Kacprzak: Znów jesteśmy świadkami sporu o lot. Niczego jako państwo się nie nauczyliśmy [OPINIA]
Historia zatoczyła koło. Znów jesteśmy świadkami sporu nie tylko o samolot między premierem i prezydentem. Mamy tuż przed wyborami prezydenckimi również spór o to, kto ma do Katynia polecieć jako ważniejsza polityczna postać. Poprzedni spór zakończył się tragicznie. Ten pokazuje, że niczego jako państwo się nie nauczyliśmy.
13.02.2020 | aktual.: 13.02.2020 18:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ambicje i polityczne ego znów jest ważniejsze, niż rocznica i pamięć tych, którzy w Katyniu zostali zamordowani. Uczczenie pamięci tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem też schodzi na dalszy plan. W myśl zasady "kto pierwszy ten lepszy" premier już ogłosił, że wybiera się na miejsce tragicznych wydarzeń.
Ogłosił to, wiedząc, że na taką wizytę ma chrapkę także prezydent i to dokładnie miesiąc przed wyborami, w których będzie się ubiegał o reelekcję. Pokusa zdjęć zrobionych w tamtym miejscu, które mogłyby posłużyć do mobilizacji twardego elektoratu jest najwyraźniej tak ogromna, że Andrzej Duda w ogóle przypomniał sobie, że takie miejsce jak Smoleńsk istnieje na mapie. Do tej pory rocznice wolał spędzać w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu, a od niedawna na placu Piłsudskiego. Co najwyżej kilkaset metrów od prezydenckiego Pałacu.
10 . rocznica katastrofy pod Smoleńskiem i 80. rocznica mordu w Katyniu wpisuje się w kampanię wyborczą. Dziesięć lat temu w tamtą stronę udał się Lech Kaczyński. I on i prezydent Andrzej Duda musiał o zorganizowanie takiej wizyty poprosić kancelarię premiera. Widać, że gdy interes polityczny wygrywa, zwyczaje się nie zmieniają.
Premier Morawiecki, tak jak premier Tusk, w cień usuwać się nie zamierza. Palmy pierwszeństwa prezydentowi oddawać nie ma zamiaru. Tragiczna historia sprzed dziesięciu lat tym razem posłuży za pretekst, żeby wizyty rozdzielić. Nikt sobie nie wyobraża, że obaj polecą tym samym samolotem. I tak jak dziesięć lat temu, najpierw poleci premier, potem kolejnym samolotem prezydent. Medal za odwagę tym, którzy będą tworzyli listy gości, których każda z kancelarii w tej sytuacji i w takiej atmosferze będzie zapraszać do wspólnej podróży samolotem.
Rocznice zejdą na dalszy plan. Wszystkie oczy będą wpatrzone w organizację lotów, wizyt, składanie kwiatów i ustawiania się do kamery. Polityka obrazkowa znów weźmie górę. Wygra ten, kto przywiezie piękniejsze i bardziej majestatyczne zdjęcia. Pierwszy raz od dziesięciu lat, gdy Katyń i Smoleńsk stają się na tyle ważne, by znów chcieć się tam pojawić osobiście.
Całą zabawę w te przepychanki, którą prowadzi dwóch najważniejszych polskich polityków, może popsuć ten trzeci, rosyjski. To, jak ma wyglądać wizyta, dopiero ustalą ministrowie zagraniczni obu stron, czyli Czaputowicz z Ławrowem. Właściwie to mają to dopiero ustalić. A to oznacza, że wizyty wcale być nie musi. A nawet jeśli, to znów scenariusz obchodów w Katyniu w dużej mierze napisze nam Moskwa.
Nie można też wykluczać, że zwaśnionych premiera i prezydenta pogodzi ON. I zdecyduje, że samolot latał nie będzie po kilka razy. Poleci raz. Za to na pokład wsiądzie Jarosław Kaczyński, by stanąć samotnie w ciszy, zadumie i bez tych wszystkich otaczających go tłumów nad miejscem, gdzie zginął jego brat. Bez politycznych przemówień, bez powtarzania słów o dochodzeniu do prawdy.
Po prostu w ciszy, tak by choć raz, w tę okrągłą rocznicę tragicznych zdarzeń, dać mówić ciszy, której my wszyscy tak bardzo potrzebujemy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.