Polityka"Kaczyński musi wreszcie przyznać, że przegrał"

"Kaczyński musi wreszcie przyznać, że przegrał"

Pół roku po katastrofie smoleńskiej, po raz kolejny warszawskim Krakowskim Przedmieściem przeszedł „marsz pamięci” pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego. Podobne demonstracje zostały zorganizowane także w sierpniu i we wrześniu. Tak jak wtedy, nie obyło się bez kontrowersji. Prezes PiS mówił o zniewoleniu narodu, sam występował jako przedstawiciel "wolnych" Polaków. - Kaczyński zachowuje się jak człowiek, któremu nie idzie karta i choć zastawił już wszystko, co posiada, dalej gra. A w pewnym momencie trzeba powiedzieć dość, przegrałem. Przegrupować się, odświeżyć albo wycofać całkowicie – komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Paweł Łuków, filozof i etyk z Uniwersytetu Warszawskiego.

"Kaczyński musi wreszcie przyznać, że przegrał"
Źródło zdjęć: © PAP

12.10.2010 | aktual.: 04.01.2011 11:13

Część zgromadzonych w niedzielę na Krakowskim Przedmieściu szło z zapalonymi pochodniami i zniczami, flagami narodowymi oraz krzyżami. Na czele pochodu jego uczestnicy trzymali transparent: „To nie był zwykły wypadek”. Zgromadzeni skandowali m.in.: „Zwyciężymy, zwyciężymy”. Odśpiewano także hymn narodowy. – Chodzi nam przecież przede wszystkim o to elementarne prawo, prawo do wolnego narodu, prawo do prawdy – mówił Jarosław Kaczyński do zgromadzonych pod pałacem. Dodał, że „przychodzimy po to prawo, bo jesteśmy wolnymi Polakami i chcemy być wolnymi Polakami”.

- Chcemy, by ten kraj był rzeczywiście nasz, by nikt nam nie narzucał obyczajów, by nikt nie ośmielał się uczynić tego, co czyniono w tym miejscu tak niedawno temu, by nikt nie ośmielił się znieważać krzyża, który jest znakiem naszej wiary i jest także związany z historią naszego narodu - powiedział prezes PiS.

Filozof i etyk prof. Paweł Łuków negatywnie ocenia udział prezesa PiS w demonstracji. - Mamy do czynienia z nakręcaniem negatywnych emocji. Kaczyński postępuje jak ktoś, kto nie może się pogodzić z porażką albo nie potrafi kontrolować własnych zachowań – zauważa. Tworzenie przez prezesa PiS wrażenia, że znajdujemy się w ostatecznym zagrożeniu, że zaraz zdarzy się katastrofa, zdaniem eksperta, nie można uznać za zgodne ze standardami debaty publicznej czy sporu politycznego. Kaczyński, mówi, wykorzystuje uczucia religijne oraz pamięć o tragicznie zmarłym bracie.

Prezes PiS, zwraca uwagę prof. Łuków, wypowiada się o prezydencie Bronisławie Komorowskim w sposób lekceważący, czyli robi dokładnie to samo, o co wcześniej oskarżał przeciwników politycznych. – Albo prezes PiS nie wie, co mówi, albo zachowuje się w sposób absolutnie cyniczny – oburza się.

Zdaniem filozofa sytuacja, z którą mamy do czynienia przekrocza granicę racjonalności. - To nie są działania, które można by wyjaśnić jakąkolwiek strategią czy dążeniem do zysków politycznych. Kaczyński zachowuje się jak człowiek, któremu nie idzie karta i choć zastawił już wszystko, co posiada, dalej gra. A w pewnym momencie trzeba powiedzieć dość, przegrałem. Przegrupować się, odświeżyć albo wycofać całkowicie – zauważa.

Swoim wystąpieniem podczas "marszu pamięci", twierdzi ekspert, Kaczyński nie pozyska nowych zwolenników, bo wszystko to, o czym mówił, żelazny elektorat wie od dawna. - W ten sposób może jedynie umocnić we "właściwych" przekonaniach tych, którzy i tak są po jego stronie. Być może obawia się utracić nawet ten twardy elektorat, a to oznaczałoby, że jest z nim gorzej niż się nam wydaje - zauważa prof. Łuków.

Czy nastroje na Krakowskim Przedmieściu będą się radykalizować? Filozof i etyk żywi przekonanie, że grono osób, które się tam gromadzą będzie się coraz bardziej kurczyło. - Większość się wykruszy, bo ludzie są zmęczeni przeciągającym się nakręcaniem nastrojów. Normalny człowiek nie może zbyt długo znajdować się w stanie ciągłego napięcia i agitacji, większość z nich będzie musiała odpocząć, pójdzie zająć się innymi sprawami, innymi formami wyrażania swojego niezadowolenia. Pozostaną najbardziej wytrwali, nieprzejednani, którzy nigdy nie odstąpią, nigdy się nie zmęczą być może dlatego, że nie mają w życiu nic innego - spekuluje. W tej sytuacji, mówi prof. Łuków, Kaczyński powinien odpuścić i "zaopiekować się samym sobą".

Czy sytuacja na Krakowskim Przedmieściu powinna budzić nasz niepokój? Prof. Łuków uważa, że to, co się tam dzieje, jest raczej żałosne, niż groźne. - To wyraz anachronicznego sposobu okazywania swoich emocji i stanowiska politycznego, a nie sygnał ostrzegawczy – komentuje. Dodaje, że być może w ogóle nie powinniśmy na ten temat rozmawiać, bo podejmując dyskusję, sami narażamy się na śmieszność. - To wydarzenia, które przekraczają granicę rozsądku. Tu nie ma zagrożenia w sensie politycznym, groźne to może być dla ludzi, którzy biorą w tym udział, mają zaburzoną wizję świata, fałszywe wyobrażenie o faktach i w związku z tym zajmują nieuzasadnione, niepoważne postawy. Dyskutowanie o tym, jako o poważnym wydarzeniu nie ma sensu. Lepiej dać tej sprawie spokój, wówczas sama przygaśnie - uważa.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (45)