Kandydaci na prezydenta Warszawy odpytani przez studentów
Trójka głównych kandydatów na prezydenta stolicy – Hanna Gronkiewicz-Waltz, Kazimierz Marcinkiewicz i Marek Borowski - została wywołana do tablicy przez studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Politycy musieli przed nimi zdawać składający się z trzech części „egzamin na prezydenta”. Rywalizację kandydatów rozpoczął pojedynek „jeden na jeden”, w którym w parach zadawali sobie pytania, następnie pisali właściwy egzamin składający się z części pisemnej i ustnej, by w trzeciej części odpowiedzieć na pytania studentów padające z sali, bądź nadesłane pocztą elektroniczną.
25.10.2006 | aktual.: 01.09.2011 15:33
Kandydatów program dla Warszawy w pigułce
Pierwszym zadaniem dla kandydatów było przedstawienie w formie telewizyjnej setki swoich "pomysłów na Warszawę". Zaczęła Hanna Gronkiewicz-Waltz żartując, ze kobietom jest zawsze trudniej, bo odpowiadają jako pierwsze, podczas gdy mężczyźni się zastanawiają. Kandydatka mówiła, że chciałaby by Warszawa była przystępna, przejezdna i przyjazna. Jako istotny problem wymieniła ceny mieszkań, które w ostatnim czasie wzrosły w Warszawie - rozwiązaniem jest według niej tworzenie planów zagospodarowania przestrzennego oraz zwiększenie podaży gruntów.
Marek Borowski mówił: Moim marzeniem jest by Warszawa była miastem europejskim, by ściągały tłumy turystów, by było tu co oglądać. Dodał też, że gdyby przyszło mu tworzyć tę wizję, zadbałby o to, by w Warszawie w oświacie „nie straszył” Roman Giertych.
W przekonaniu byłego premiera Marcinkiewicza najważniejsze problemy Warszawy to komunikacja, porządek i duma. Komunikacja, bo Warszawa musi być przejezdna – metro, mosty– to jest to czego Warszawa potrzebuje dziś najbardziej, po to by mogła rozwijać się w sposób bardziej dynamiczny. Porządek, to z jednej strony sprawy związane z bezpieczeństwem warszawiaków, z drugiej także z normalną czystością na ulicy, czy też z wyjściem każdego urzędu do mieszkańca Warszawy. Wreszcie duma to przywrócenie Warszawie atrybutów stolicy, tak by mogła być dumna z własnej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Konkretnie i ostro – pojedynek „jeden na jeden”
Właściwym początkiem „starcia” kandydatów był pojedynek „jeden na jeden”. Politycy w parach zadawali sobie po 2 pytania. Były szczegółowe, dotyczące programów dla Warszawy kandydatów na prezydenta stolicy, ale też zahaczały o ich przeszłość polityczną. Hanna Gronkiewicz-Waltz pytała Marka Borowskiego o stosunek do prywatyzacji i do partnerstwa prywatno-publicznego w Warszawie, ale pojawiło się też mniej komfortowe pytanie polityczne – o to, czy poparcie SLD dla Borowskiego, który tę partię opuścił, go nie "uwiera". Marszałek Borowski bronił się mówiąc, że są sytuacje w których trzeba „iść razem”. Takie czasy obecnie nastały – to rządy wielce oryginalne i trzeba im się przeciwstawić. (...) Sytuacja to wymusza i idziemy w tych wyborach razem, bo nie można być zbyt wybrednym kiedy Jarosław Kaczyński, Andrzej Lepper i Roman Giertych rządzą Polską.
Borowski żartował z planów Gronkiewicz-Waltz wznowienia linii trolejbusowej w Śródmieściu i planów zabudowy mieszkaniowej w okolicy Lasu Kabackiego.
Kazimierz Marcinkiewicz wzbudził wesołość na sali potrójnie tytułując kandydatkę PO panią poseł, panią prezes i panią profesor. Wytknął prof. Gronkiewicz-Waltz posługiwanie się hasłem „Warszawa moich marzeń”, z którym w 2001 roku startował Paweł Piskorski, zarzucił jej „powrót do układu warszawskiego”. Kandydatka PO odparła atak mówiąc, że głównym celem PO w stolicy była walka z układem i uwiarygodnienie warszawskiej Platformy. Kazimierz Marcinkiewicz był również zatroskany o los bardzo ważnej dla Ursynowa budowy szpitala, choć sam 2 miesiące temu zmienił jej lokalizację. Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że „dla niej nie są ważne parametry, ale to, by Usynów miał szpital”.
Gronkiewicz-Waltz przypomniała również poranną debatę w Business Center Club podczas której Marcinkiewicz mówił, że w Warszawie „nie ma żadnych procedur, w urzędach urzędnicy rozstrzygają tak jak chcą”, i przewrotnie zapytała: czego jeszcze nie zrobił Lech Kaczyński?
Borowski Marcinkiewicza pytał o politykę kadrową i o to, jak się dziś czuje z faktem, że powołał do rządu Romana Giertycha. Marcinkiewicz odpowiadał „patrząc w oczy i nie tylko", że "takie dyskusje trzeba prowadzić na uniwersytetach, a nie w szkołach podstawowych i przedszkolach".
Marcinkiewicz zauważył, że Borowski w swojej kampanii zwraca się nieustająco tylko do niego. Jest pan dla mnie jak latarnia morska – odparł Borowski. Marcinkiewicz zastanawiał się, czy kandydat Lewicy i Demokratów zawarł koalicję z kandydatką PO, czy dopiero się przygotowuje do porozumienia. Borowski szczerze wyznał, że rozmów na ten temat nie było, a co będzie, to się okaże, natomiast dystans do Marcinkiewicza jest większy, bo reprezentuje ekipę rządzącą, do której lider SdPl ma stosunek wielce krytyczny. Panie Kazimierzu, co ja będę dużo mówił, darzę pana ogromną sympatią. Tyle, że pan się zapisał do tej partii (PiS) i pan ją reprezentuje, i z polecenia swojego szefa został rzucony na Warszawę. To budzi nieufność i nie daje nadziei, że coś się zmieni. Dlatego do pana jest mi zdecydowanie dalej, niż do pani Gronkiewicz-Waltz. Na pytanie organizatorów, co zrobią kandydaci w wypadku przegranej, Borowski mówił, że jak nie dostanie żadnych głosów, to się zapłacze. Gronkiewicz-Waltz przyznała, że wyznaje
zasadę „co cię nie zabije, to cię wzmocni”, a ponieważ jest kobietą sukcesu, nie boi się porażek. A na warszawiaków się nie obrazi, bo kocha Warszawę i pozostanie "wiernym" posłem warszawskim. Z kolei Marcinkiewicz wyznał, że wierzy w sukces. Żeby wygrywać, żeby doprowadzać do rozwiązań, które chce się wprowadzić, trzeba tworzyć atmosferę sukcesu, to jest bardzo ważne, dlatego zakładam sukces, uważam, że to jest połowa sukcesu, w każdym innym przypadku, jak pokazało moje dotychczasowe życie polityczne zachowam się honorowo.
Egzamin pisemny i ustny – pytania „jak dla przewodnika”
W części pisemnej „egzaminu na prezydenta”, kandydaci odpowiadali na szczegółowe pytania dotyczące historii, gospodarki i infrastruktury Warszawy, pytania, "jak dla przewodnika", jak je określiła posłanka PO – m.in. o to, ile miejsc liczy stadion Legii, którą rocznicę utworzenia UW obchodzimy w tym roku, jaka jest cena biletu jednorazowego studenckiego komunikacji miejskiej. W części ustnej nie było lepiej, bo padły pytania o ilość stacji metra, największe źródło dochodów budżetowych miasta, długość tras autobusowych, wysokość podatku za metr kwadratowy od prowadzenia działalności gospodarczej.
W części pisemnej bezkonkurencyjna okazała się kandydatka PO, która udzieliła poprawnych odpowiedzi na 4 z 5 pytań. Choć Borowski trochę od niej ściągał, to tak samo jak Kazimierz Marcinkiewicz, dobrze odpowiedział tylko na 2 pytania. Jeśli chodzi o cześć ustną pierwsze miejsce ex-aequo zajęli Hanna Gronkiewicz-Waltz i Kazimierz Marcinkiewicz, Marek Borowski uplasował się na trzeciej pozycji.
Wolna trybuna – pytania studentów
Ostatnią częścią egzaminu była „wolna trybuna” – kandydaci odpowiadali na pytania nadesłane przez studentów pocztą elektroniczną oraz te padające z sali. Studenci pytali zarówno o kwestie dotyczące ich bezpośrednio, takie jak pomysł budowy miasteczka uniwersyteckiego, organizacja wspólnych Juwenaliów czy opóźnienie rewitalizacji Krakowskiego Przedmieścia, ale też interesowała ich hierarchia ważności spraw dla poszczególnych kandydatów, wprowadzenie jednego wspólnego biletu komunikacji miejskiej dla aglomeracji, usprawnienie komunikacji torowej w Warszawie, długość ścieżek rowerowych, a także czy metro będzie jeździć po 12. W tych sprawach kandydaci byli zadziwiająco zgodni.
Studenci byli też ostrzy – m.in. zapytali Marka Borowskiego, jak polityk, który nie wprowadził swojej partii do Sejmu, może zapewnić sukces Warszawie. Borowski odpowiadał poważnie: Decyzja o wyjściu ze swojej partii, partii którą się tworzyło, jest decyzja życiową, niezwykle trudną. Podjąłem ją ja i moje koleżanki, i koledzy ze świadomością, że nie będzie łatwo. I rzeczywiście w dzisiejszym świecie skomercjalizowanym, nie mając pieniędzy, subwencji, by startować z 6 tys. billboardów i filmami o rodzinie niosącej dywan, albo trzymającej w ręku jabłko, rzeczywiście strasznie ciężko się przebić.Zauważył, że SdPl jest „architektem” szerszego porozumienia lewicy i centrum, buduje nowoczesną europejską centrolewicę. Do tego boju (wyborów samorządowych) staję jako Marek Borowski, ze swoim życiorysem , ze swoimi doświadczeniami, że swoimi zaletami i wadami - dodał.
Hannie Gronkiewicz-Waltz studenci zarzucili, że jej mapa „Warszawy marzeń” wygląda imponująco, ale wszystkich jej postulatów nie da się spełnić nawet w przeciągu 2 kadencji.
Kazimierza Marcinkiewicza pytali z kolei, czy kandydowanie byłego premiera w wyborach samorządowych nie jest „krokiem wstecz”. Marcinkiewicz wybrnął ładnie: Warszawa to miasto o niezmierzonych możliwościach, o szansie jeszcze większej niż szanse Polski. Jestem pewien, że to doświadczenie, które zdobyłem w czasie 9 miesięcy jako premier rządu, byłoby dla mnie chlubą wykorzystać dla Warszawy. Przypomniał, że ma doświadczenie samorządowe, bo w końcu lat 90. razem z Janem Rokitą prowadził komisje nadzwyczajną sejmową opracowującą reformę samorządową kraju. Pracowaliśmy nad ok. 190 ustawami prawa materialnego, które opracowywaliśmy, by wdrożyć reformę samorządową. Samorząd znam z tamtej pracy naprawdę doskonale. Po tym wyznaniu pozostali kandydaci również przypomnieli swoje doświadczenia samorządowe – Hanna Gronkiewicz-Waltz jest współautorką pierwszej ustawy o samorządzie z roku 1990, Borowski natomiast autorem ustawy o wielkich miastach z 1995 roku.
Dlaczego warto zajmować się polityką
W finale debaty kandydaci na prezydenta stolicy zostali poproszeni o kilka słów zachęty dla młodych ludzi, by zajęli się polityką. Zaczął Borowski: Ciężko dziś zachęcać kogokolwiek do zajmowania się polityką, bo polityka to jest to, co widzimy w telewizji. Jeśli ktoś ma pasję to od tej polityki przyjdzie. Lider SdPl zachęcał więc raczej do działalności publicznej, żeby się "nie zamykać w sobie" i „przezimować”, bo „zły okres w polityce wkrótce się skończy”.
Marcinkiewicz przypomniał fragment piosenki, której słuchał w Wolnej Europie: „polityka dla mnie to w kryształach pomyje”. Zaznaczył, że kiedy podejmował decyzję o karierze politycznej, to z założeniem, by temu stwierdzeniu zaprzeczyć. Jestem przekonany, że jest to możliwe, że jest w Polsce trochę polityków, którzy są uczciwi, kochają Polskę, pracują dla niej bardzo ciężko, którzy nie hańbią polityki, tylko czynią to, czym polityka jest naprawdę, czyli troską o dobro wspólne. 10 milionów młodych ludzi w wieku 15-30 lat to ogromny kapitał, który musi wydać polityków, musi przejąć odpowiedzialność za rozwój Polski, musi dokonać w sobie tego wysiłku - przekonywał.
Kandydatka PO podkreślała, że świat polityki nie jest gorszy od innych, tylko bez przerwy filmowany, i dobrze bo powinien być przejrzysty. Wierzyłam, że komunizm upadnie i zawsze od dziecka chciałam być politykiem, zawdzięczam to mojemu ojcu - wyznała. Posłanka PO zwróciła uwagę, że rola jednostki w polityce jest ogromna i jeśli ktoś ma w tym kierunku pasję, niech działa w polityce. Podkreśliła, że młodzi ludzie stoją obecnie przed ogromną szansą, której nie miały poprzednie pokolenia. Polska i Polacy nie tylko są w stanie się dobrze rządzić, ale mieć ogromny wpływ na Unię Europejską. Barosso powiedział: 'Bruksela to nie oni – Bruksela to my' - i w to musicie wierzyć- dodała.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska