PolskaKapusta: przekazaliśmy speckomisji to, co mogliśmy

Kapusta: przekazaliśmy speckomisji to, co mogliśmy

Szef warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej
Zygmunt Kapusta, odnosząc się do zarzutów przewodniczącego
speckomisji Antoniego Macierewicza (RKN) o bojkotowanie jej prac
przez prokuraturę, powiedział, że speckomisja otrzymała wszystkie
te materiały, które prokuratura mogła jej przekazać bez szkody dla
prowadzonych postępowań.

07.08.2003 | aktual.: 07.08.2003 13:28

"Prokuratura musi pilnować interesów postępowania przygotowawczego. To, co mogliśmy przekazać komisji bez uszczerbku dla prowadzonych śledztw, przekazaliśmy" - powiedział w czwartek prokurator Kapusta. Podkreślił, że prokuratura musi pilnować interesów postępowania przygotowawczego.

Speckomisja od kilku tygodni badała, czy w związku z artykułem dziennikarki "Życia Warszawy" Doroty Kani nie doszło do politycznej prowokacji. Kania 8 lipca napisała - powołując się na zeznania skruszonego gangstera "Masy" - o powiązaniach gangu pruszkowskiego z politykami. Wymieniła przy tym m.in. nazwisko Pawła Piskorskiego (PO). Do tego artykułu odniósł się premier Leszek Miller podczas przedstawiania w Sejmie informacji o aferze starachowickiej. Po tym wystąpieniu posłowie opozycji zaczęli mówić o prowokacji politycznej, mimo że premier wycofał się ze swej wypowiedzi. Sprawą zajęła się speckomisja.

W środę Macierewicz przedstawił wyniki pracy komisji. Powiedział, że nie jest możliwe jednoznaczne stwierdzenie, czy doszło do prowokacji politycznej, m.in. z powodu braku współpracy ze strony prokuratury. "Nie otrzymaliśmy protokołów z ostatnich zeznań "Masy". Komisja nie mogła więc sprawdzić, czy rzeczywiście zostało w nich wymienione nazwisko pana Piskorskiego" - podkreślił.

Inaczej sytuacja wygląda z punktu widzenia prokuratury. "Od samego początku informowaliśmy, że w zeznaniach świadka koronnego Jarosława S., ps. Masa, nazwisko posła Piskorskiego nie występuje. Nie ma sensu szukać czegoś, czego nie ma" - wyjaśnił prokurator Kapusta.

Zaznaczył, że prokuratura kilka razy informowała o tym członków komisji. "Zwróciliśmy też posłom uwagę na to, że świadek koronny skorzystał z możliwości wyłączenia jawności swoich zeznań" - podkreślił.

Dodał, że w sprawie gangu pruszkowskiego toczy się sześć postępowań przygotowawczych - dotyczących zabójstw, handlu narkotykami i bronią. "Mamy też do czynienia z nieprawomocnym wyrokiem skazującym zarząd 'Pruszkowa'. Nie możemy dopuszczać do sytuacji, w której ujawnia się informacje dotyczące śledztw, bo to może zaszkodzić tym postępowaniom" - powiedział.

"Komisja nie jest organem nadzorczym nad prokuraturą. Jeśli pan poseł Macierewicz uważa, że powinien mieć dostęp do zeznań świadka koronnego Jarosława S. może zwrócić się do prezesa sądu, bo w dyspozycji sądu są oryginały tych zeznań" - dodał Kapusta.

Speckomisja, badając czy nie doszło do prowokacji politycznej, spotkała się m.in. z ministrem sprawiedliwości Grzegorzem Kurczukiem, z prokuratorami prowadzącymi sprawę "Pruszkowa", z szefami służb specjalnych, z szefową gabinetu politycznego premiera Aleksandrą Jakubowską i autorką artykułu Dorotą Kanią. Ta ostania potwierdziła, że jest pewna swoich informacji i że sprawdzała je w dwóch niezależnych źródłach. Nie chciała jednak ujawnić informatora, powołując się na tajemnicę dziennikarską.

Macierewicz rozmawiał też z posłanką Zytą Gilowską (PO), której dziennikarka powiedziała, że jest pewna ujawnionych przez siebie informacji. Bogusław Lewandowski (członek komisji, SLD) po jednym z ostatnich posiedzeń oświadczył, że w analizowanych dokumentach i zeznaniach nie ma nic, co wskazywałoby na służby specjalne. Mimo to przewodniczący speckomisji stwierdził, że do zakończenia prac komisji nad tą sprawą konieczne jest spotkanie się jej prezydium z premierem Leszkiem Millerem i dostarczenie przez prokuraturę najnowszych zeznań "Masy".

Źródło artykułu:PAP
kapustaprowokacjaspeckomisja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)