Już siedem śmiertelnych ofiar wycieku szlamu na Węgrzech
Do siedmiu wzrosła liczba ofiar śmiertelnych wycieku czerwonego szlamu z węgierskiej huty aluminium w Ajka; znaleziono ciało dwóch osób uznawanej dotąd za zaginione - poinformowały służby ratownicze.
08.10.2010 | aktual.: 15.10.2010 10:12
Ciało siódmej ofiary znaleziono w pobliżu miejscowości Devecser, niedaleko miejsca, gdzie kilka godzin wcześniej odkryto zwłoki szóstej ofiary - poinformował szef służb ratowniczych Tibor Dobson. Nie podano bliższych danych na temat kolejnych ofiar.
Miejscowości Devecser i Kolontar najbardziej ucierpiały w następstwie wypadku. Do wycieku około miliona metrów sześciennych czerwonego szlamu ze zbiornika w hucie aluminium w mieście Ajka na zachodzie Węgier doszło w poniedziałek. Wypadek spowodował też obrażenia u około 120 osób. Kilkaset domostw trzeba było ewakuować. Fala szlamu wtargnęła do domów, porywając wszystko, co było na podwórzach: zwierzęta domowe, drewno na opał, motocykle i samochody.
Władze Węgier zapewniają, że w związku z wyciekiem nie ma ryzyka katastrofy biologicznej w Dunaju. Organizacja ekologiczna Greenpeace ostrzegła jednak przed trwałym zanieczyszczeniem środowiska w miejscu wycieku, zarzucając rządowi w Budapeszcie "niewystarczający zakres informacji".
Premier Węgier Viktor Orban powiedział, że sytuacja jest już opanowana i nie dojdzie do zanieczyszczenia Dunaju. Przypomniał, że Budapeszt zwrócił się do UE o pomoc finansową w zwalczaniu następstw katastrofy ekologicznej.
Rzecznik węgierskich służb ratunkowych Tibor Dobson oświadczył, że poziom zanieczyszczeń spowodowanych wyciekiem czerwonego szlamu spadł i substancja nie spowodowała szkód w Dunaju. - Nie ma ryzyka katastrofy biologicznej czy ekologicznej w Dunaju, gdyż spadł już poziom zasadowości spowodowanej wyciekiem czerwonego szlamu z huty aluminium - zapewnił minister spraw wewnętrznych Węgier Sandor Pinter.
Tymczasem Greenpeace zarzuca władzom węgierskim niedostateczne informowanie i ostrzega, że wyciek mógł spowodować trwałe zanieczyszczenie środowiska. - Jest ryzyko, że zanieczyszczenie odbije się w sposób trwały na środowisku i łańcuchu żywieniowym - ostrzegł chemik organizacji Herwig Schuster. - Powinniśmy wyjść z założenia, że 4 tys. ha gruntów nie nadaje się pod uprawę - dodał.