Polska"Kaczyński gra o pełną stawkę, ale w roku 2015"

"Kaczyński gra o pełną stawkę, ale w roku 2015"

W polityce trzeba szanować konkurentów. Dopóki chcą startować pod własnym szyldem, to nikt z Platformy nie będzie ich na nasze listy przeciągał. Tym bardziej nie będziemy próbować rozbijać PJN-u. Jeżeli jednak Joanna Kluzik-Rostkowska i jej ludzie dojdą do wniosku, że są otwarci na rozmowy, to w każdej chwili jesteśmy na nie gotowi - mówi w wywiadzie dla "Faktu" Jarosław Gowin, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PO.

"Kaczyński gra o pełną stawkę, ale w roku 2015"
Źródło zdjęć: © PAP | Bartłomiej Zborowski

18.05.2011 | aktual.: 18.05.2011 10:05

Kto będzie rządził po wyborach?

- Wierzę, że koalicja PO-PSL.

Czy celem Platformy nie są rządy samodzielne?
– Dla każdego ugrupowania jest to cel maksymalny. Samodzielne rządy gwarantują spójną politykę. Ale jestem realistą. Na pewno bez koalicjanta się nie obejdzie.

Może jednak stanie się nim SLD?
– Koalicja PO z SLD byłaby zła dla Polski, targana sprzecznościami. Jestem pewien, że Grzegorz Napieralski w połowie kadencji próbowałby rozbić rząd i doprowadzić do przedterminowych wyborów. Dlatego Platforma zrobi wszystko, żeby nie dopuścić SLD do władzy.

Kto na premiera? Donald Tusk czy Grzegorz Schetyna?
- Jedynym kandydatem PO na premiera jest Donald Tusk. Jeżeli wygramy wybory, znów będzie szefem rządu, a Grzegorz Schetyna pozostanie marszałkiem Sejmu.

PiS chce iść na całość. Joachim Brudziński zapowiada, że jego partia idzie do wyborów, by rządzić po nich samodzielnie
- W tych wyborach to czysta fantazja. Jarosław Kaczyński gra o pełną stawkę, ale w roku 2015. Chce powtórzyć scenariusz Victora Orbana na Węgrzech. Jednak to mu się nie uda. Po pierwsze – Kaczyński to nie Orban. Po drugie – Platforma to nie węgierscy socjaldemokraci. My nie damy się roznieść w puch.

Słychać głosy, że PiS po wyborach zamierza wyłuskiwać z Platformy posłów, którzy tęsknią za PO-PiS-em.

- Na mnie niech nie liczą. Dzisiejszy PiS w niczym nie przypomina tego ugrupowania, z którym w 2005 r. chciałem współrządzić.

Czy żałuje pan, że politycy PJN zdecydowali się iść do wyborów pod własnym szyldem, a nie z list Platformy?
– W polityce trzeba szanować konkurentów. Dopóki chcą startować pod własnym szyldem, to nikt z Platformy nie będzie ich na nasze listy przeciągał. Tym bardziej nie będziemy próbować rozbijać PJN-u. Jeżeli jednak Joanna Kluzik-Rostkowska i jej ludzie dojdą do wniosku, że są otwarci na rozmowy, to w każdej chwili jesteśmy na nie gotowi.

A czy należy się spodziewać kolejnych po Bartoszu Arłukowiczu przejść do PO z lewicy?
– Mamy przed wyborami, w warunkach światowego kryzysu gospodarczego, tysiąc ważniejszych spraw na głowie niż zaprzątanie sobie uwagi tym, czy któryś z posłów SLD bądź innego ugrupowania, do nas przejdzie. Sytuacja z Bartoszem Arłukowiczem była unikalna. To jest bardzo zdolny polityk. Myślę, że ma szanse stać się jedną z ważniejszych postaci na polskiej scenie politycznej. W ciągu ostatniego roku pod względem poglądów wyraźnie ewoluował w kierunku Platformy. Na pewno jest dla nas wzmocnieniem.

Czy uważa Pan za realną koalicję PiS z SLD, czy jest to jedynie straszak Platformy?
– Sam Arłukowicz, który najlepiej wie, co się dzieje w Sojuszu, potwierdza, że rozmowy na linii SLD-PiS trwają. Nie spodziewam się, żeby którykolwiek z liderów obu tych partii ujawnił ten fakt. Ale nie mam wątpliwości, że jedni i drudzy gotowi są sprzymierzyć się z diabłem, byle odsunąć Platformę od władzy.

Będą dwa ostrza kampanii PO – jedno wymierzone w PiS, drugie w SLD?
– Wszystko, co osłabia SLD, jest w interesie Polski. Co do PiS, to chcemy się skoncentrować nie na krytykowaniu innych, tylko na przekonywaniu do własnego programu i własnych działań. Najważniejsza w tej kampanii będzie gospodarka.

Chyba Pan nie liczy, że ta kampania będzie łagodna...
– Z całą pewnością PiS będzie dążył do ostrego podziału na scenie politycznej. Transparenty z napisami sugerującymi, że prezydent czy premier to zdrajcy, są zapowiedzią klimatu wyborów. Ale ze strony Platformy proszę nie oczekiwać kampanii negatywnej. Będziemy koncentrowali się na pokazywaniu, co już nam się udało zrobić i co chcemy zrobić przez następne cztery lata.

PiS rusza w teren. Jak odpowie na to Platforma?
– My nie musimy ruszać w teren, bo my w tym terenie przez cały czas jesteśmy. Sam w ciągu czterech lat odbyłem ponad 500 spotkań. I to nie tylko w swoim okręgu wyborczym, ale chyba we wszystkich województwach. Bardzo gorąco polecam kolegom z PiS-u taki bezpośredni kontakt z wyborcami. Bo przy tej okazji przekonają się, że naprawdę w Polsce są ważniejsze sprawy niż pytanie, czy to spisek rosyjski doprowadził do katastrofy smoleńskiej.

Czego się Pan najbardziej obawia ze strony PiS-u?
– Dla nas trudną opozycją byłoby ugrupowanie, które posługiwałoby się argumentami Leszka Balcerowicza. Czyli krytykowało nas za błędy gospodarcze. PiS, skoncentrowany na katastrofie smoleńskiej, jest stosunkowo wygodnym przeciwnikiem. Tym czego boję się najbardziej nie jest zatem opozycja, ale nasze własne błędy.

Z jakich błędów będzie ciężko wytłumaczyć się Platformie?
– W zbyt małym stopniu uprościliśmy prawo gospodarcze, fatalny jest stan kolei, niepokojący jest poziom długu publicznego. Ale osiągnięcia zdecydowanie przeważają nad porażkami.

Czy nie polegniecie na drożyźnie?
– Wzrost cen rzeczywiście może wpłynąć niekorzystnie na nasz wynik. Spodziewam się, że drożyzna będzie najważniejszym tematem kampanii, bo jest największym problemem milionów Polaków.

Poznamy jakieś recepty rządu na to, żeby ceny tak nie rosły?
– Rząd nie ma możliwości bezpośredniego kształtowania cen. Ale może tworzyć lepsze warunki do rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw. A to one tworzą przeważającą większość polskiego dochodu narodowego. Dlatego poprawa warunków funkcjonowania tych przedsiębiorstw jest najważniejszym zadaniem dla Platformy. Usuwanie barier biurokratycznym, upraszczanie prawa, urzędy, które pomagają obywatelom, a nie rzucają im kłody pod nogi – to są tematy, na których wszyscy politycy powinni się skoncentrować.

Czy od tego zrobi się w sklepach taniej?
– Tam, gdzie ceny kształtuje światowy wolny rynek, jak w przypadku ropy naftowej, działania rządu w minimalnym stopniu wpływają na sytuację. Natomiast tam, gdzie rząd może ingerować w ceny, jak w przypadku gazu, ceny w ostatnich latach niekiedy wręcz spadły.

Cztery lata temu wymieniano pana jako kandydata na ministra edukacji. Chciałby pan zasiąść w nowym rządzie?
– Nie snuję żadnych tego rodzaju planów. Najpierw trzeba wygrać wybory, a nie zabierać się do dzielenia skóry na niedźwiedziu.

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Anna Komorowska sprowadza komików by zabawiali jej męża

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (199)