Kamień, który nie wszystkich poruszył. Symboliczne upamiętnienie polskich ofiar w Berlinie
W Berlinie, nieopodal Bundestagu, stanął "Kamień Pamięci dla Polski 1939–1945". Masywny głaz narzutowy z tablicą w trzech językach ma upamiętniać polskie ofiary nazizmu i niemieckiej okupacji. To gest, który miał połączyć pamięć z symbolem, ale zamiast jedności – wywołał dyskusję, a nawet polityczny zgrzyt.
W cieniu Bundestagu i niemieckiej historii stanął kamień – dosłownie i symbolicznie. "Kamień Pamięci dla Polski 1939–1945" miał być gestem pojednania i szacunku wobec ofiar nazistowskiej agresji, ale już w dniu odsłonięcia stał się czymś więcej: źródłem kontrowersji, emocji i pytań. Czy symbol wystarczy, gdy brak konkretów? Czy pamięć można zamknąć w kamieniu – tymczasowym i na marginesie głównych europejskich narracji?
Pamięć tymczasowa
Choć nikt nie podważa tragicznego wymiaru polskich strat w II wojnie światowej, reakcje na berliński kamień są podzielone. Sam fakt jego odsłonięcia nie powinien dziwić – dyskusja o stworzeniu w Berlinie miejsca pamięci dla Polski toczy się w Niemczech od 2017 roku, a Bundestag formalnie poparł ten projekt już w 2020 r. Dlaczego więc pomnik, który właśnie się pojawił, budzi tak wiele emocji? Bo nie jest ostateczny.
To tymczasowa forma – skromna, surowa, może nawet zbyt oszczędna, jak na cierpienie milionów obywateli II RP. Ma stać przez pięć lat, a potem, jeśli administracyjna machina ruszy z miejsca, ustąpić miejsca Domowi Polsko-Niemieckiemu – instytucji pamięci, edukacji i spotkania. Ale czy powstanie na czas? Czy w ogóle powstanie?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Kurs na ostre zwarcie". Plan PSL na współpracę koalicji z Nawrockim
Kamień niezgody
Prawicowi politycy w Polsce nie kryją oburzenia. Dla Arkadiusza Mularczyka "Kamień Pamięci" to "symbolicznie niegodny" gest wobec polskich strat. Piotr Müller nie kryje zażenowania – jego komentarze pełne są emocji, ale i wyczuwalnej bezsilności wobec braku realnych działań. W ich oczach 30-tonowy głaz to raczej kamień milowy zaniechania niż zadośćuczynienia.
Z kolei przedstawiciele rządu podkreślają wagę symbolu. Hanna Wróblewska, ministra kultury, mówiła o "odwadze spojrzenia w przeszłość" i o zobowiązaniu wobec ofiar oraz przyszłych pokoleń. Ale nie jej słowa wybrzmiały najgłośniej, lecz uwagę przykuły... jej buty. Sportowe obuwie podczas uroczystości stało się dla niektórych ważniejsze niż sama istota wydarzenia. Kiedy forma przyćmiewa treść, trudno o refleksję.
Co dalej?
Trudno nie odnieść wrażenia, że wciąż balansujemy między gestem a czynem. "Kamień Pamięci" to gest – ważny, ale niewystarczający. Polacy zasługują na godne, trwałe miejsce pamięci w samym sercu Niemiec, z pełnym kontekstem historycznym i szacunkiem dla skali cierpienia. Ale czy Niemcy są na to gotowi? Czy my, jako społeczeństwo, mamy wystarczającą siłę przebicia i cierpliwość, by ten proces doprowadzić do końca?
Na razie mamy kamień. Znak pamięci. Ale też dowód, że pamięć – zwłaszcza ta wspólna, między narodami – nigdy nie jest jednowymiarowa. Może dlatego tak trudno ją ukształtować w trwałą formę.
Źródła: Wydarzenia Interia, Wprost, Fakt, Wiadomości Onet