PublicystykaJoschka Fischer: Wymyślmy Europę od nowa

Joschka Fischer: Wymyślmy Europę od nowa

Euro może nie przetrwać. A jest pewne, że jeżeli upadnie euro, reszta europejskiego projektu upadnie razem z nim. W oczach swoich obywateli Unia, która funkcjonuje tylko w trybie kryzysowym, jest niegodna ich zaufania i uosabia niekompetencję. Taka Unia przestaje być rozwiązaniem dla problemów starego kontynentu, a staje się kolejnym problemem - pisze Joschka Fischer, były minister spraw zagranicznych Niemiec. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w Opiniach WP, w ramach współpracy z Project Syndicate.

Joschka Fischer: Wymyślmy Europę od nowa
Źródło zdjęć: © PAP | Markus Scholz
Joschka Fischer

Euro może nie przetrwać. A jest pewne, że jeżeli upadnie euro, reszta europejskiego projektu upadnie razem z nim. W oczach swoich obywateli Unia, która funkcjonuje tylko w trybie kryzysowym, jest niegodna ich zaufania i uosabia niekompetencję. Taka Unia przestaje być rozwiązaniem dla problemów Starego Kontynentu, a staje się kolejnym problemem - pisze Joschka Fischer, były minister spraw zagranicznych Niemiec. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w Opiniach WP, w ramach współpracy z Project Syndicate.

Od roku 2009, kiedy amerykański kryzys finansowy z 2008 wstrząsnął fundamentami strefy euro, w Europie zarządzanie kryzysem stało się nową normą. Od tej pory jeden kryzys gonił drugi i nic nie zapowiada, żeby w najbliższej przyszłości miało to ulec zmianie.

Kryzys finansowy i grecki, następnie militarna okupacja i przyłączenie Krymu do Rosji, wojna na wschodzie Ukrainy, odnowiona konfrontacja Zachodu z Rosją - jednym słowem kryzys bezpieczeństwa - wreszcie od końca lata 2015 kryzys z uchodźcami. Z kolei 23 czerwca tego roku Wielka Brytania, jedno z najsilniejszych ekonomicznie i militarnie państw członkowskich Unii Europejskiej, przeprowadzi referendum na temat członkostwa w UE, więc Europa będzie musiała zmierzyć się być może z kryzysem Brexitu (od "British exit", czyli brytyjskiego wyjścia - przyp. red.).

Stąd właśnie w większości krajów członkowskich rozwinął się potężny kryzys zaufania do Europy i jej instytucji, który znajduje wyraz w coraz popularniejszych nacjonalistycznych pomysłach i partiach oraz w zniechęceniu do europejskiej solidarności. Powrót nacjonalizmu w Europie nabiera tempa i stanowi kryzys najniebezpieczniejszy ze wszystkich, bo grozi rozpadem od wewnątrz i zniszczeniem duszy wspólnego projektu europejskiego.

W następstwie kryzysu finansowego przywódcy polityczni UE - głowy państw członkowskich i rządów, jak również szefowie Rady Europy i Komisji Europejskiej - podjęli brzemienną w skutki decyzję. Zamiast podjąć się budowania wizji dla Europy oraz strategii pozwalającej ją ziścić, zdecydowali się wejść w tryb zarządzania kryzysowego.

Strategiczne zarządzanie Europą wymagałoby niezbędnych kompromisów, co niewątpliwie we wszystkich krajach członkowskich wiązałoby się z konkretnym politycznym ryzykiem. Zamiast tego przywódcy UE zdecydowali się oddać pole rzeczywistości kryzysowej, żeby wykonała pracę za nich, w ten sposób pokładając nadzieje w samej sile toczących się wydarzeń. To podejście zrodzone jest jednak z tchórzostwa oraz źle obliczonej przebiegłości i ma również swoją cenę. W oczach swoich obywateli Unia, która funkcjonuje tylko w trybie kryzysowym, jest niegodna ich zaufania i uosabia niekompetencję. Taka Unia przestaje być rozwiązaniem dla problemów starego kontynentu, a staje się kolejnym problemem.

Po niemal sześciu dziesięcioleciach udanej integracji zjednoczona Europa stała się stałym elementem życia codziennego - polityczną, ekonomiczną, instytucjonalną i prawną rzeczywistością. Jednak wszystkie przejawy istnienia takiej Europy polegają na żywotności jej fundamentalnej idei, jej duszy. Jeżeli ta idea zginie pośród obywateli i ludów Europy, to Unia się skończy, nie hukiem, ale długim, umęczonym skomleniem.

Sprawy nie mogą tak dalej się rozwijać. Zależy od tego zbyt wiele - przede wszystkim przyszłość naszego kontynentu w świecie gwałtownych przemian. Polityka małych kroków już nie wystarczy. Bez odnowionej wizji Europy i skutecznego podejścia do sytuacji kryzysowych nowi (i starzy) nacjonaliści naszego kontynentu dalej zyskiwać będą na sile i zagrażać całemu projektowi pokojowej integracji na bazie rządów prawa.

Referendum w sprawie Brexitu wyznaczy drogę zarówno dla Wielkiej Brytanii, jak i dla całej UE. Można będzie po nim albo (mam nadzieję) wydać oddech ulgi albo oglądać kataklizm, który rozchwieje całą Unię i przyniesie nieszczęście Wielkiej Brytanii. Jednak cokolwiek zdecydują Brytyjczycy, musimy znaleźć odpowiedź dla różnorodnych kryzysów Europy.

Kryzys finansowy trwa w najlepsze, przyjął jedynie nową postać polityczną. Wybory w Portugalii, Hiszpanii czy Irlandii ujawniły, że demokratyczna większość nie chce już dłużej znosić zabójczego lekarstwa polityki oszczędności. Z kolei kryzys grecki wraca do stanu wrzenia.

Euro może nie przetrwać. Pomimo oznak umiarkowanego ekonomicznego ożywienia, pogłębia się przepaść między Niemcami a większością pozostałych krajów strefy euro. Nie ma już i nie było od dłuższego czasu mowy o konwergencji wewnątrz unii monetarnej (założenie, że dochody krajów biedniejszych rosną szybciej niż w krajach bogatych dzięki wspólnej walucie - przyp. red.).

A jednak jest pewne, że jeżeli upadnie euro, reszta europejskiego projektu upadnie razem z nim. Przywódcy europejscy wiedzą, że euro jest zupełnie nieodporne na kryzysy, mimo technicznych poprawek uzgodnionych w czasie tego z roku 2009. Wspólna waluta nigdy nie będzie odporna na wstrząsy, dopóki nie zostanie osiągnięty nowy wielki kompromis między Niemcami a resztą krajów strefy euro. W praktyce znaczyłoby to nie lada wyczyn, bo reformę strefy euro w kierunku jeszcze głębszej integracji politycznej.

Podobnie mają się sprawy wspólnego bezpieczeństwa UE, ochrony granic zewnętrznych czy zreformowanej polityki uchodźczej. W tych kwestiach jest podobnie, skuteczne przywództwo może powstać jedynie dzięki odnowionej wizji zjednoczonej Europy i jej wartości: co może, a co musi zapewnić, jak ma być ukonstytuowana oraz których instytucji i władz potrzebuje.

Nie należy obawiać się kryzysów. Wprawiają rzeczy w ruch, dają możliwość pójść naprzód i nabrać więcej sił, jeżeli tylko stawia się im czoła odważnie i bez strachu przed nieuniknionym politycznym ryzykiem.

Kiedy w czerwcu Wielka Brytania wyrazi już swoją opinię, Europa musi sama zabrać głos: odważnie, z wizją i skupiona na rozwiązaniach. Nacjonalizm nie jest odpowiedzią na przyszłość naszego kontynentu w XXI wieku. Odpowiedź sformułować mogą jedynie Europejczycy.

Joschka Fischer - był niemieckim ministrem spraw zagranicznych i wicekanclerzem w latach 1998-2005, w okresie mocnego poparcia Niemiec dla interwencji NATO w Kosowie (w roku 1999) oraz sprzeciwu dla wojny w Iraku. Fischer zaangażował się w działalność polityczną po udziale w protestach antysystemowych w latach 60. i 70., grając ważną rolę w tworzeniu niemieckiej Partii Zielonych, której przewodził przez niemal dwa dziesięciolecia.

Tłumaczenie: Mikołaj Golubiewski

Copyright: Project Syndicate, 2016

Źródło artykułu:Project Syndicate
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (405)