Kaczka to nie sztuka
Komisarz wystawy w krakowskiej galerii
"Pryzmat" nie zgodził się na pokazanie pracy elbląskiego
rzeźbiarza Waldemara Cichonia. Nie wyjaśnił jednak, dlaczego
szpitalna kaczka nie pasowała do ekspozycji - dziwi się "Gazeta
Olsztyńska".
Sześciu elbląski artystów: Waldemar Cichoń, Roman Fus, Zbyszek Opalewski, Benedykt Kroplewski, Krzysztof Grajczak i Andrzej Sywula miało zaprezentować swoje prace na wystawie "Altana i przyjaciele" w galerii "Pryzmat" w Krakowie. Miało, bo można obejrzeć obrazy i rzeźby tylko pięciu. Zabrakło za to czterech prac Cichonia. A poszło o "Kaczkę Dziwaczkę".
"Kaczka Dziwaczka" to niewielka i skromna praca, przedstawiająca szpitalną kaczkę z nałożoną na szyjkę opaskę z pseudomoherowego materiału. Dzieło nie spodobało się jednak komisarzowi wystawy, który postanowił go w ogóle nie pokazywać.
- Gdy się o tym dowiedziałem, zażądałem wycofania wszystkich czterech prac- mówi Waldemar Cichoń. I dodaje: - W swoim dorobku mam wiele bardziej "skandalizujących" rzeźb. Powstawały w innych czasach i były wtedy pokazywane. Czy "Kaczka Dziwaczka" dzisiaj aż tak szokuje?
Artysta przyznaje jednak, że decyzja komisarza wcale go nie zdziwiła i liczył się z tym, że w Krakowie może nie znaleźć się na ekspozycji. Mimo wielokrotnego podkreślania, że nie jest to jakiś komentarz polityczny czy próba skandalu, a po prostu jedna z prac cyklu "Biżuteria intymna".
- Zastanawiające jest tylko to, że poinformowano mnie o tym dopiero w dniu wernisażu. Wcześniej nikt nie próbował ze mną rozmawiać o tej sprawie. Wystawa nie miała żadnego konkretnego tematu, więc nie przekonuje mnie tłumaczenie, jakie do mnie dotarło, że obiekt nie pasował do ogólnej koncepcji całości- mówi rzeźbiarz.
- Nie znałem ani pana Cichonia, ani jego twórczości. Dostarczył na wystawę, obok trzech drewnianych rzeźb, szklaną kaczkę szpitalną ubraną w "moherowy berecik" - opowiada Piotr Bies, komisarz wystawy. - Zdecydowałem się nie wystawiać owego "dzieła", nie ze względów politycznych, gdyż sam nie żywię sympatii do prezydenta Kaczyńskiego, a już do ojca Rydzyka odnoszę się z głęboką niechęcią.
Uważam, że ze względu na formę jest to coś żenującego, słabego. Po prostu nie miało to nic wspólnego ze sztuką. Dyplom ukończenia wyższych studiów artystycznych nie uprawnia do przypisywania taniemu, sztubackiemu dowcipowi wartości jakimi charakteryzuje się sztuka.
Mimo to dobry obyczaj nakazywałby jednak poinformować o usunięciu pracy z wystawy jej autora wcześniej, niż w dniu wystawy. Podkreśla to też Zbigniew Opalewski, dyrektor Galerii El w Elblągu. - Szkoda, że kurator ekspozycji nie podjął dialogu z artystą. To tak naprawdę jest w całej sprawie najbardziej krzywdzące i dziwne.