PolitykaKaczyński o "operacji Tusk": nie wykluczam, że będą sondażowe straty

Kaczyński o "operacji Tusk": nie wykluczam, że będą sondażowe straty

Zrobiliśmy to, co w tej sytuacji trzeba było zrobić - uważa prezes PiS Jarosław Kaczyński, pytany o wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Kaczyński ocenił "wynik tej operacji jako obciążający na rynku wewnętrznym, bo nie wykluczam, że będą sondażowe straty". Jak dodał, w "rachunku międzynarodowym" operacja przyniosła jednak korzyści. Kaczyński pytany był również o ocenę Antoniego Macierewicza - i w tym kontekście ponownie przewinęło się nazwisko Bartłomieja Misiewicza.

Kaczyński o "operacji Tusk": nie wykluczam, że będą sondażowe straty
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Sławomir Kamiński

16.03.2017 | aktual.: 16.03.2017 21:06

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wywiad z Jarosławem Kaczyńskim publikuje portal Onet.pl. Dziennikarze Andrzej Gajcy i Andrzej Stankiewicz, pytali prezesa PiS m. in. dlaczego operacja przeciw Donaldowi Tuskowi była przeprowadzona w tak mało wykwintny sposób. Jarosław Kaczyński odrzekł, że nie użyłby słowa "wykwintny". Dziennikarze spytali wtedy wprost - czemu było to przeprowadzone "dyletancko". - Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Ale przeświadczenie, że przeprowadzenie tej operacji w inny sposób coś by zmieniło, jest błędne - uważa prezes PiS.

- Zresztą panowie nie mają wiedzy o tym, co działo się w różnego rodzaju dyskretnych rozmowach - powiedział. Proszony o odpowiedź, co się działo, odparł, że "jeszcze na jesieni nie było żadnej wątpliwości, że bez naszej zgody Tusk nie może zostać ponownie wybrany". Nie chciał jednak odpowiedzieć, czy sytuacja zmieniła się po spotkaniu z Angelą Merkel tuż przed szczytem. - Te rozmowy zarówno ja, jak i ona zobowiązaliśmy się uznać za dyskretne. Ale sądzę, że nie złamię tej dyskrecji, jeżeli powiem, że na tych ostatnich rozmowach w Warszawie pani Merkel już wyraźnie popierała Tuska - zaznaczył.

W odpowiedzi na pytanie o zachowanie Victora Orbana, który poparł Tuska - wbrew obietnicy, którą złożył Kaczyńskiemu, prezes PiS odpowiedział bez emocji: - Premier Orban korzysta z pomocy europejskiej międzynarodówki chadeckiej EPP, gdzie jest partia pani Merkel - CDU. To w istocie oznacza pomoc niemiecką i osłonę przed atakami z Brukseli, które go cały czas spotykają. A z drugiej strony mamy do czynienia z niezwykle silnym naciskiem niemieckim. Najwyraźniej temu naciskowi premier Orban uległ.

Orban - o czym mówili rzecznik rządu Rafał Bochenek i pani ambasador Węgier w Polsce - miał tuż przed szczytem wysłać list do premier Beaty Szydło, w którym informował ją o swoim zamiarze poparcia Tuska. - Takiego listu nie widziałem - odrzekł na to Kaczyński.

Nie zaprzeczył jednak, że operację rozpoczęto z pełną świadomością, że nie może zakończyć się sukcesem i polski rzad zostanie sam. - W polityce czasami trzeba zostać samemu. Panowie myślicie o polityce w kategoriach krótkoterminowych: za tydzień, za dwa tygodnie, czy za miesiąc. W tej perspektywie może tracimy. Ale długofalowo podniosło to status Polski. Dzisiaj możemy powiedzieć, że jesteśmy jedynym krajem w Unii Europejskiej, który jest w stanie przeciwstawić się Niemcom - odrzekł Kaczyński.

Na pytanie o słowa, że "Donald Tusk zerwał lojalność wobec Polski", Kaczyński odrzekł, że Donald Tusk poparł pomysł sankcji wobec krajów, które są przeciwne przyjmowaniu uchodźców, a więc także wobec Polski. Wspomniał, że za rządów Tuska w UE Niemcy "posuwali się do takich działań, jak blokowanie polskiego portu - poprzez budowę Gazociągu Północnego". - Tusk stworzył taką sytuację, że Niemcy mogą wobec nas pozwolić sobie absolutnie na wszystko. I on to akceptował - mówił Kaczyński, dodając, że Tusk również jako polski premier nastawiony był na osiągnięcie własnego awansu w Unii.

Jarosław Kaczyński powiedział jednak, że Polska uznaje legalność wyboru Tuska. - Dlaczego mam nie uznawać czegoś co jest bezsprzeczne? - odpowiedział pytaniem na pytanie, przyznając, że niepodpisanie konkluzji ze szczytu przez premier Beatę Szydło "to jest taki trik".

Prezes PiS zastrzegł w dalszej części wywiadu, że Jacek Saryusz-Wolski "nie dostał żadnej obietnicy stanowisk" za wystartowanie przeciwko Tuskowi. - Zrobił to pro publico bono - powiedział Kaczyński.

Pytany o ewentualne prokuratorskie zarzuty, które miałby usłyszeć Donald Tusk, Kaczyński odrzekł, że nie powiedział nigdzie, że tak się stanie. - Powiedziałem tylko i to podtrzymuję, że tak się może stać - powiedział. Na pytanie o to, czy "przypuszczenie" to jest oparte na jakiejś wiedzy, Kaczyński odrzekł, że ma pewną wiedzę "dotyczącą Smoleńska, a raczej do działań rządu po katastrofie". - Mam także pewną wiedzę o sprawie Amber Gold - mówił prezes PiS, dodając, że brak reakcji na informacje o przestępstwie jest przestępstwem urzędniczym.

Pytany o zmiany w armii, prezes PiS odrzekł, że w jego przekonaniu "w Polsce po 90. roku trzeba było przeprowadzić to, co zrobiono Czechosłowacji - oczyścić armię poprzez usunięcie wyższych oficerów".

Na pytanie o ocenę szefa MON Antoniego Macierewicza, Kaczyński powiedział, że "generalnie" ocenia go dobrze, choć "było to nieszczęście z Bartłomiejem Misiewiczem". Po pierwszej podobnej wypowiedzi - przypomnieli dziennikarze - Misiewicz na chwilę odszedł z MON. Kaczyński twierdzi, że nieprawdą jest, że pokłócił się z Macierewiczem właśnie o Misiewicza.

Prezes PiS powiedział jednak, że stanowisko w sprawie Misiewicza ma "całkowicie jednoznaczne". - On powinien zniknąć ze sceny publicznej. Jest bardzo młody i być może kiedyś wróci. Ale to musi potrwać - powiedział.

Komentarze (865)