Józef Gruszka opuszcza szpital
Były poseł Józef Gruszka (PSL), który ponad 11 miesięcy temu doznał wylewu krwi do mózgu, we wtorek opuści ośrodek Repty w Tarnowskich Górach na Śląsku, gdzie od stycznia przechodził rehabilitację.
Pacjent jest wypisywany do domu w normalnym trybie. W toku trwającej osiem tygodni rehabilitacji nastąpiła bardzo istotna poprawa jego stanu - powiedział dyrektor Górnośląskiego Centrum Rehabilitacji "Repty", dr Krystian Oleszczyk.
Były poseł odzyskał sprawność psychiczną i zrobił znaczne postępy w rehabilitacji ruchowej. Jego współpracownicy oceniają, że wkrótce odzyska on zdolność samodzielnego poruszania się, a w warunkach domowych rehabilitacja może przebiegać jeszcze szybciej niż w szpitalu.
Powrót do domu na pewno będzie dla niego dodatkowym bodźcem do rehabilitacji. Wierzę, że gdy położy się we własnym łóżku, poczuje zapach domu, zobaczy dzieci i wnuki, szybciej nabierze sił. Liczymy, że wielkanocne śniadanie zje przy stole z rodziną - powiedział szef PSL w Bytomiu, były społeczny asystent posła, Zygmunt Wilk.
Według niego, postępy w leczeniu i rehabilitacji są rewelacyjne. Gdy 4 stycznia ze szpitala w Bydgoszczy Gruszka trafił do Górnośląskiego Centrum Rehabilitacji "Repty", potrafił tylko nieznacznie poruszać prawą ręką. Dziś - jak powiedział Wilk - potrafi się uczesać, podrapać i ćwiczy pisanie. Lewa ręka jest słabsza - mniej więcej taka jak prawa przed rehabilitacją. 6 stycznia były poseł zaczął wymawiać pierwsze słowa.
Wilk podkreślił, że Gruszka jest w pełni sprawny psychicznie. Bierze udział w rozmowach, pyta o politykę, żartuje, wszystko pamięta. Mówi szeptem, przeszkadza mu rurka tracheotomiczna. W ośrodku Repty odwiedzali go koledzy z partii, m.in. - jak powiedział Wilk - Waldemar Pawlak i Jarosław Kalinowski.
W ośrodku Gruszkę odwiedził także jego partyjny kolega, poseł z okręgu kalisko-leszczyńskiego, Andrzej Grzyb. Jak powiedział, z byłym posłem jest już pełny kontakt. Kolega Józef ma całkowitą świadomość, chociaż fizycznie nadal jest dość słaby - ocenił Grzyb.
Zdaniem Zygmunta Wilka, to właśnie opieka rodziny i przyjaciół pomogła byłemu posłowi w rehabilitacji.
Były poseł nie potrafi jeszcze samodzielnie chodzić, porusza się na wózku inwalidzkim. Do swojego domu w Kwiatkowie koło Ostrowa Wielkopolskiego pojedzie we wtorek ambulansem. Rodzina przygotowała dla niego specjalne łóżko rehabilitacyjne, zlikwidowano bariery architektoniczne.
59-letni Gruszka doznał wylewu krwi do mózgu 10 kwietnia ubiegłego roku. Jeszcze tego samego dnia przeszedł poważną operację neurochirurgiczną w Kaliszu i po dwóch miesiącach pobytu w kaliskiej lecznicy został przewieziony na dalszą rehabilitację do 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy. Stamtąd na początku stycznia trafił do Tarnowskich Gór.
Gdy były poseł trafił do bydgoskiego szpitala, lekarze oceniali jego stan jako "nieomal wegetatywny". Gdy go opuszczał, reagował na proste polecenia, rozpoznawał bliskie mu osoby i był coraz sprawniejszy.
W czasie, gdy poseł Gruszka doznał wylewu, sprawował on funkcję przewodniczącego sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen. Natychmiast po wypadku, wśród polityków pojawiły się podejrzenia, że zapaść mogła być efektem celowego działania. Prokuratura w Pleszewie, która badała okoliczności nagłego pogorszenia się stanu zdrowia posła, uznała jednak, że wylew krwi do mózgu był następstwem naturalnych zmian chorobowych, związanych z nadciśnieniem, na jakie cierpiał Gruszka.