Julia Pitera: koledzy nie są pewni, czy Schetyna maczał w tym palce
- Fakt ujawnienia taśm, dopiero po ogłoszeniu wyniku wyborów powoduje, że moi koledzy nie są pewni, czy rzeczywiście wiceprzewodniczący maczał w tym palce, czy nie. Gdyby wybór był inny, to ta taśma też byłaby użyta? Ta sytuacja jest dwuznaczna - przekonywała Julia Pitera, gość programu "Dziś wieczorem" w TVP Info. Jej zdaniem uczestnicy afery taśmowej winni być bardzo surowo ukarani np. usunięciem z list wyborczych.
31.10.2013 | aktual.: 31.10.2013 21:20
Julia Pitera krytykowała osoby, które nagrały taśmy z rzekomymi propozycjami korupcyjnymi przy głosowaniu na szefa dolnośląskich struktur Platformy Obywatelskiej. – Dowiedziałyśmy się, że taki pan Klimka w ogóle istnieje. Jak rozumiem załatwił najpierw sobie pracę i raptownie coś się w nim odezwało, że będzie czyścił Platformę i postanowił gdzieś iść z magnetofonem. I zamiast powiedzieć o tym przypadku członkowi władz krajowych, który był obecny na zjeździe, to spokojnie odczekał, jaki będzie wynik tego zjazdu. Odczekał do poniedziałku i oznajmił jednemu z dziennikarzy, że taka rzecz miała miejsce. Myślę, że czekał na wynik wyborów – mówiła wzburzona Pitera.
Pytana czy wierzy Grzegorzowi Schetynie, że nie miał nic wspólnego z aferą taśmową, odparła: "to nie jest kwestia wiary. Czas pokaże".
Zdaniem Pitery bohaterowie afery taśmowej winni być surowo ukarani, nawet usunięciem z list wyborczych.
Afera taśmowa w PO
W poniedziałek "Newsweek" opublikował nagranie rozmowy z kulisów zjazdu PO na Dolnym Śląsku. Według tego nagrania poseł Norbert Wojnarowski, zwolennik Protasiewicza obiecywał jednemu z delegatów, Edwardowi Klimce, załatwienie stanowiska w KGHM - w zamian za oddanie głosu na Protasiewicza. Wojnarowski zaprzeczył w środę, by proponował pracę Klimce, powołując się na wpływy Protasiewicza. Jak twierdzi, opublikowany tekst został "wyrwany z kontekstu".
Światło dzienne ujrzały także kolejne nagrania dotyczące wyborów na Dolnym Śląsku. Również opublikował je "Newsweek". Ich bohaterami są tym razem: poseł Michał Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski, którzy namawiają stronnika Grzegorza Schetyny do głosowania na Jacka Protasiewicza. W zamian sugerują, że działacz Platformy - Paweł Frost - mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek.
Źródło: TVP Info