Jurek Owsiak: Jest zalecenie, żeby nie brać udziału w Finale WOŚP
Dialog między Fundacją a obecną partią rządzącą jest według mnie słaby. Nawet powiedziałbym, że w ogóle nie istnieje. Niejednokrotnie, gdy chcieliśmy rozmawiać z kimś z Poczty Polskiej, Telewizji Polskiej itd., anonimowo odpowiadali nam, że mają odgórny zakaz rozmowy z nami - mówi Jurek Owsiak, prezes Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w rozmowie z Ewą Koszowską.
Ewa Koszowska: 2017 to był dobry rok dla ciebie?
Jurek Owsiak: O tak. Dla Fundacji i dla mnie osobiście to był rok pełen różnych zdarzeń. Ale ja zawsze mniej myślę osobiście, a bardziej zbiorowo.
A zbiorowo to był bardzo trudny rok. Można powiedzieć nawet, że bolesny. To, co w tej chwili ma miejsce w Polsce - czyli zaostrzony język i podział, który nastąpił - jest nie do zaakceptowania. Okazało się, że politycy w żaden sposób nie potrafią wpłynąć na poprawę nastroju w kraju.
Raczej wręcz przeciwnie...
Zaogniają i jeszcze bardziej podkręcają nastroje społeczne.
Masz na myśli konkretnych polityków?
Politycy wszystkich opcji całkowicie oddalili się od Polaków, kompletnie nas nie reprezentują. Całe życie publiczno-polityczne legło w gruzach. Zawsze apelowałem o to, by Polacy brali udział w wyborach, bo mają wpływ na to, co się dzieje w kraju. I nagle okazało się, że to moje - trochę na wyrost - zaufanie w rozsądność polityków, nagle legło w gruzach. Także z przykrością stwierdzam, że poprzedni rok można porównać z czasami niepokoju, powrotem do PRL-u, kiedy Polska dryfowała w złym kierunku.
A co się udało?
Nasza Fundacja po raz kolejny pokazała, jak wiele można zdziałać dzięki wsparciu społeczeństwa. Jak dużo sprzętu znowu wjechało do polskich szpitali. Jak zmieniamy świadomość ludzi, mówiąc o nauce pierwszej pomocy. To jest niesamowite. Jeszcze na koniec roku, takim rzutem na taśmę krzyknęliśmy, że chcemy "Leczyć z miłością".
Czyli?
Dbać o naszych najbliższych, którzy są razem z nami w szpitalu. O mamy, które są przy dzieciach.
Dzięki tej akcji zostanie rozwiązany problem skandalicznych warunków, na jakie skazani są rodzice opiekujący się swoimi dziećmi w polskich szpitalach?
Już zakupiliśmy ponad 400 leżanek dla rodziców. Mamy nadzieję, że uda się liczbę tych łóżek zwiększyć do kilku tysięcy. To jest cały czas nasza aktywność, która pokazuje, że droga do tego, żeby coś zrealizować, jest bardzo krótka. To jest wysłany mail do szpitala pediatrycznego. Tych maili idzie kilkaset. Kilka dni później już jest odpowiedź. My wyciągamy wnioski i po tygodniu już wiemy, co mamy zrobić. Nie minie miesiąc, półtora miesiąca i będziemy mogli podejmować jakieś decyzje. Pokazujemy sposób naszej pracy - że jest dobry, wypracowany, idzie w dobrym kierunku. Możemy też wszystkim innym ludziom mówić: "tak właśnie pracujemy i to się od wielu lat sprawdza".
W minionym roku dostaliśmy kilka bardzo ważnych wyróżnień. Przystanek Woodstock został wyróżniony przez amerykański portal o festiwalach i zajął trzecie miejsce wśród festiwali odbywających się w Europie.
Wiadomości "TVP" za to nazwały Woodstock "najbardziej obskurnym festiwalem świata".
Dostaliśmy też dużo wyróżnień czysto medycznych. W Chicago odebraliśmy nagrodę Polsko-Amerykańskiego Stowarzyszenia lekarzy (Polish-American Medical Society). To wszystko pokazuje, że w naszym systemie pracy, nawet jak poseł Stanisław Pięta zakazuje grać urzędnikom państwowym w naszej Orkiestrze, to "psy szczekają, karawana jedzie dalej". Że my swoje robimy. Że nawet jeżeli spotykamy się z hejterami gdzieś w internecie, to też mamy odwagę, żeby wystąpić sądownie.
I wygrywacie?
Wygrywamy. Odnieśliśmy kilka sukcesów na tym polu, kiedy bardzo naprzykrzający się nam hejterzy ponieśli karę. Mamy dobrą kancelarię prawną, która się tym zajmuje i pozwala nam spokojnie pracować i nie zawracać sobie tym głowy. Teraz przed nami kolejny, już 26. Finał WOŚP.
Jak przygotowania do imprezy?
Zostały niecałe dwa tygodnie do Finału, a tak naprawdę impreza mogłaby wystartować już dzisiaj. Gramy na całym świecie i to jest chyba najpiękniejsza rzecz.
Rok temu Orkiestra zebrała rekordowe 105 milionów. Zamierzacie znowu pobić rekord?
Rekordy się zdarzają. Oczywiście, cieszy bardzo, gdy zbieramy ponad 105 milionów złotych. Ale dla mnie rekordem jest to, że Orkiestra będzie grała 26. raz. I to z takim przytupem! Angażuje się w nią ponad 1700 sztabów w całej Polsce i na świecie, 120 tysięcy wolontariuszy gotowych w blokach startowych, mnóstwo wydarzeń i koncertów. Zaczynamy w Australii, będziemy w Nowej Zelandii, w Indonezji, w Tokio, w Szanghaju i Pekinie. Jesteśmy w całej Europie, w byłych republikach radzieckich, w obu Amerykach, w Afryce. Jesteśmy nawet w Polskiej Stacji Polarnej. Gramy wszędzie tam, gdzie są Polacy. Niektóre sztaby, jak ten w San Francisco - który powstał spontanicznie - to dosłownie kilka osób.
Nie utrzymujemy przez cały rok biurek, 1700 pokoi, w których ktoś czeka na godzinę zero, a organizacja go utrzymuje. Opłacamy jedno miejsce - Fundację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która pracuje przez cały rok. Reszta się zawiązuje na czas Finału, a potem rozwiązuje. Wszystko to 100-procentowa odpowiedzialność ludzi, którzy to oddolnie robią. W nic się nie wtrącamy. Ale to wszystko wychodzi i to jest niezwykle piękne.
Finał w tym roku znowu będzie relacjonował TVN. Nie ma już powrotu do TVP?
Oczywiście, że jest możliwy powrót do "telewizji narodowej". Nawet dzisiaj, jeśli obecny szef TVP wyraziłby taką chęć, przystalibyśmy na propozycję i udostępnilibyśmy Finał ekipom TVP. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Nie zamykamy się na nikogo.
Teraz tak naprawdę i tak króluje interenet. Jeszcze trzy, cztery lata temu myśleliśmy, że jeśli nie gra z nami duży operator telewizyjny, to akcja może i da radę, ale nie będzie miała takich wyników. Już teraz około 40 proc. przekazu informacji to jest internet. Dzisiaj telefonem nagrywamy, że pozdrawiamy z Orkiestry i chwila moment internauci już to mają. W tym roku będziemy mieli specjalny kontener, studio i ekipę, która będzie wyłącznie ściągała te wszystkie filmy i montowała je. Po to, żeby robić takie szybkie mixy, gdzieś z końca świata, która są bardziej atrakcyjne i lepiej przyswajalne dla ludzi.
Dzisiaj urodzi się ponad 1000 dzieci. Statystycznie, nawet kilkadziesiąt z nich będzie potrzebowało bardzo specjalistycznego sprzętu. Dzisiaj 80 proc. sprzętu na oddziale intensywnej terapii noworodka jest zakupionych przez WOŚP. Także dzisiaj ktoś z niego skorzysta. Nieraz zastanawiałem się, co trzeba przeżyć, jakim trzeba być człowiekiem, żeby hejtować to, co robimy.
Znalazłeś odpowiedź?
Tak. To musi być zorganizowana akcja. Musi być ktoś, kto powie: "trzeba dopiec Owsiakowi". Tak właśnie było, gdy duża część internautów wrzucała do mediów społecznościowych odwrócone serduszka. Potem to się gdzieś rozmyło. Taki rozkaz idzie z góry.
Państwowe firmy odwróciły się od Fundacji.
Ciosem było, gdy rok temu Poczta Polska wycofała się z produkcji znaczków z okazji 25. Finału WOŚP. Kto teraz nakleja znaczki? Coraz mniej osób. Znaczki są wyłącznie wizytówką, przyjemnością. To samo TVP. 26 lat temu zaproponowaliśmy telewizji, żeby tworzyła z nami tę wspaniałą akcję. Przecież to jest mistrzostwo świata! Nie było na świecie telewizji, która by miała taką ciągłość i pracowała z takim efektem pod tytułem "działalność dobroczynna". I nagle, w ciągu jednego dnia, "telewizja narodowa" z tego zrezygnowała.
Nawet bank - Pekao - zrezygnował bez walki. Nie podjął z nami żadnych rozmów. Świetnie nam się współpracowało, wszystko układało się dobrze i nagle, kiedy chcieliśmy ustalić plan na przyszłość, trafiliśmy na mur milczenia, obojętności. Szkoda, że to się gdzieś tam zepsuło.
Także wojsko się wycofało. To był duży cios?
Ogromny. Wojsko, które było z nami, przygotowywało specjalne pokazy i aukcje. Żołnierze, którzy rozstawiali swoje kuchnie. Ale też policja czy straż pożarna, która pojawiała się z wielkimi wozami strażackimi. Dzieciaki to uwielbiały. I nagle, w ciągu jednego dnia, to wszystko znikło. Nie wiem, czemu. Szkoda...
Nie żałujesz teraz, że kilka lat temu, gdy Orkiestrę zaczęli atakować skrajni przedstawiciele PiS, ty nie zostałeś im dłużny i sam zacząłeś krytykować prawicę? Może to forma zemsty?
Może i tak jest, że to jest swojego rodzaju odwet. Jestem osobą, która nie umie przejść obojętnie wobec głupoty rządzących. Nieważne, do jakiej frakcji politycznej należą. Zawsze wypowiadałem się jako Jurek Owsiak. Jeśli pisałem za czasów PO do ówczesnego ministra zdrowia, bo uważałem, że są gdzieś poważne zaniedbania, też pisałem jako ja, Jurek Owsiak. Dopiero potem pytałem zarząd Fundacji, czy się ze mną zgadza. Jeśli tak, to podpisywaliśmy się wszyscy. Starałem się zachować wyraźne granice prywatności w tym, bo zdaję sobie sprawę, że jestem osobą publicznie znaną i reprezentuję Fundację, która naprawdę łączy ludzi wszystkich poglądów, wszystkich kolorów.
Dwa lata temu firma Millward Brown zrobiła nawet badania wśród elektoratu PiS, jak odbierają Orkiestrę.
Co z nich wynikło?
Że 87 proc. ankietowanych popiera WOŚP i bierze udział w zbiórce. Także my nawet nie próbujemy przyjmować do wiadomości, że jest jakaś grupa związana z prawicą, która nas nie akceptuje. Nie, to tak nie jest.
Sam staram się jak najmniej brać udział w politycznych dyskusjach. Nawet, jak ktoś mnie prosi, żebym zajął stanowisko, mówię "nie", ponieważ właśnie reprezentuję wszystkich.
Natomiast jeżeli chodzi o dialog związany z samą Fundacją, jeżeli ktoś zarzuca nam nieprawidłowości, że kupiliśmy zły sprzęt, to zabieram głos bardzo stanowczo. To, oczywiście, może być odbierane, jako głos, który boksuje się z przeciwnikami politycznymi. Ja jednak nie mówię o swoich przekonaniach politycznych. Nawet jak namawiałem na Przystanku Woodstock do głosowania, to mówiłem, żeby młodzi ludzie szli na wybory, a nie, żeby szli głosować na konkretną partię.
Natomiast, czy to, co się teraz dzieje - że TVP i inne instytucje odsuwają się od nas - jest związane z tym, że ktoś chce się odegrać? Myślę, że tak. Można to tak sformułować.
I jak to odbierasz?
Dialog między Fundacją a obecną partią rządzącą jest według mnie słaby. Nawet powiedziałbym, że w ogóle nie istnieje. Niejednokrotnie, gdy chcieliśmy rozmawiać z kimś z tych instytucji, o których wspominałem wcześniej - Poczta Polska, Telewizja Polska itd., anonimowo odpowiadali nam, że mają odgórny zakaz rozmowy z nami. Jest zalecenie, żeby nie brać udziału w Finale WOŚP.
Czy ja z tego powodu mam focha? Nigdy w życiu. Mnóstwo ludzi w TVP, z którymi robiliśmy Finał, pozdrawiam, ślę im życzenia. Ludzi, z którymi byłem związany w Trójce w Polskim Radiu szanuję, bo wiem, że byli razem z nami, że działo się bardzo dużo. Dziękuję za to, co zrobiliśmy z policją, strażą pożarną, służbą więzienną, z wojskiem, z którym mieliśmy super kontakt. I to było dobre dla dwóch stron.
Szkoda, że ktoś tego nie rozumie, że to jest właśnie ogólna korzyść. Bo to jest właśnie mówienie o całości instytucji, a nie indywidualnych ludziach. Taka jest też ich powinność, szeroko rozumiana współpraca ze wszystkimi. Równie dobrze z tymi, co obchodzą dzień Żołnierza Wyklętego i z tymi, którzy zbierają na WOŚP. To powinno być wszystko pojmowane razem, jako coś dobrego i pozytywnego. W tym momencie tak nie jest, i jest to dosyć smutne. Ale jak to mówi Jacek Kleyff, "Panowie i Panie trzeba wziąć na przetrzymanie”. Cierpliwie więc robimy swoje.
Co w tym roku kupi WOŚP?
Zagramy dla wyrównania szans w leczeniu noworodków. Już tłumaczę o co chodzi. W Polsce istnieje trzystopniowy podział oddziałów noworodkowych, ze względu na ich poziom specjalizacji.
I stopień to są podstawowe oddziały noworodkowe, często połączone z oddziałami położniczymi - jest ich w Polsce ponad 400. To miejsca, gdzie kobiety rodzą dzieci i gdzie noworodki przychodzą na świat z 95-procentową pewnością, że nic złego się nie dzieje. Bo jeżeli się coś dzieje, to są szpitale bardziej zaawansowane - II stopień i mama powinna tam trafić jeszcze przed urodzeniem dziecka.
III stopień to patologia ciąży, wysokospecjalistyczne ośrodki oraz kliniki, do których trafiają dzieci z wysokim zagrożeniem życia i zdrowia. Kobieta na takim oddziale przyjmowana jest wcześniej, a sprzęt jest przygotowany, żeby ratować nawet półkilogramowe niemowlę.
Coraz częściej jednak zdarzają się sytuacje, że na oddziałach podstawowych, na których brakuje specjalistycznego sprzętu, rodzi się dziecko i wymaga natychmiastowej pomocy. Stąd właśnie pomysł, żeby zakupić sprzęt do ośrodków I stopnia.
Personel medyczny zatrudniany w tych ośrodkach poradzi sobie z tym sprzętem?
Zbadaliśmy to i wytypowaliśmy kilkanaście szpitali, w których ten sprzęt się znalazł. Okazało się, że jest wykorzystywany bardzo dobrze, a wiedza personelu medycznego w Polsce jest na naprawdę wysokim poziomie. W związku z tym postanowiliśmy, że we wszystkich ośrodkach I stopnia taki sprzęt do ratowania niemowlaków w momencie krytycznym będzie się znajdował. Głównie chodzi o stanowiska do resuscytacji noworodków, nowoczesne inkubatory, aparaty do wspomagania oddychania, pulsoksymetry czy specjalistyczne aparaty USG dla najmłodszych.
Ale proszę pamiętać, że celem Finału są też nasze programy medyczne, które przez cały rok prowadzimy oraz program edukacyjny dotyczący nauki pierwszej pomocy. Jednym z ostatnich przedsięwzięć jest też wspomniany wcześniej program "Leczyć z miłością".
Nasz ostatni duży program medyczny, który powstał rok temu, dotyczy wydłużania kości u dzieci. Chodzi w nim głównie o uzupełnienie sprzętu. Ciągle stawiamy na top, na coś najwyższego, najlepszegp. Podczas Finału będziemy mówili o naszych planach. O tym, że chcemy się pochylić bardzo mocno nad pracowniami genetycznymi. Jedna taka już powstała, związana z onkologią. Ale chcemy, żeby takie pracownie były związane z kardiologią, z neurochirurgią. Tutaj głównie chodzi o leczenie celowane, personalizowane.
Czyli?
Badamy dokładnie wszystkie geny chorego dziecka i jego rodziców, porównujemy z bazą światową. Dzięki temu możemy zastosować leczenie indywidualne, bardzo skuteczne. Uleczalność, zwłaszcza na onkologii, jest przepotężna. Jeszcze parę lat temu to było 60 proc., teraz jest ok. 90 proc. dzieci, które są w leczone i ratowane. Na tym się trzeba pochylić, bo to jest sprzęt drogi, ale świetnie pracujący i ze świetnym rezultatem.
Ile zarabiasz dzięki WOŚP?
Moje "zarabianie" to przede wszystkim ogromna satysfakcja wynikająca z tego, jak jestem umiejscowiony tutaj w Polsce. To jest fantastyczne. Mogę tylko powiedzieć, że można pozazdrościć mnie i ludziom, z którymi pracuję. Bo robię i robimy to, co lubię. Moja praca jest pożyteczna, twórcza. Każdego dnia wstaję i mówię sobie, że dzisiaj na pewno stanie się coś nowego. Nie jest to taśma, nie jest to "Mordor", jak to się mówi na wielkie korporacje. To jest największe szczęście. Określam to jako takie swoje zarabianie na życie, które niczego nie niszczy, tylko buduje. Momentami jest, oczywiście, pełne emocji dobrych i złych, ale daje niesamowite, fantastyczne efekty.
A jeśli chodzi o zysk materialny?
Proszę pamiętać, że ja nie pracuję w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Jestem prezesem zarządu firmy "Złoty Melon", która należy do Fundacji (to nie jest moja firma!) i zarabia dla Orkiestry pieniądze. Wszystkie komercyjne działania mające na celu wesprzeć Fundację (umowy ze sponsorami, dzięki którym organizujemy Finał i Przystanek Woodstock) podpisuje firma "Złoty Melon". Fundacja nie prowadzi żadnych działań gospodarczych.
Tak więc, żebym mógł uzyskać 2,5 krotność polskiej przeciętnej pensji - bo tyle zarabiam - to muszę sam na te pieniądze zapracować, a prowadzona przeze mnie firma musi przynieść zysk. Nie mogę ich wziąć z Fundacji. Budżet płacowy dotyczący pracowników Fundacji (do których, jeszcze raz to podkreślam, nie zaliczam się) jest dokładnie opisany w naszym bilansie. Fundacja płaci pensje 37 pracownikom, którzy w niej pracują: to są ludzie związani z księgowością, z oddziałem medycznym, z public relations.
Zarabiam jako prezes "Złotego Melona" mniej niż dziesięć tysięcy złotych. I to mi absolutnie wystarcza. Oprócz tego prowadzę prywatną, nie związaną w żaden sposób z Fundacją, działalność gospodarczą. Prowadzę zamówione przez różne firmy wykłady, jako coach. Jestem także dziennikarzem, współpracując z rozgłośnią Antyradio należącą do Grupy Eurozet.
Prowadzisz wykłady motywacyjne?
W ciągu roku mam ich bardzo dużo, nie jestem w stanie nawet na wszystkie, które są mi proponowane, pojechać. Robię to dla dużych korporacji. Czyli poświęcam czas tak, aby w ludzi wlać tę energię. Powiedzieć, jak można dużo zrobić, jak można fajne rzeczy tworzyć. I to jest działalność nie mająca nic wspólnego z Fundacją.
Dobrze płacą?
Płacą dobre pieniądze, od których także, niestety, muszę odprowadzić podatek. I to dosyć spory. Bardzo się cieszę, że jestem tym podatnikiem w Polsce, który też często pyta rządzących o swoje podatki. Stąd są moje pytania do Jacka Kurskiego o jego postawę wobec WOŚP, bo ja płacę abonament i mam prawo wymagać.
Polacy częściej powinni mówić o swoich podatkach i mieć wpływ na to, jak te pieniądze są rozdzielane. Jak czytam, że 200 mln zł dano jako nagrody za pracę w urzędzie byłej premier Szydło, w urzędach państwowych, no to jest niebagatelna suma. To są dwa mistrzowskie finały WOŚP - przekazane w postaci nagród.
Masz coś przeciwko nagrodom?
Nie mam nic przeciwko, ale jestem też za utrzymaniem pewnych zdroworozsądkowych proporcji. 200 mln to jest po prostu nieprawdopodobna ilość pieniędzy, która - zwłaszcza jeśli chodzi o urzędników państwowych - powinna być wręczana rozsądnie. Jestem za premiowaniem pracy, bo to także pomaga działać i osiągać dobre rezultaty.
Moje prywatne pieniądze głównie wydaję na pracę młodych artystów. Czyli to, co zarobię, wraca do ludzi. Konkretnie do artystów. Z żoną jesteśmy od kilku lat kolekcjonerami młodej sztuki. Bierzemy udział w różnych aukcjach, kupujemy te dzieła. I jestem bardzo dumny z tego, że zgromadziliśmy własną kolekcję. Liczę na to, że za ileś lat okaże się bardzo trafionym zakupem.
Ale to jest także obrót pieniędzy, ich powrót na rynek. Czyli tym, co zarobię, natychmiast staram się podzielić z innymi, z czego się bardzo cieszę.
Sam wrzucasz też coś do puszek?
Kiedy rusza Allegro, tworzę bardzo dużo licytowanych później rzeczy. W zeszłym roku, w ostatnim Finale przygotowałem dużo różnych przedmiotów, które w sumie osiągnęły na aukcjach na rzecz WOŚP 200 tys. zł. Daję swoje gadżety, które są moimi osobistymi "rzeczami od serca". Staram się robić różne zestawy naszych fundacyjnych przedmiotów, które opisuję i oprawiam. I to jest taki mój główny udział w wynik finansowy akcji. Kiedy jest Finał, to siłą rzeczy jestem cały czas w studio, więc ciężko mi fizycznie wrzucić do puszki pieniądze. Ale cieszę się, że moje wnuczki chodzą z puszkami i zbierają dla Orkiestry pieniądze. Są coraz większe, więc te puszki też są coraz cięższe. Moje córki także biorą aktywnie udział w Orkiestrze, pomagają, gdzie mogą. U starszej córki w restauracji zawsze stoi puszka, zawsze są plakaty.
W tym roku dałem na aukcję glany. Bardzo wygodne, typowe czerwone martensy.
Politycy przekażą coś na aukcję?
Mogą, ale się o to nie dopraszamy. Od dwóch lat nie wysyłamy zaproszeń do polityków z prośbą o gadżety na Allegro. Zatrzymaliśmy się. Na szczęście politycy nie pchają się drzwiami i oknami. Chyba czują, że próba budowania kapitału politycznego na Orkiestrze to nie jest dobry pomysł. Czują też na sobie oddech Polaków, którzy bardzo szybko oceniają, czy coś jest zrobione od serca czy jest to wykreowany sztucznie odruch.
A prezydent włączy się, jak co roku, do akcji WOŚP?
Para prezydencka już przekazała gadżety. Pan prezydent przekazał elegancką muchę smokingową, a pani prezydentowa - kostium wizytowy, który miała na sobie podczas wizyty Pary Prezydenckiej z USA. W zamian poprosili o moją nową książkę o podróżach "Obgadywanie świata".
To miłe.
Umieściłem krótką dedykację dla Agaty i Andrzeja, żeby się uśmiechali. Już ktoś z kancelarii ją odebrał.
Zeszłoroczny fant od Agaty Kornhauser-Dudy - słynne zdjęcie, na którym wita się z biskupami na lotnisku w Balicach - zrobił furorę. Fotografia została wylicytowana za 200 tys. złotych!
To pokazuje, jak bardzo pani prezydentowej brakuje w życiu publicznym.
A ile z wrzuconych datków zostało zebranych na złość Kaczyńskiemu?
To jest pytanie, w którym mnie prowokujesz, żeby matematycznie powiedzieć, ile jest warta złośliwość polityków. Tak to nie działa. Rok temu zebraliśmy 105 mln złotych, 30 mln więcej niż rok wcześniej. Przeogromna suma (przy okazji, jakiekolwiek referendum kosztuje 120 mln). Niestety, to, co się dzieje wokół nas, ma też wpływ na to, jak decydujemy o wsparciu inicjatyw społecznych, ale nie da się tego wyliczyć.
Ale przyznaj, że liczysz na hejty polityków PiS, posłanki Pawłowicz czy posła Pięty. Szum, który robią wokół Orkiestry przyczynia się do zebrania większej ilości pieniędzy?
Mój przyjaciel, który prowadzi audycję w polonijnej rozgłośni radiowej 910 NY, wytrawny dziennikarz związany z mediami - przede wszystkim w USA - od ćwierć wieku i znający wszystkie sztuczki, które pochodzą właśnie ze Stanów, zapytał mnie: "Ile im zapłaciłeś? To było genialne!".
Oczywiście, mówił to z przekąsem. Ale nie da się ukryć, że wszystkie te krzywe akcje, straszne wypowiedzi na temat Orkiestry, na końcu wychodzą na naszą korzyść. Nie komentujemy hejtu, który się wylewa w naszą stronę, wręcz przeciwnie. Wręczamy w ramach podziękowań zdjęcie czy bardzo piękną statuetkę w kształcie pumeksu. Taką dostał poseł Pięta z podziękowaniami za pomoc w uzyskaniu rekordowego wyniku podczas poprzedniej zbiórki. Rok temu taka statuetka trafiła do prezesa Kurskiego.
Z drugiej strony ludzie pytają, czego bym życzył sobie i Polakom na Nowy Rok...
Co im odpowiadasz?
Mądrości. Najgorszą rzeczą, jaka może się zdarzyć komukolwiek, jest głupota. Głupota może bardzo dużo napsuć, zniszczyć, poprzewracać. Chciałbym, żeby ludzie po prostu zmądrzeli. Żeby posłowie, którzy politykują, używali innego języka. Żeby nie mieli tego zadziora, który potrafi krzywdzić innych i który jest nacelowany z taką szpilą, która czyni wiele złego, a na końcu ta karma i tak wróci do nich.
Głupota ludzka jest czymś, co mi najbardziej przeszkadza. Często mówię: "Jak gracie z nami, bardzo wam dziękuję. Jeśli nie gracie, nie podoba wam się, to co robimy, macie do tego prawo. Ale nie przeszkadzajcie".
Masz postanowienie noworoczne na 2018 rok?
Postanowienie jest takie, żeby to wytrzymać, żeby nie dać się ponieść emocjom. Chcę się też bardziej pochylić się nad własną kondycją i zdrowiem.
Marzę, żeby nam wszystkim żyło się dobrze, byśmy wszyscy mieli dobre nastroje. Nie wiem, co się musi stać, żeby tak właśnie było. Ktoś mi napisał i to mi się bardzo podobało: "Niech w biedzie też się wiedzie. Niech się szczęści w każdej części". I to są najkrótsze życzenia dla wszystkich, którzy tworzą nasz kraj i wszystko, co się obok nas dzieje.
Oby nas dobry humor nie opuścił, byśmy - mimo wszystko - szukali miłych zdarzeń. Bardzo chcemy być z ludźmi. Obyśmy byli wszyscy razem. My to robimy, nas nie ciagnie do focha, ale chcemy, żeby inni też to robili.
Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska
26. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy odbędzie się 14 stycznia. Już w tej chwili organizatorom udało się pozyskać 2 miliony złotych na pomoc oddziałom neonatologicznym.