Kanadyjska policja raziła Polaka pięć razy, a nie dwa
Robert Dziekański, Polak, który w ubiegłym roku zginął na kanadyjskim lotnisku, był rażony paralizatorem pięciokrotnie, a nie dwukrotnie jak wcześniej podawała policja - dowiedział się serwis tvp.info.
Z raportu ujawnionego przez kanadyjską policję, do którego dotarł tvp.info, wynika, że Polaka rażono "wielokrotnie". W dalszej części dokumentu uściślono, że porażono go pięciokrotnie w ciągu zaledwie 31 sekund. Trzy pierwsze uderzenia były w tzw. trybie testowym (krótkie porażenia), dwa następne w trybie ogłuszającym (powodującym dodatkowo ból w miejscu porażenia).
Badania w niezależnym laboratorium potwierdziły, że użyty przez policjanta paralizator był w pełni sprawny. Analizy były konieczne, bo policjant, który użył urządzenia tłumaczył, że użył go wielokrotnie bo wydawało mu się, że szwankuje i nie dotyka ciała Polaka. Potwierdzać to miał specyficzny dźwięk wydawany przez paralizator.
Policja wyjaśnia, że początkowo myślała, iż urządzenia użyto dwukrotnie. Taka informacja trafiła do mediów. Śledczy nie prostowali jej aż do teraz, tłumacząc to dobrem śledztwa.
Do tragicznego wydarzenia doszło w październiku 2007 r. Polak, który do Kanady przyjechał odwiedzić matkę nie znał języka angielskiego i nie umiał wydostać się z lotniska w Vancouver. Po ponad 10 godzinnym oczekiwaniu był tak wyczerpany, że próbował przekroczyć bramkę i z nie wiadomych przyczyn rzucił w przesuwane drzwi krzesłem. Przybyli na miejsce policjanci, porazili Polaka paralizatorem. Mężczyzna zmarł na miejscu. W ostatni piątek policja poinformowała, że funkcjonariusze biorący udział w zdarzeniu nie poniosą żadnych konsekwencji.
Karolina Woźniak