ŚwiatJuż nie zapolują na tygrysy

Już nie zapolują na tygrysy

W indyjskim Radżastanie rozbito
szajkę kłusowników, którzy zabili co najmniej 10 tygrysów w jednym
z ważniejszych w Indiach parków narodowych - poinformowała policja w Dżajpurze. Skonfiskowano również żółwie skorupy i skóry zwierzęce.

Czterech kłusowników mieszkających w okolicach rezerwatu Ranthambhore przyznało się do zabicia 10 tygrysów i lamparta - powiedział policjant Alok Vasisth, zapowiadając, że kolejne aresztowania obejmą odbiorców i przemytników tygrysich specjałów.

Zęby, kości, pazury i penisy oraz narządy tygrysów, którym chińska medycyna przypisuje bardzo dużą wartość, osiągają na czarnym rynku wysokie ceny. Polowanie na tygrysy jest wszędzie objęte zakazem, a międzynarodowego handlu tygrysami, ich skórami i częściami zabrania konwencja ONZ w sprawie handlu zagrożonym gatunkami (CITES).

Działacze ochrony przyrody twierdzą, że trzeba działać energicznie, aby powstrzymać niespodziewany i gwałtowny spadek liczebności tygrysiej populacji, jaki zauważono w tym roku.

Przed ostatnimi aresztowaniami, według szacunków jednego z ugrupowań na rzecz ochrony przyrody, w ciągu roku z rezerwatu Ranthambhore znikło co najmniej 18 z żyjących tam 47 tygrysów.

W latach 1999-2003 kłusownicy zabili w Indiach co najmniej 114 tygrysów - wynika z danych rządowych. Kłusownicy odpowiadają za zmniejszenie się tygrysiej populacji w Indiach z ok. 40 tys. osobników (sto lat temu) do zaledwie 3,7 tys. obecnie. Według części ekologów bilans działalności kłusowników jest o wiele wyższy i w Indiach pozostało już mniej niż 2 tys. tygrysów.

Handel martwymi tygrysami jest nielegalny, ale na międzynarodowym czarnym rynku na jednym zwierzęciu można zarobić do 50 tysięcy dolarów, a do aresztowań i skazania winnych tego procederu dochodzi dość rzadko. Podejrzewa się, że kiepsko opłacani strażnicy leśni pomagają kłusownikom lub przynajmniej przymykają oczy na ich poczynania.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)