Kanada wyjaśni, dlaczego odmówiła azylu rodzinie chłopca, który utonął u wybrzeży Turcji
Władze Kanady znalazły się w czwartek w ogniu krytyki, gdy okazało się, że odmówiły azylu rodzinie syryjskiego chłopczyka Aylana Kurdiego, którego ciało morze wyrzuciło na brzeg w Turcji. Szef resortu imigracji Chris Alexander obiecał wyjaśnić decyzję władz.
Na pierwszych stronach gazet i w mediach społecznościowych w czwartek znalazło się zdjęcie, na którym widać zwrócone twarzą do ziemi ciało trzyletniego Aylana Kurdiego, wyrzucone na plażę w Bodrum, na południowym wschodzie Turcji. Niewielka łódka, jaką jego rodzina próbowała przedostać się przez Morze Śródziemne do Europy, zatonęła. Zginął także pięcioletni brat Aylana i jego matka.
Mieszkająca w Vancouver ciotka chłopca ubiegała się o azyl w Kanadzie dla jego rodziny, zaoferowała też, że zostanie ich sponsorem.
Alexander powiedział, że zdjęcia Kurdiego "złamało serca ludziom na całym świecie". Dodał, że Kanada jest jednym z najbardziej "szczodrych państw", jeśli chodzi o liczbę przyjmowanych imigrantów w stosunku do rozmiarów swej populacji.
Według źródeł rządowych priorytetem Alexandra jest teraz "ustalenie faktów dotyczących tej sprawy".
Konserwatywny rząd premiera Stephena Harpera, który właśnie zabiega o reelekcję w wyborach zaplanowanych na 19 października, był już wcześniej wielokrotnie krytykowany za bardzo surową reformę przepisów dotyczących uchodźców.
- Opozycja zarzuca mu, że zignorował apele organizacji pozarządowych i wspólnoty międzynarodowej, których zdaniem powinien był on zrobić więcej dla uchodźców - powiedział lider opozycyjnej Partii Liberalnej Kanady Justin Trudeau.
Ojciec Aylana, Abdullah Kurdi, powiedział tureckim mediom, że pragnie pochować żonę i synów w Kobane - w tym mieście, w walkach z Państwem Islamskim, zginęło już 16 członków jego rodziny.
Abdullah Kurdi wyjaśnił, że po wypłynięciu, mniej więcej 500 metrów od brzegu, łódź, na której znajdowała się jego rodzina, zaczęła nabierać wody, a potem tonąć. - Dłonie dzieci wymsknęły mi się z rąk, chcieliśmy wydostać się z łodzi, ale zabrakło powietrza. Wszyscy starali się uciec, nie mogłem nic zrobić, żeby żona i dzieci usłyszały mój głos - opowiadał.