PolskaJuż wiadomo, skąd pochodziła skażona mąka

Już wiadomo, skąd pochodziła skażona mąka

Jedenaście próbek mąki, pobranych w bydgoskich sklepach i młynach, spełniało wszystkie normy sanitarne - poinformował Inspektorat Sanitarno-Epidemiologiczny w Bydgoszczy. Wiemy z jakiego miejsca może pochodzić skażona mąka, może - gdyż pojawił się dodatkowy wątek fałszowania mąki. Ktoś mógł nasypać do torebek sygnowanych przez tego producenta starą mąkę i wprowadzić ją do obrotu - poinformował Marek Szczygielski, Wojewódzki Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Bydgoszczy.

Próbki, pobrane po nagłośnieniu informacji o skażeniu mąki żytniej i kukurydzianej mykotoksynami, pod każdym względem mieściły się w polskich i unijnych normach czystości. Kolejne próbki są w trakcie badań, ale możemy z całą pewnością powiedzieć, że nic nie wskazuje na to, by spożywanie dostępnej w handlu mąki zagrażało zdrowiu - powiedział Stanisław Gazda, rzecznik Sanepidu w Bydgoszczy.

Na pełne wyniki badań próbek mąki i zbóż czeka bydgoska prokuratura. Od efektów analiz laboratoryjnych uzależnione jest wszczęcie dochodzenia w tej sprawie oraz decyzja, która prokuratura ostatecznie zajmie się jego prowadzeniem.

Wiadomo już, że młyn który miał wyprodukować skażoną mąkę, znajduje się w województwie kujawsko-pomorskim, ale od dłuższego czasu już nie pracuje. Trwa sprawdzanie kiedy ostatecznie zaprzestał działalności i czy prowadził u siebie paczkowanie mąki.

Nazwa producenta skażonej mąki utrzymywana jest dotychczas przez Sanepid i prokuraturę w tajemnicy. Oficjalnie wiadomo jedynie, że centrala firmy mieści się w województwie mazowieckim, a jej młyny są na terenie całego kraju, więc ewentualne dochodzenie w sprawie skażenia prowadzić będzie prawdopodobnie prokuratura w Warszawie.

Laboratorium Sanepidu przebadało także przeterminowaną mąkę, pochodzącą z serii zbliżonej do tych, w których naukowcy z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego stwierdzili skażenie mykotoksynami. Dostarczyła ją do laboratorium jedna z mieszkanek Bydgoszczy.

W tym przypadku skażenie przekraczało ponad trzydziestokrotnie dopuszczalne normy. Pamiętajmy jednak, że to seria produkcyjna, której od pół roku nie ma już na rynku, a na tak wysokie skażenie może mieć wpływ jej długie przechowywanie - podkreślił Gazda.

Przekroczone normy mykotoksyn (szkodliwych wydzielin grzybów pleśniowych) naukowcy z UKW wykryli w trzech torebkach mąki z partii, której termin przydatności upływał latem 2006 roku. Po nagłośnieniu wyników pracy uniwersyteckiego laboratorium, próbki zboża pobrali także w kujawsko-pomorskich młynach pracownicy Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Spożywczo-Rolnych.

Mykotoksyny nie muszą być groźne dla zdrowia pod warunkiem, że trafiają do organizmu sporadycznie i w niewielkich ilościach, np. przy nieświadomym spożyciu produktu wytworzonego ze spleśniałego surowca. Z reguły w ciągu 36 godzin zostają wydalone z organizmu.

Mykotoksyny obniżają odporność, mogą uszkadzać wątrobę i nerki, zabijać komórki krwi, a także prawdopodobnie działają rakotwórczo. Wykryta w mące z bydgoskich sklepów ochratoksyna A należy do jednej z groźniejszych odmian. Jej nadmierne stężenie w organizmie powoduje zaburzenia czynności nerek. W przypadku ciężarnych kobiet, po przedostaniu się z krwią do płodu, powoduje wady jego rozwoju, a nawet obumarcie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)