława S., ps. Masa, nazwisko posła Piskorskiego nie występuje. Nie ma sensu szukać czegoś, czego nie ma" - wyjaśnił prokurator Kapusta.

Zaznaczył, że prokuratura kilka razy informowała o tym członków komisji. "Zwróciliśmy też posłom uwagę na to, że świadek koronny skorzystał z możliwości wyłączenia jawności swoich zeznań" - podkreślił.

Dodał, że w sprawie gangu pruszkowskiego toczy się sześć postępowań przygotowawczych - dotyczących zabójstw, handlu narkotykami i bronią. "Mamy też do czynienia z nieprawomocnym wyrokiem skazującym zarząd 'Pruszkowa'. Nie możemy dopuszczać do sytuacji, w której ujawnia się informacje dotyczące śledztw, bo to może zaszkodzić tym postępowaniom" - powiedział.

"Komisja nie jest organem nadzorczym nad prokuraturą. Jeśli pan poseł Macierewicz uważa, że powinien mieć dostęp do zeznań świadka koronnego Jarosława S. może zwrócić się do prezesa sądu, bo w dyspozycji sądu są oryginały tych zeznań" - dodał Kapusta.

Speckomisja, badając czy nie doszło do prowokacji politycznej, spotkała się m.in. z ministrem sprawiedliwości Grzegorzem Kurczukiem, z prokuratorami prowadzącymi sprawę "Pruszkowa", z szefami służb specjalnych, z szefową gabinetu politycznego premiera Aleksandrą Jakubowską i autorką artykułu Dorotą Kanią. Ta ostania potwierdziła, że jest pewna swoich informacji i że sprawdzała je w dwóch niezależnych źródłach. Nie chciała jednak ujawnić informatora, powołując się na tajemnicę dziennikarską.

Macierewicz rozmawiał też z posłanką Zytą Gilowską (PO), której dziennikarka powiedziała, że jest pewna ujawnionych przez siebie informacji. Bogusław Lewandowski (członek komisji, SLD) po jednym z ostatnich posiedzeń oświadczył, że w analizowanych dokumentach i zeznaniach nie ma nic, co wskazywałoby na służby specjalne. Mimo to przewodniczący speckomisji stwierdził, że do zakończenia prac komisji nad tą sprawą konieczne jest spotkanie się jej prezydium z premierem Leszkiem Millerem i dostarczenie przez prokuraturę najnowszych zeznań "Masy".

Źródło artykułu:PAP
kapustaprowokacjaspeckomisja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)