Kaczyński wystraszył się Brauna. Partia szykuje "desant" na wschód i południe kraju
Jarosław Kaczyński obawia się Grzegorza Brauna. Dlatego wymyślił plan: wyśle w kolejnych wyborach na ścianę wschodnią najbardziej radykalnych polityków swojego ugrupowania, by odbić zawiedzionych wyborców PiS, którzy dziś są za Konfederacją Korony Polskiej. - Mamy zakładać biura poselskie, być w terenie, odzyskać wiarygodność - przyznają źródła z PiS.
- Koalicja z Braunem jest wykluczona - zadeklarował w tym tygodniu europoseł PiS Adam Bielan w rozmowie z "Otwartą Konserwą". - Powiedział to, co myśli prezes Kaczyński: o współpracy z Braunem nie ma mowy - dopowiada nasz rozmówca z PiS.
Inny działacz przyznaje: - Na Nowogrodzkiej wiedzą, że wizja wspólnych rządów z Braunem czy Mentzem to idealny straszak dla Tuska. I on ten straszak będzie wykorzystywał: "patrzcie, jak nie ja, to przyjdzie po was skrajna prawica".
Dlatego PiS chce ten straszak "rozminować". Co więcej, Braun odebrał w ostatnich latach część wyborców PiS-owi, a jednocześnie dla władz PiS - jako polityk i człowiek - jest nieakceptowalny. Dlatego też centrala partii nie chce z Braunem współpracować i wyklucza z nim możliwość rządzenia; jedyne, czego chce, to odzyskać wyborców, którzy przeszli do Brauna w ostatnich dwóch latach.
Poranne pasmo WP. Gośćmi: Tobiasz Bocheński, Marek Sawicki i Łukasz Pawłowski
To może być jednak karkołomna misja - podkreślają analitycy. Ale też niektórzy politycy PiS, którzy zdają sobie sprawę z trudnego położenia, w jakim znajduje się ich formacja. - A będzie jeszcze gorzej - przyznaje jeden z posłów. I to m.in. z przyczyn obiektywnych - takich jak demografia. - Z nią przegrywamy, nasi wyborcy umierają, młodzi przechodzą do Konfy, a my jesteśmy partią geriatryczną - nie ukrywa jeden z rozmówców.
Część seniorów (ale nie tylko, bo jego wyborcy to głównie osoby przed 60. rokiem życia) wspiera dziś Grzegorza Brauna. To może być nawet 6-7 proc. wyborców PiS z kilku ostatnich elekcji wyborczych.
Publicznie politycy PiS zdają się nie zauważać zagrożenia. Mówią - jak Adam Bielan - iż "nie widzą możliwości, by przegrać z KO", a przewaga PiS nad KO to w "wewnętrznych sondażach" PiS aż 5 punktów procentowych (wedle europosła Bielana i partyjnych badaczy).
- Walczymy o to, by wygrać na tyle wysoko, by samodzielnie rządzić. To jest nasz cel. Nie planujemy żadnych koalicji - zaznacza polityk PiS Jacek Sasin. Jak dodaje, "chcemy zagrzewać do boju i unikać tematów, które działają demobilizująco".
- Naszym ludziom mówimy: mamy dziś w sondażach 30 proc., w wyborach mieliśmy 35 proc., a możemy mieć 40 proc., bo historia ostatnich lat pokazała, że takie wzrosty są możliwe - powiedział Sasin w TVN24. - Jeśli byśmy patrzyli wyłącznie na sondaże, to prezydentem byłby Rafał Trzaskowski, a nie Karol Nawrocki - ocenił.
PiS traci miliony głosów
II tura wyborów prezydenckich to jednak zupełnie inna historia. By realnie oddać sytuację, w której znajduje się PiS, należy odnieść się do I tury wyborów prezydenckich z 18 maja 2025. Eksperci podkreślają, że to one zwykle dobrze oddają także bieżące preferencje partyjne.
Popierany w nich przez PiS Karol Nawrocki uzyskał o ok. 1,8 miliona głosów mniej, niż PiS w wyborach parlamentarnych roku 2023. I o ponad 2,5 miliona głosów mniej niż Andrzej Duda w I turze prezydenckiej elekcji roku 2020. W 2023 roku PiS uzyskało zaś o ponad 800 tys. głosów mniej niż Andrzej Duda w 2020 roku w I turze.
Prawie 3 mln głosów w 2025 r. zebrał kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen. Ponad - 1,2 milionów Grzegorz Braun. - Dziś do Mentzena i Bosaka idą prawicowi normalsi, do Brauna - prawicowy beton - zauważają partyjni spece od badań.
Słowem: w ciągu pięciu lat PiS-owi ubyło co najmniej ok. 2,6 miliona wyborców. A - jak zauważył analityk Marcin Palade - Karol Nawrocki w 2025 roku "pozbawił" partię 1,8 mln głosów w stosunku do wyborów parlamentarnych z 2023 roku.
Ten odpływ postępuje - i to w kierunku wrogich PiS-owi partii prawicowych. - To, że wyborcy PiS i Jarosława Kaczyńskiego są względem tej formacji szczególnie lojalni, jest mitem. Okazało się, że partia Grzegorza Brauna powstaje prawie z niczego. Braun nie miał superwidocznej kampanii wyborczej, a dostał 6 proc. głosów. Jego partia notuje dziś nawet 7 proc. - podkreśla w rozmowie z WP szef OGB Łukasz Pawłowski.
Jednocześnie dodaje, że poparcie dla Konfederacji ustabilizowało się na pewnym poziomie, bo "dużo więcej nie da się wycisnąć z młodych wyborców, szczególnie do 40. roku życia".
Groźny Braun
Jak przyznaje prezes OGB, "dużo groźniejszy jest dziś dla PiS Grzegorz Braun i jego formacja". - Wyborcy partii Brauna to niemal w stu procentach wyborcy PiS z 2023 roku. Ci wyborcy są zmęczeni partią Kaczyńskiego. Braun, jak wskazują badania, może być niezbędny do stworzenia koalicji na prawicy. A taka koalicja byłaby bardzo niestabilna - wskazuje Łukasz Pawłowski.
Słowem: partia Grzegorza Brauna może być języczkiem u wagi po kolejnych wyborach. I od niej może zależeć większość sejmowa.
- Jeśli Braun miałby być jedyną możliwością dla PiS, to nie takie koalicje już w przeszłości widzieliśmy. Ale pewnie wiązałoby się to z dużą niestabilnością, konfliktami, niezadowoleniem społecznym. To jeden z argumentów Donalda Tuska: PiS będzie rządzić z Braunem, a to ma mobilizować wyborców koalicji. To bardzo trudna sytuacja dla PiS - konkluduje prezes OGB.
Dlaczego PiS traci wyborców na rzecz Grzegorza Brauna? - Odpowiedzi znów szukałbym w geografii - powiedział "Newsweekowi" prof. Rafał Chwedoruk.
- W wyborach prezydenckich Braun królował na południowym wschodzie Polski szczególnie na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie. Powód jest więc jasny: Ukraina. Poparcie Brauna to cena, jaką PiS płaci za swoją politykę wobec Ukrainy, nieróżniącą się od polityki obozu liberalnego - uważa politolog.
Przyczyn jest więcej. M.in polityka w czasach COVID-19, otwieranie granic dla migrantów, forsowanie piątki dla zwierząt, przyjazna Ukrainie polityka, fiasko na arenie europejskiej i zgoda na Zielony Ład. Dla Brauna i jego ludzi PiS z tych powodów jest partią do bicia. A wyborcy temu biciu przyklaskują.
Nowy plan Kaczyńskiego
Dlatego też Kaczyński - który Brauna nie znosi - ma "plan". Jak słyszymy w PiS, chce wysłać swoich najbardziej radykalnych (choć oni sami wolą określenie: "wiarygodnych") polityków na ścianę wschodnią i na południe Polski. Mają być na listach wyborczych tam, gdzie popularny jest Braun. I odzyskiwać poparcie.
Już niektórzy z polityków PiS - jak Janusz Kowalski reprezentujący dotąd Opolszczyznę - otwierają tam biura poselskie. We wrześniu zauważył to też "Newsweek", ale wtedy obawy Nowogrodzkiej nie były jeszcze tak duże. Teraz są znacznie większe - stąd coraz bardziej intensywne rozmowy wewnątrz partyjnych gremiów.
- Sławek Zawiślak (kiedyś poseł PiS, dziś w kole sejmowym Korony Polskiej - red.) przeszedł od nas do Brauna, Mariusz Kamiński jest w Brukseli. Zwolniło się więc miejsce w takich miastach jak Zamość, Chełm - mówi rozmówca z PiS. Słowem: PiS szykuje na wschód "spadochroniarzy".
Tu warto przypomnieć, że odejście Zawiślaka z klubu PiS - jak pisaliśmy w WP - mogło być "kontrolowane" i miało odbyć się "za zgodą" Nowogrodzkiej. Ale dziś żadnych konszachtów braunistów z PiS nie ma. Przeciwnie.
Za Januszem Kowalskim mają pójść inni. - Prezes niedawno powiedział nam, że musimy zjechać wszystkie gminy, a szczególnie aktywni mamy być na południu i wschodzie Polski. Tam Braun i Konfa są najsilniejsi - mówi poseł PiS. Pytanie, czy ofensywa starej gwardii PiS pomoże odzyskać młodszych i zawiedzionych wyborców, czy przeciwnie?
Działacz PiS: - Pewne jest jedno: podzielona prawica to najlepsza wiadomość dla Tuska.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski