John Kerry: USA poprą Francję i W.Brytanię ws. zbrojenia powstańców w Syrii
Administracja prezydenta USA Baracka Obamy poprze Francję oraz Wielką Brytanię zabiegające o dozbrojenie syryjskich powstańców walczących z reżimem Baszara el-Asada - zadeklarował szef dyplomacji USA John Kerry. Stany Zjednoczone długo nie chciały zgodzić się na zniesienie embarga na dostawy broni do Syrii, obawiając się, że trafi ona w ręce islamskich radykałów.
18.03.2013 | aktual.: 18.03.2013 23:54
- USA nie będą sprzeciwiały się dostarczaniu broni dla syryjskiej opozycji, która walczy z reżimem wspieranym przez Rosję, Iran oraz libański Hezbollah - powiedział Kerry.
Według szefa amerykańskiej dyplomacji im dłużej trwa wojna domowa w Syrii, tym większe jest ryzyko, że spory arsenał broni chemicznej, którym dysponuje Damaszek, dostanie się w niepowołane ręce.
- Konflikt syryjski może się wylać poza granice kraju i stać się "globalną katastrofą" - dodał Kerry.
W ubiegłym tygodniu przed takim rozwojem sytuacji ostrzegł Wysoki Komisarz ONZ ds. Uchodźców Antonio Guterres.
Kerry podkreślił, że Waszyngton pragnie "zostawić otwarte drzwi dla rozwiązań dyplomatycznych". - Jednak nie będzie przeciwstawiał się decyzjom innych krajów, które postanowią dostarczyć powstańcom broń, niezależnie czy będzie to Francja, Wielka Brytania czy inne państwo - zaznaczył.
Stany Zjednoczone długo nie chciały zgodzić się na zniesienie embarga na dostawy broni do Syrii, obawiając się, że trafi ona w ręce islamskich radykałów. Waszyngton utrzymywał, że dostarczenie broni do Syrii utrudni jeszcze zabiegi o zawarcie pokoju w targanym konfliktem kraju. Jednak ze względu na nasilanie się przemocy i działań zbrojnych w Syrii administracja Obamy modyfikuje swoje stanowisko - komentuje agencja AFP.
Państwa unijne podczas piątkowego szczytu UE w Brukseli odrzuciły propozycję zniesienia embarga na dostawy broni do Syrii, jednak Francja i Wielka Brytania są tak dalece przekonane o konieczności dozbrojenia powstańców, że brytyjski premier David Cameron ogłosił, iż Londyn nie ma zamiaru solidaryzować się z krajami, które podtrzymają embargo.
Szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius zapowiedział w czwartek, że Paryż skłonny jest "wziąć na siebie odpowiedzialność" za wysłanie broni dla opozycjonistów - niezależnie od decyzji pozostałych krajów. W piątek prezydent Francji Francois Hollande powiedział w Brukseli, że ma "zapewnienia" od syryjskich opozycjonistów, że broń wysłana do tego kraju "trafi we właściwe ręce".
Paryż i Londyn chcą, by broń dla powstańców trafiła do Syrii pod koniec maja, a jeśli to możliwe, jeszcze wcześniej.
Niemcy i inne kraje unijne nie są przekonane do planów Francji i Wielkiej Brytanii, obawiając się - tak jak USA - że dostawy broni mogą doprowadzić do eskalacji konfliktu w całym regionie.
Kerry zwrócił jednak uwagę na "fundamentalny brak równowagi" w syryjskiej wojnie domowej. Reżim Asada walczy za pomocą rakiet, czołgów i lotnictwa, którymi nie dysponują powstańcy. Prócz Moskwy, Teheranu i Hezbollahu Damaszek popierają "niektóre organizacje powiązane z Al-Kaidą" - powiedział szef dyplomacji USA. AP zwraca uwagę, że wypowiedź Kerry'ego w sprawie Al-Kaidy jest niejasna, jako że w Syrii ugrupowania związane z tą siatką popierają powstańców.
Również w poniedziałek w sprawie dostarczania broni syryjskim powstańcom wypowiedział się przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów armii USA, generał Martin Dempsey, który wydaje się przeciwny takiej opcji.
- Sześć miesięcy temu nasze zrozumienie tego, czym jest syryjska opozycja było bardzo mgliste, a teraz nasza wiedza jest jeszcze bardziej mglista - powiedział Dempsey, który jest doradcą prezydenta Obamy w kwestiach militarnych.
Generał dodał, że zaleca "jak najdalej posuniętą ostrożność" przy rozważaniu jakikolwiek form pomocy wojskowej w odniesieniu do Syrii.
- Nie sądzę, abyśmy byli obecnie w stanie rozważać opcję militarną (zakładając) przewidywalne i zrozumiałe rezultaty - powiedział Dempsey, który jeszcze w minionym roku popierał plany dostarczenia broni syryjskim powstańcom. Pytany o to, czy obecnie rozważa udzielenie im "bardziej zdecydowanego wsparcia", Dempsey odparł, że należy taką inicjatywę pozostawić sojusznikom USA, którzy "mają większe szanse niż (USA) na zrozumienie skomplikowanej sytuacji" w Syrii.
Po dwóch latach wojny domowej w Syrii zginęło tam co najmniej 70 tys. ludzi, a ponad milion straciło dach nad głową.
Konflikt rozpoczął się od pokojowych demonstracji prodemokratycznych przeciwko rządom prezydenta Asada i przerodził się w krwawo tłumioną rebelię. Przedstawiciele ONZ podkreślają, że zbrodni wojennych, w tym ataków na ludność cywilną, dopuszczają się obie strony konfliktu.
Zagraniczne mocarstwa nie mogą ustalić wspólnej reakcji. Rosja i szyicki Iran wspierają swojego wieloletniego sojusznika Asada, a USA i sunnickie kraje Zatoki Perskiej popierają opozycję.