PolskaKalinowski: nie mam poczucia porażki

Kalinowski: nie mam poczucia porażki

Naprawdę oddałem cały swój czas,
energię i wiedzę Stronnictwu, przy okazji też trochę Polsce.
Uważam, że ta moja prawie siedmioletnia zmiana była dobrą zmianą
dla Stronnictwa - powiedział w rozmowie z PAP Jarosław Kalinowski,
który podczas wtorkowego kongresu zrezygnował z ubiegania się o
ponowny wybór na szefa Stronnictwa.

Obraz

PAP: Kiedy podjął pan decyzję, że nie będzie ubiegał się o przywództwo w partii?

Jarosław Kalinowski: Rozważałem taką możliwość wiele miesięcy temu. Zapyta pani:"dlaczego pan wcześniej tego nie powiedział?" Bo tu chodzi o przyszłość Stronnictwa. Nie o wybór osoby, ale o pewien charakter, pewną linię. Bardzo szanuję mojego dotychczasowego kontrkandydata, kolegę Janusza Wojciechowskiego, ale uważam, że może być lepiej. Oczywiście, jak wygra, będę wspierał prezesa, niezależnie, kto nim będzie. Natomiast szczerze wyraziłem moją ocenę sytuacji i kierunek, jaki powinniśmy przyjąć.

PAP: Jaki argument przeważył, że nie zdecydował się pan ubiegać o dalsze kierowanie Stronnictwem?

Jarosław Kalinowski: Trudno dziś ważyć. Ale ja mógłbym wygrać. Nie wiem, 5-10 procentami. Dla mnie najważniejsze nie było pytanie, "kto dziś wygra na kongresie", tylko "co będzie po kongresie z naszym Stronnictwem". Wiem, że z niektórymi moimi kolegami różniliśmy się, razem też pracowaliśmy, ale dziś zarysowały się pewne niebezpieczne podziały. Wiem, że gdybym wygrał, to aby zdyscyplinować pracę Stronnictwa, trzeba byłoby używać drastycznych środków. Uważam, że one mogłyby nie pomóc, tylko zaszkodzić. Szukałem najlepszego wyjścia dla partii.

PAP: Liczył się pan z tym, że gdyby nadal kierował PSL, wewnętrzne podziały mogłyby się pogłębić i mogłoby dojść do rozpadu partii?

Jarosław Kalinowski: Mogłyby się ciągnąć te problemy, z którymi borykamy się od wielu miesięcy. Naprawdę to myślenie "co po kongresie" było dla mniej najważniejsze.

PAP: Jeśli Janusz Wojciechowski zostanie prezesem, to nie będzie sporów wewnętrznych? Pan nie przejdzie do wewnętrznej opozycji?

Jarosław Kalinowski: Jeśli Wojciechowski zostanie prezesem, będę prezesa wspierał. Bardzo jasno mówiłem, że jest demokracja, kongres wybiera prezesa, a Rada Naczelna podejmuje generalne decyzje. I tam jest miejsce na dyskusje, wyrażanie opinii, na spory. Jeśli decyzja będzie podjęta większością głosów, w sposób demokratyczny, to po niej, niezależnie czy moje zdanie było z większością, czy z mniejszością, ja muszę się podporządkować większości.

PAP: Na czym w pierwszych miesiącach po wyborze musi się skoncentrować nowy prezes PSL?

Jarosław Kalinowski: Wielka praca w terenie i aktywność parlamentarna. Parlament jest tym okienkiem, przez które społeczeństwo obserwuje naszą aktywność. Na pewno (nowy prezes) będzie wolny od tych dotychczasowych dyskusji i naprawdę jest możliwość, by nasz potencjał wykorzystać dla dobra Stronnictwa.

PAP: Czy nie ma pan - po niemal 7 latach kierowania PSL - poczucia pewnej porażki, odchodząc w takich okolicznościach?

Jarosław Kalinowski: Nie mam poczucia porażki. Naprawdę oddałem cały swój czas, energię i wiedzę Stronnictwu, przy okazji też trochę Polsce. Uważam, że ta moja prawie siedmioletnia zmiana była dobrą zmianą dla Stronnictwa. Natomiast dzisiaj notowania mamy chwilowo nieciekawe ze względu również na uwarunkowania zewnętrzne, ale i te nasze, o których tyle mówiliśmy. Ale naprawdę liczy się wynik wyborczy. Do wyborów parlamentarnych mamy prawie rok. Przed nami wybory europejskie: to jest prawdziwy sprawdzian. Jestem przekonany, że nastąpi mobilizacja wewnętrzna, że razem po tym kongresie będziemy dźwigać PSL.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)