Kaczyński nie jest już zauroczony Morawieckim. "Czar prysł"
Czarne chmury zbierają się nad premierem Mateuszem Morawieckim. Zarówno na Nowogrodzkiej, jak i w rządzie rośnie irytacja sposobem rządzenia przez prezesa Rady Ministrów. – Czas zauroczenia Kaczyńskiego Morawieckim się kończy... – mówią nasi informatorzy.
27.03.2019 06:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Marzec 2019. Biuro prezesa PiS w Warszawie przy ul. Nowogrodzkiej. Na jednej z narad Jarosław Kaczyński krytykuje otwarcie premiera Mateusza Morawieckiego. Pada nazwisko Tomasza Filla. To zaufany człowiek szefa rządu, który jest z nim od początku kariery politycznej. W KPRM pracował z Morawieckim kilka miesięcy, zajmował się public relations i komunikacją społeczną. Później przeszedł do Polskiego Funduszu Rozwoju.
Jego pojawienie się w Kancelarii Premiera, dla wielu polityków PiS, było nie do zaakceptowania. Powód? Fill zajmował kierownicze stanowiska w spółkach skarbu państwa za rządów PO-PSL. Kaczyński wbija szpilkę Morawieckiemu. – Takie osoby, jak ten pan, czekają tylko na zmianę władzy – irytuje się Kaczyński. Premier jest skonsternowany. Do tej pory bowiem mógł liczyć na specjalne względy u prezesa, ale – jak twierdzą nasi rozmówcy – czar prysł.
Komunikacja przez e-mail
Irytacji mają nie ukrywać również niektórzy ministrowie, którzy coraz częściej skarżą się na sposób komunikacji w rządzie. – W otoczeniu premiera funkcjonuje tzw. grupa 30-latków, to jego najbliżsi współpracownicy. Większość nie ma większego doświadczenia w pracy w administracji rządowej, spora grupa ukończyła jedynie politologię. Mają wysyłać do ministrów polecenia drogą e-mailową. Do obiegu weszło już powiedzenie "premier z Gmaila” – mówi nam nasz informator z otoczenia kierownictwa Zjednoczonej Prawicy w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wysyłanie poleceń, zadań i dyspozycji e-mailem - Morawiecki wyniósł jeszcze z pracy w banku WBK. Jako prezes najczęściej komunikował się z pracownikami właśnie drogą elektroniczną. Podobną praktykę wobec swoich podwładnych stosował w resorcie finansów, w okresie kiedy pełnił funkcję ministra.
Według naszych rozmówców, "grupa 30-latków” w ostatnim czasie ma coraz większy wpływ na to co się dzieje w rządzie. Dla czołowych polityków Zjednoczonej Prawicy jest to nie do zaakceptowania.
Zobacz także: Bon-moty Morawieckiego. Ryszard Czarnecki tłumaczy
Grudzień 2018. Morawiecki domaga się odwołania ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Nie podoba mu się nadzór nad polityką lekową oraz budżetem NFZ. W obronie Szumowskiego staje wicepremier, minister nauki Jarosław Gowin. Szumowskiemu udaje się obronić stanowisko. Ale relacje z premierem Morawieckim ulegają ochłodzeniu.
W resorcie zdrowia, szef rządu ma swojego człowieka. To kolejny "30-latek", wiceminister Janusz Cieszyński. W przeszłości doradca Morawieckiego w resortach rozwoju i finansów. Prywatnie syn Przemysława Cieszyńskiego, dobrego znajomego premiera z okresu Solidarności Walczącej, a obecnie członka zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego.
– Premier nie słucha Szumowskiego, tylko 31-letniego Cieszyńskiego, który odpowiada m.in. za e-recepty. Polega na jego opinii. To on wszystkim zarządza i to on podejmuje kluczowe decyzje w resorcie zdrowia – ujawnia nam nasz informator.
Zdjęcia z Szydło
Premier w ostatnim czasie – widząc jakie ma notowania w PiS – zaczął szukać "taktycznych sojuszy". Także tych, które jeszcze do niedawna byłyby nie do pomyślenia. Jednym z nich jest (rzekoma) współpraca z byłą szefową rządu Beatą Szydło.
Zdaniem naszych informatorów zbliżonych do KPRM, premier polecił swoim współpracownikom, by zamieszczać w mediach społecznościowych wspólne zdjęcia z szefową Komitetu Społecznego.
Tyle że wrażenie o "sojuszu" prysło, gdy premier wymusił na Beacie Szydło, by ta zamiast niego stanęła na czele rządowej delegacji w rozmowach ze związkami nauczycielskimi.
Do największego zgrzytu między premierem a prezesem PiS doszło na sobotniej konwencji PiS we Wrocławiu. Morawiecki miał na niej wystąpić, miał przygotowane przemówienie. Nie wystąpił. A decyzję w tej sprawie mógł podjąć tylko jeden polityk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl