PublicystykaKaczyński o koalicji z SLD. Kiedyś nazywał go "żartem historii" i chciał delegalizować

Kaczyński o koalicji z SLD. Kiedyś nazywał go "żartem historii" i chciał delegalizować

Jarosława Kaczyński to zatwardziały antykomunista. To stwierdzenie powoli przechodzi do historii, bo prezes PiS nie tylko był w stanie ciepło wypowiedzieć się o Edwardzie Gierku, ale nawet zacząć rozważania o koalicji z SLD. Wszystko dla władzy.

Kaczyński o koalicji z SLD. Kiedyś nazywał go "żartem historii" i chciał delegalizować
Źródło zdjęć: © Prawo i Sprawiedliwość | Prawo i Sprawiedliwość
Kamil Sikora

Jarosław Kaczyński stara się pokazać jako polityk, dla którego najważniejsze są wartości. Zaskakuje, jak sprawnie udaje mu się to wrażenie utrzymać, choć przeczą temu fakty i słowa. Jak te o koalicji z SLD, które padły właśnie na antenie Radia Olsztyn. Ku powszechnemu zaskoczeniu nie krzyknął "a kysz" ani "giń zarazo".

"Dawno i nieprawda"

- Od czasów istnienia PZPR minęło już prawie 30 lat - zaczął Kaczyński w mocno abolicyjnym tonie. - Tamte sprawy należą do historii. Dla nas ważne jest to, żeby w samorządzie następowały zmiany i żeby polityka samorządowa stawała się bardziej polityką pro publico bono. Jeżeli dla SLD są to warunki do przyjęcia, to wszystko jest możliwe. W innych sprawach się często bardzo radykalnie różnimy, ale jeżeli obserwować w pewnych sprawach dotyczących kwestii ideologicznych to realne postępowanie, a nie deklaracje niektóre polityków SLD, którzy są dzisiaj przy władzy w samorządach, to też jest pewne pole do porozumienia. To nie powinno być przeszkodą, ale oczywiście zawsze jest tak, że decydują sprawy konkretne". Dla nas tą granicą jest to, czy polityka dobrej zmiany będzie kontynuowana, czy też nie. My władzy dla władzy nie chcemy - tłumaczył Kaczyński.

To spore zaskoczenie, bo Kaczyński ma długą historię wypowiedzi uderzających nie tylko w komunizm/postkomunizm, ale i w sam SLD. W książce z 1993 roku, ówczesny szef Porozumienia Centrum, kreśli bezpośrednią linię między PZPR a Socjaldemokracją RP, z której później powstał SLD. - Brak możliwości otrzymywania pieniędzy z zagranicy lub z budżetu było szkodliwe dla sił postsolidarnościowych i demokratycznych. Pozostawał im wyłącznie kompromis z "czerwonymi", czyli półkryminalnym biznesem. PSL lub komunistom z SdRP podarowano znaczny majątek z czasów PRL, który na wszystko im wystarcza - mówił Kaczyński.

Na łamach "Czas na zmiany" polityk ubolewa nad tym, że w czasie transformacji nie pozbawiono postkomunistów majątku. - Należało rozbić stare struktury partyjne, a ich mienie powinno posłużyć jako fundusz dla budowy infrastruktury partii demokratycznych. A było z czego korzystać. PZPR, SD, ZSL samych budynków partyjnych miały ponad trzy tysiące - narzekał. A przecież w tej sprawie nic się nie zmieniło - SLD przejęło budynki po PZPR. Wielu z nich już nie ma, ale nie dlatego, że je zabrano - walcząca o przetrwanie partia systematycznie wyprzedawała majątek.

SLD? Zdelegalizować

Mocna niechęć do postkomunistów nie przeszła Kaczyńskiemu z czasem. W 2004 roku w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" (wówczas było to do wyobrażenia) wzywał do delegalizacji partii kierowanej przez Leszka Millera. - Można uznać, że w państwie demokratycznym partii nie można rozwiązać. Tylko wtedy partie będą tworzyć gangsterzy jako znakomity wehikuł do swojej działalności. Jeśli zaś uznać, że można, to powstaje pytanie, czy SLD zrobił już wystarczająco dużo, by zasłużyć na delegalizację. Ja uważam, że tak. (…) Suma powiązań ze światem przestępczym jest tak duża, że nie można uznać jej za przypadek. Rozdzielić ich od partii się nie da - przekonywał.

Wówczas stanowczo wykluczał też koalicję z SLD. - Ja jestem przeciwnikiem mówienia o koalicjach przed wynikiem wyborów. Mamy dwa wyraźne zakazy, które dziś obowiązują w samorządach, a będą też obowiązywać w nowym parlamencie – SLD i Samoobrona. A dziś powinno się powiedzieć odwrotnie – Samoobrona i SLD - powiedział w czacie z czytelnikami portalu gazeta.pl. Ale jak widać wykluczał też koalicję z Samoobroną, która stała się rzeczywistością zaledwie dwa lata później.

Także po utracie władzy i powrocie do opozycji Kaczyński słowem zwalczał SLD - Jesteśmy jedyną partią opozycyjną, bo SLD to tylko żart historii - mówił w 2009.

Dzisiaj Kaczyński wie, że SLD może być mu potrzebne do przejęcia władzy w niektórych sejmikach wojewódzkich. To dla niego ważne, bo dzisiaj PiS rządzi tylko na Podkarpaciu, resztę samorządów wciąż kontroluje opozycja. A to tam dzielona jest duża część środków z Unii Europejskiej. Dlatego Kaczyński nie ma problemu z porzuceniem wartości i ideałów. Tak zrobił gdy ubiegał się o prezydenturę w 2010 roku. Jarosław Kaczyński chciał wówczas uzyskać poparcie syna byłego I sekretarza KC PZPR Adama Gierka. Nazwał Edwarda Gierka "komunistycznym, ale jednak patriotą", który "chciał budować mocarstwowość Polski, co było dobre".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)