"Kaczyński świadomie pogarsza wizerunek Polski"
- Kaczyński świadomie działa na rzecz pogorszenia wizerunku Polski i Polaków w Europie - mówi Wirtualnej Polsce ekspert ds. Rosji dr Agnieszka Bryc z UMK w Toruniu, komentując w ten sposób krytyczną treść tekstu, jaki Jarosław Kaczyński miał wysłać do ambasadorów i członków Parlamentu Europejskiego. Ekspertka uważa, że taki ruch prezesa PiS naraził Polskę na postrzeganie jej przez pryzmat kompleksów, histerycznej rusofobii i zaściankowości.
Prezes PiS w piśmie zatytułowanym "Sojusznicy i wartości" skierowanym do polityków i środowisk opiniotwórczych na świecie napisał, że UE i USA powinny twardo grać z Rosją - przeciwstawiać się jej działaniom i wesprzeć państwa, które chcą się wydostać z rosyjskiej strefy wpływów.
"Przyjaźni nie buduje się poprzez egoizm; sojuszy nie cementuje się przez zapominanie o sojusznikach" - podkreślił Kaczyński. Zaznaczył, że zarówno Lech Kaczyński, jak i rząd PiS, realizując interesy narodowe i regionalne, zderzali się z polityką zagraniczną Rosji, "która systematycznie odbudowuje swoją strefę wpływów - fakt często pomijany przez amerykańskich i europejskich polityków".
- Tekst Kaczyńskiego zdumiewa emocjonalnością i mnogością ogólnikowych, upraszczających skomplikowaną rzeczywistość międzynarodową opinii – mówi ekspert ds. Rosji dr Agnieszka Bryc i ocenia, że publikacja nie może liczyć na poważny odbiór w kręgach opiniotwórczych, w tym europejskich, rosyjskich czy amerykańskich.
Jej zdaniem posługiwanie się przez prezesa PiS terminami „strefa wpływów” czy „neoimperializm” dowodzi myślenia rodem z okresu zimnej wojny. Zdominowanej przez nieufność i podtrzymywanie atmosfery strachu przed zagrożeniem militarnym. – Taki język dyskwalifikuje z poważnej debaty w szanujących się opiniotwórczych środowiskach europejskich i światowych – mówi Bryc.
Kaczyński pisząc o „systematycznym odbudowywaniu przez Rosję swojej strefy wpływów”, zdaniem ekspertki, zdaje się nie dostrzegać zmian, jakie zaszły w Europie i Rosji chociażby po 2008 roku.
- Wystarczy wskazać na dane makroekonomiczne, które potwierdzają to, co dla obserwatorów i analityków rosyjskiej sceny politycznej jest oczywiste. To, że Moskwy zwyczajnie nie stać, jak o tym pisze w swojej publikacji Kaczyński, na prowadzenie neoimperialnej, asertywnej polityki – mówi Bryc i dodaje, że Kreml doskonale zdaje sobie sprawę z drastycznie ograniczonych możliwości oddziaływania międzynarodowego. Dlatego rosyjska polityka zagraniczna podporządkowana została tzw. ekonomizacji. Kryzys finansowy, który niezwykle silnie uderzył w Rosję unaocznił jej zależność właśnie od parterów europejskich.
Według szefa PiS, zacieśnianie bilateralnej współpracy największych państw europejskich z Rosją, podyktowane względami ekonomicznymi, niesie ze sobą poważne konsekwencje polityczne i zmniejsza znaczenie Unii Europejskiej.
– Rosja potrzebuje Europy znacznie bardziej niż Europa Rosji. Kraje UE posiadają pakiet większościowy w jej handlu zagranicznym, a głównym parterem handlowym są Niemcy, państwa europejskie tworzą też kluczowy, bo wypłacalny i perspektywiczny rynek zbytu surowców energetycznych – mówi Bryc.
Ekspertka uważa, że formułując przejaskrawione opinie o domniemanym zagrożeniu militarnym ze strony Rosji, a także zarzucając decydentom europejskim i amerykańskim bagatelizowanie „neoimperializmu rosyjskiego” Kaczyński dowodzi, że ci, którzy stali u sterów rządów, a mowa przecież o Prawie i Sprawiedliwości – co dziwi - nie rozumieją mechanizmów międzynarodowych.
Zdaniem Bryc swoją publikacją Kaczyński świadomie działa na rzecz pogorszenia wizerunku Polski w Europie i naraża na ponowne postrzeganie jej przez pryzmat kompleksów, zaściankowości, histerycznej rusofobii, czy obrażania się na fakty.- Przy czym faktem jest, że Stany Zjednoczone ograniczyły zainteresowanie regionem Europy Środkowej i Wschodniej – zauważa ekspertka.
Treść tekstu Jarosława Kaczyńskiego do ambasadorów i europosłów zamieścił na swoim blogu Ryszard Czarnecki, poseł PiS. Poinformował, że tekst prezesa Prawa i Sprawiedliwości trafił do wszystkich ambasadorów krajów członkowskich UE, akredytowanych w Polsce, a także ambasadorów m.in. Szwajcarii, Norwegii, USA i Kanady.
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska; PAP