Kaczyński znów pokazuje, że jest dziś słabym, odklejonym przywódcą [OPINIA]
W zeszłym tygodniu w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes Kaczyński powiedział, że w kwestii pandemii "nie ma sensu wprowadzać restrykcji, skoro nie da się sprawić, by były stosowane". Taka pojedyncza wypowiedź mogłaby być przejęzyczeniem, skrótem myślowym, nieszczęśliwym sformułowaniem. Dzisiejszy wywiad lidera PiS dla Interii pokazuje jednak, że była czymś innym: deklaracją politycznej filozofii najważniejszej osoby w obozie władzy w środku czwartej fali pandemii, tuż przed spodziewaną piątą.
27.12.2021 17:07
W rozmowie z Marcinem Fijołkiem i Piotrem Witwickim Jarosław Kaczyński wielokrotnie deklaruje, że on co prawda widzi sens bardziej restrykcyjnej polityki covidowej, ale co z tego, skoro państwo nie ma jej jak wyegzekwować.
Innymi słowy, lider PiS po raz drugi w ciągu ostatnich kilku dni właściwie przyznaje, że państwo abdykuje z walki z pandemią. Nie po raz pierwszy w ostatnich miesiącach udziela też wywiadu, w którym jawi się jako słabnący przywódca, coraz bardziej odklejający się od rzeczywistości.
Panie, a co rząd może?
W rozmowie z Interią Kaczyński zachęca do szczepień i oświadcza, że nie miałby żadnego problemu z tym, by przed wejściem do kościoła pokazać certyfikat covidowy, musiałby go tylko wcześniej sobie wydrukować. Prezes zapowiada nawet, że w obliczu nowego, wyjątkowo zaraźliwego wariantu wirusa, Omikronu, "jest gotowy na wszystko", w tym "pójście na całość", czyli wprowadzenie obowiązku szczepień. Jednocześnie pytany o konkretne, skromniejsze rozwiązania odpowiada, rozkładając ręce, że przecież i tak nie ma ich jak wyegzekwować. Prezes ilustruje to anegdotką o pracującym w stolicy i mieszkającym na wsi znajomym: "na mszy w mieście - wszyscy mają maseczki, w Warszawie też, ale na wsi tylko on. I teraz niech pan spróbuje tych ludzi zmusić, ludzi, na których w jakiś sposób wpływa opowieść kompletnie oderwana od rzeczywistości".
Podobne tłumaczenia brzmią bardzo zabawnie w ustach kogoś, kto połowę kariery politycznej spędził atakując oponentów za ich rzekomy "imposybilizm" i abdykowanie przed stojącymi przed Polską wyzwaniami. Kaczyński tymczasem w sprawie pandemii nie tylko bezradnie rozkłada ręce, ale też tłumaczy słabość państwa w sposób, który budzić może wyłącznie zdumienie. Winą za niezdolność państwa do wyegzekwowania pandemicznych obostrzeń obarcza bowiem… opierające się reformom sądy: "Ludzie muszą się szczepić, to sprawa podstawowa. Trzeba się zastanowić, biorąc pod uwagę realia i niechęć znacznej części społeczeństwa, co możemy tutaj zrobić. Wracam do sprawności państwa: sądy są tutaj ostatnią instancją - bez ich zreformowania, namówienia, by przestrzegały prawa […] trudno o zmianę". To kuriozalna diagnoza, problemem nie jest to, że walkę z wirusem blokują sądy, ale to, że PiS przestraszone części własnego elektoratu i jego reprezentantów w Sejmie, boi się przegłosować odpowiednich ustaw.
Kaczyński sam przyznaje w wywiadzie, że faktycznie problemem jest obecność w klubie PiS osób, które w sprawie pandemii uniemożliwiają przyjęcie sensownych rozwiązań. Szkoda, że prowadzący nie docisnęli prezesa PiS w tej sprawie. Że nie zapytali o to, kto właściwie ponosi odpowiedzialność za to, że antyszczepionkowcy i populiści kwestionujący ustalenia nauki znaleźli się na listach PiS? Czy aby nie prezes największej partii, tworzącej Zjednoczoną Prawicę? I czy faktycznie Kaczyński jako lider partii jest tak słaby, że nie ma żadnych narzędzi, by w kwestii dosłownie dotyczącej zdrowia i życia setek tysięcy ludzi powstrzymać oszalały ogon od machania partyjnym psem?
W krzywym zwierciadle obsesji
Premier ds. bezpieczeństwa przyznaje przy tym w rozmowie z Fijołkiem i Witwickim, że Sejm mógłby przyjąć bardziej ambitną politykę covidową, gdyby rząd poparła opozycja. Sam jednak o opozycji wypowiada się w tym samym wywiadzie tak, by spalić wszelkie mosty i wykluczyć możliwość współpracy. "Ona jest totalna, nie respektuje reguł w żadnej dziedzinie. Jest gotowa atakować nawet zmarłych w tragicznych okolicznościach, jest gotowa namawiać inne kraje do działania przeciwko Polsce" – mówi w wywiadzie o swoich politycznych oponentach.
Nietrudno zgadnąć, którego konkretnie "zmarłego w tragicznych okolicznościach" prezes Kaczyński ma na myśli. Jak widać, ponad jedenaście lat po Smoleńsku, ciągle żyje katastrofą i urazami, jakie rozwinął w sobie po niej do opozycji. Nie jest to dobra podstawa do prowadzenia polityki w okresie, gdy nadzwyczajna sytuacja pandemiczna wymagałyby raczej współpracy niż totalnej wojny rządu z niepopierającymi go partiami.
Nie tylko uprzedzenia wyrosłe na smoleńskim gruncie zniekształcają obraz rzeczywistości prezesowi Kaczyńskiemu, ale także jego poczucie marginalizacji z czasów długich lat spędzonych w opozycji. Pytany o "Lex TVN", przekaz TVP, nacisk PiS na wolne media, Kaczyński bagatelizuje wszystkie te problemy i przedstawia się jako ofiara nieprzyjaznych, sprzyjających opozycji mediów. "W dalszym ciągu istnieje w mediach zdecydowana przewaga opozycji. […] Oprymowani w mediach są w Polsce nie tamci, tylko my" – mówi prezes Kaczyński, jakby Orlen nie kupił mediów lokalnych i nie obsadził ich sympatyzującymi z PiS redaktorami, jakby TVP nie budowało zupełnej równoległej rzeczywistości informacyjnej, jakby spółki Skarbu Państwa nie wspierały hojnie najbliższych PiS tygodników opinii. Jakby był raczej rok 2011 niż 2021.
Premier Kaczyński dał także wyraz swoim starym obsesjom, mówiąc o Niemczech i Unii Europejskiej. Zdaniem lidera PiS, w Niemczech demokracja jest wyłącznie fasadowa, a wolność słowa – w przeciwieństwie do Polski – w zasadzie nie istnieje. TSUE z kolei atakuje Polskę swoimi orzeczeniami w sprawie reform wymiaru sprawiedliwości, bo za bardzo urośliśmy w siłę w ostatnich latach, a Zachód nie jest w stanie tego zaakceptować. Gdy przyjmie się tak ekscentryczne założenia, faktycznie można uznać, że pragmatyczna polityka europejska polega na budowaniu sojuszy z proputinowską skrajną prawicą, z Marine Le Pen, przekonaną, że Ukraina leży w rosyjskiej strefie wpływów, na czele.
Bezradne przywództwo bez wizji i inicjatywy
Podsumowując, ciągle najważniejszy polityk w Polsce wie, że państwo powinno prowadzić bardziej ambitną politykę w sprawie pandemii, ale nie wierzy, by było ją w stanie wyegzekwować. Obwinia za to sądy, choć chyba zdaje sobie sprawę, że problemem są jego właśnie posłowie i posłanki. Nie jest w stanie odnaleźć się w głównym nurcie polityki europejskiej, więc za pragmatyczne uznaje budowanie sojuszu z egzystującymi na jej marginesach, zapatrzonymi w Kreml populistami. W sprawie mediów do powiedzenia ma głównie to, że PiS ciągle jest w nich "oprymowane".
W wywiadzie dla Interii po raz kolejny widać, jak słabe jest przywództwo Kaczyńskiego, jak zagubione wobec stojących dziś przed Polską wyzwań. Prezes PiS jawi się w wywiadzie jako człowiek zmęczony, niezdolny przedstawić żadnej wizji na przyszłość, żadnej strategicznej inicjatywy. PiS miał tę wizję, gdy wygrywał w 2015 roku: socjalna korekta III RP, skromna władza bliżej ludzi, równomierny rozwój, uwzględniający potrzeby mniejszych ośrodków, nie tylko wielkich miast, polityka symboliczna pozwalająca Polakom celebrować dumę z własnej historii. Ta wizja się wyczerpała, żadnej nowej w PiS nie widać. Co najgorsze, nie widać też energii i pomysłów, jak poradzić sobie z obecnymi tu i teraz problemami, na czele z pandemią.