PolskaKandydaci na dyrektorów muszą odciąć się od komunistycznego dziedzictwa

Kandydaci na dyrektorów muszą odciąć się od komunistycznego dziedzictwa

Kandydaci na dyrektorów szkół, którzy nie
odetną się od komunistycznego dziedzictwa nie będą powoływani na
te stanowiska - powiedział podczas konferencji prasowej
w Łodzi wiceminister edukacji narodowej Mirosław Orzechowski.
Zdaniem Orzechowskiego, "ZNP jest politycznym partnerem
SLD i nie odciął się od komunistycznego dziedzictwa".

17.03.2007 11:20

Chodzi o to, żeby kandydat na dyrektora powiedział publicznie, że nie ma nic wspólnego z organizacją, która jest w Polsce nielegalna i przestępcza. Przeszłość ZNP jest niestety mroczna i dotyczy każdego okresu politycznego i historycznego powojennej Polski - mówił wiceminister.

Według niego o tym, czy dany kandydat na dyrektora szkoły "odciął się od przeszłości komunistycznej", będą rozstrzygać reprezentanci kuratorów. Na pytanie dziennikarzy, czy osoba startująca w konkursie na dyrektora, będzie musiała także zrezygnować z członkostwa w ZNP, odpowiedział, że nie będzie to konieczne.

Orzechowski tłumaczył, że ma prawo pytać kandydata na eksponowane stanowisko, czy był agentem i współpracował z tajnymi służbami totalitarnego państwa, jak i o to, czy popiera organizację z "mroczną przeszłością".

Wiceminister podczas konferencji skrytykował manifestację ZNP zorganizowaną w Warszawie, przeciwko polityce edukacyjnej rządu. ZNP, wzorem dawnej komuny, kiedy to za udział w pochodzie fundowano setkę wódki i serdelka, za udział w manifestacji oferuje gratyfikacje 25 zł. Mam nadzieję, że to jedna z ostatnich typowo komunistycznych manifestacji, gdzie wynajmuje się ludzi, dowozi się ich autokarami, tylko po to, żeby zrealizować polityczny pogląd - powiedział Orzechowski.

Sprawę finansowania manifestacji - jak poinformował Orzechowski - zbada prokuratura.

Zdaniem wiceministra, związkowe pieniądze są źle wykorzystywane - nie przeznacza się ich na pomoc emerytowanym nauczycielom.

Orzechowski zapowiedział, że 2 kwietnia w Warszawie odbędzie się manifestacja w obronie życia.

W Warszawie ruszyła manifestacja nauczycieli. Manifestanci z ZNP będa protestować pod Sejmem, kancelarią premiera i Ministerstwem Edukacji Narodowej. Chcą w ten sposób pokazać swój sprzeciw wobec działań Romana Giertycha. Zdaniem szefa ZNP Sławomira Broniarza polityka edukacyjna szefa resortu jest szkodliwa.

Na manifestację przybyli nie tylko nauczyciele, ale także inni pracownicy oświaty, rodzice i samorządowcy. Broniarz wskazał na zapowiedzi Ministerstwa Edukacji, które w dniu manifestacji otoczy budynek MEN specjalnym ogrodzeniem. Zdaniem szefa ZNP pokazuje to postawę ministra wobec nauczycieli. Jest to wydarzenie bez precedensu. Minister nie chce rozmawiać z manifestującymi, traktuje nas jako wrogów, przed którymi muszą go bronić kordony policji i specjalne zasłony. Tego nigdy nie było. - powiedział Broniarz.

ZNP krytykuje Giertycha m.in. za składanie pustych obietnic, edukacyjne równanie w dół, niewłaściwą politykę kadrową oraz dzielenie środowiska nauczycielskiego na lepszych i gorszych, do których mieliby należeć członkowie ZNP.

Według organizatorów w manifestacji bierze udział około 12 tysięcy osób, według policji 10 tysięcy.

Sławomir Broniarz - prezes Związku Nauczycielska Polskiego - nie zgadza się z zarzutami wiceministra. Zdaniem Broniarza, każdy terenowy oddział ZNP mógł podjąć uchwałę, że za dojazd zapłaci z własnych pieniędzy nauczycielom.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)