Kaczyński kontra Kaczyński
Pamięta pan słynnych bokserów Pawła i Grzegorza Skrzeczów? Też bliźniacy, a przecież na ringu nieźle się tłukli! - tak Jarosław Kaczyński mówił dziennikarzowi "Wprost" w kwietniu 2005 r. W grudniu 2005 r. pytaliśmy prezesa PiS, czy jego brat Lech, wtedy już prezydent elekt, był niezadowolony z tego, że Jarosław nie chciał zostać premierem. - Niezadowolony? Po prostu wściekły! Od 56 lat nigdy tak się nie pokłóciliśmy. Przez kilka dni nie odbierał ode mnie telefonów! - mówił Jarosław Kaczyński. I podkreślał, że są z bratem "odrębnymi osobami". Dziś widać, że mają nie tylko odrębne poglądy ("Przecież on ma o wiele bardziej umiarkowane poglądy niż ja!" - mówił "Wprost" kilka miesięcy temu Jarosław Kaczyński), ale także odrębne interesy.
Bo interesy nie są kwestią woli, charakteru czy braterstwa. Po prostu wynikają ze sprawowanych funkcji i związanych z nimi uwarunkowań. Politycy PiS, pytani dziś przez nas, czy między braćmi Kaczyńskimi dochodzi do "kłótni w rodzinie", zgodnie odpowiadają słowami... polityków SLD. Ponad cztery lata temu pytaliśmy ich o konflikty między Aleksandrem Kwaśniewskim a ówczesnym premierem Leszkiem Millerem. I słyszeliśmy: "Konfliktów nie było, nie ma i nie będzie. Jest tylko zgodna współpraca". Rok później była "szorstka przyjaźń", a dwa lata później otwarta wojna. Czy po siedmiu miesiącach sprawowania władzy przez braci Kaczyńskich mamy już do czynienia z etapem "szorstkiego braterstwa"?
- Naturalne napięcia między ośrodkami władzy w państwie, takimi jak prezydent i szef rządzącej partii, są sztucznie tłumione przez fakt, że stanowiska te zajmują bardzo z sobą związani bracia bliźniacy - mówi prof. Andrzej Rychard, socjolog z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Oczywiście, bracia Kaczyńscy nigdy nie będą z sobą otwarcie walczyć, jak w ostatnich latach Miller z Kwaśniewskim. Ale ich stosunki mogą ewoluować, tak jak te między Marianem Krzaklewskim a Jerzym Buzkiem podczas rządów AWS. Na początku też było "pełne braterstwo", choć przecież nie biologiczne. Potem były długie okresy nieodzywania się do siebie, a na końcu poszukiwanie winy po drugiej stronie, a wręcz wyzwiska w wąskim gronie. Bo nic tak nie katalizuje konfliktów jak niepowodzenie.
Konflikt strategii
12 lutego 2006 r. Jarosław Kaczyński naprawdę nie wiedział, co zrobi jego brat, prezydent RP. Prezes PiS nie chciał rozwiązania Sejmu, prezydent uważał, że to dobre wyjście. Co rzadkie między braćmi, tym razem to Jarosław przyznał później, że brat miał rację. "Popełniłem błąd. Być może największy w swojej karierze" - mówił, gdy pakt stabilizacyjny poniósł klęskę, a Samoobrona i LPR przestały popierać rząd Marcinkiewicza. Wtedy Lech Kaczyński ustąpił.
Mimo ostrych starć PO z PiS oraz Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem, prezydent wciąż ma sentyment do Platformy Obywatelskiej i osobiście do Donalda Tuska. Długo nie chciał koalicji PiS z Samoobroną i LPR. Jarosław rozczarował się do PO już w 2005 r., Lech miał nadzieję na koalicję z platformą jeszcze w kwietniu 2006 r. Podczas wręczania nominacji Andrzejowi Lepperowi i Romanowi Giertychowi prezydent był wobec nominatów wyraźnie zdystansowany. W orędziu 10 maja podkreślał, że to koalicja z konieczności. "Wielu z nas, w tym ja, sądziliśmy, że powstanie wielka koalicja PiS i PO. Platforma Obywatelska (...) odrzuciła tę propozycję. Odrzuciła, mimo mojej głębokiej przychylności, także ofertę zawarcia koalicji w styczniu tego roku i w końcu w kwietniu. (...) W tej sytuacji powstał problem: czy dalej rząd ma być mniejszościowy, czyli skazany na umiarkowaną jedynie efektywność? (...) Dlatego podjęta została decyzja o zbudowaniu większości: takiej, jaka jest możliwa".
Lech Kaczyński podkreśla różne "konieczności" od początku swojej prezydentury. Te konieczności wynikają głównie z pomysłów brata. Ale Lech Kaczyński nie zawsze bratu ustępuje. Ustąpił i z "konieczności" zgodził się na lansowanego przez brata Kazimierza Marcinkiewicza jako premiera, choć obawiał się zbyt dużych wpływów środowiska dawnego ZChN. Nie dziwi w tym kontekście niedawne "przeczołganie" Marcinkiewicza, który musiał 40 minut czekać na rozmowę z prezydentem. Lech Kaczyński ustąpił w sprawie szefa TVP i pogodził się z koncepcją Jarosława, by to Bronisław Wildstein kierował telewizją publiczną, a nie Jan Ołdakowski - jak wolał prezydent. Z konieczności Lech Kaczyński pogodził się z odejściem szefa MSZ Stefana Mellera, ale już nie poparł preferowanego przez brata Pawła Zalewskiego w roli nowego ministra spraw zagranicznych. Przeforsował swoją bliską współpracownicę Annę Fotygę. Lech nie chciał też odejścia ministra zdrowia Zbigniewa Religi i właściwie wymusił na wiceministrze Bolesławie Piesze, popieranym
przez Jarosława, podporządkowanie się ministrowi.
Bracia Kaczyńscy często dostosowują swoje stanowiska po fakcie, przez co zapomina się o tym, że w wielu sprawach się różnią. "To zemsta dawnej bezpieki na opozycji" - tak w czerwcu 2005 r. tłumaczył Lech Kaczyński swój sprzeciw wobec powszechnego dostępu do teczek. Sugerował, że domaganie się przez polityków PO pełnego otwarcia archiwów bezpieki wynika z faktu, iż w latach 90. ich akta zostały wyczyszczone przez kolegów pracujących w UOP. Dzień później Jarosław Kaczyński oświadczył w Radiu Zet, że PiS opowiada się za "totalną lustracją, czyli za wielką listą agentów, tak żeby oni zostali wszędzie pokazani". Lech natychmiast poparł brata.
Jan Piński