John Kerry: system rakietowy do zestrzelenia samolotu pochodził z Rosji
Sekretarz stanu USA John Kerry powiedział, że coraz więcej wskazuje na to, że system rakietowy użyty do zestrzelenia samolotu pasażerskiego na wschodzie Ukrainy znalazł się w rękach separatystów i pochodził z Rosji.
20.07.2014 | aktual.: 20.07.2014 17:43
- To jest raczej jasne, że chodzi o system, który był przetransportowany z Rosji i przekazany separatystom - powiedział Kerry w telewizji CNN, mówiąc o rakiecie ziemia-powietrze SA-11, zwaną systemem Buk, z którego w czwartek zestrzelono malezyjski samolot pasażerski.
- Wiemy z pełnym zaufaniem, że Ukraińcy nie mieli takiego systemu w pobliżu (miejsca katastrofy) w tym czasie, wiec oczywiście wskazujemy palcem na separatystów - dodał.
Kerry wyraził też oburzenie, że separatyści, którzy kontrolują miejsce, gdzie spadł malezyjski samolot, odmawiają śledczym i obserwatorom OBWE pełnego dostępu do miejsca katastrofy. - W piątek dostali 75 minut, wczoraj dostali 3 godziny, a dziś mamy doniesienia, że pijani separatyści ładują ciała na ciężarówki, usuwają je z miejsca katastrofy; usuwają też elementy samolotu - powiedział Kerry.
- Sam fakt, że separatyści kontrolują miejsce katastrofy w taki sposób, by uniemożliwić dostęp do tego miejsca, mówi sam za siebie, jeśli chodzi o winnych - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji.
Ale jak dodał, konieczne jest pełne śledztwo i dlatego jego zdaniem "krytyczne" jest, by Rosja publicznie zademonstrowała, że chce się przyłączyć do wysiłków międzynarodowej wspólnoty w celu zbadania katastrofy. Zapowiedział, ze prezydent Barack Obama "wkrótce" znowu będzie rozmawiał z prezydentem Władimirem Putinem.
Kerry zaapelował do "niechętnych" jego zdaniem dotąd państw UE o przyłączenie się do Stanów Zjednoczonych i nałożenie ostrzejszych sankcji na Rosję.
- Nikt w USA nie mówi o zaangażowaniu wojska (w konflikt na wschodzie Ukrainy). To co próbujemy to maksymalna dyplomacja i presja. Pomogłoby bardzo, gdyby pewne kraje w Europie, które były niechętne sankcjom, teraz przyłączyły się do Stanów Zjednoczonych i prezydenta Obamy - dodał Kerry.
Kerry wyliczył całą listę dowodów, które zdaniem USA wskazują, że malezyjski Boeing 777 był najprawdopodobniej zestrzelony rakietą ziemia-powietrze SA-11 z miejsca kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów i pochodził z Rosji.
Zdaniem USA w ostatnim czasie Rosja wysłała separatystom konwój sprzętu wojskowego, obejmujący nawet do 150 pojazdów, w tym czołgi, a także wiele wyrzutni rakietowych i artylerię. - Wszystko to zostało przetransportowane z Rosji na wschodnią Ukrainę i przekazane separatystom. Wiemy również, że separatyści byli szkoleni przez Rosjan, jak używać tego zaawansowanego sprzętu - powiedział Kerry.
Jak dodał, USA wiedzą, że separatyści byli w posiadaniu systemu Buk przynajmniej od poniedziałku 14 lipca, gdyż pokazywały to opublikowane tego dnia w mediach społecznościowych zdjęcia. Ponadto, jak dodał, w czwartek, na kilka godzin przed katastrofą, media społecznościowe pokazały, jak ten właśnie system był transportowany między dwoma miastami kontrolowanymi przez separatystów, w pobliżu miejsca, gdzie samolot spadł i skąd odpalono rakietę ziemia-powietrze. Na podstawie obrazów satelitarnych USA znają trasę odpalonej rakiety.
Wkrótce po katastrofie, przypomniał Kerry, tzw. "minister obrony" samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Igor Striełkow na mediach społecznościowych chwalił się, że separatystom udało się zestrzelić wojskowy samolot transportowy. Kiedy okazało się, że to samolot pasażerski, informacja ta została usunięta.
Kerry poinformował też, że przekazane przez ukraińskie służby bezpieczeństwa zapisy dźwiękowe z rozmowy między liderami separatystów o zestrzeleniu samolotu zostały zbadane przez analityków wywiadu pod kątem ich autentyczności. - To są rzeczywiście głosy separatystów mówiących o zestrzeleniu samolotu - powiedział Kerry.
Kolejny dowód pojawił się w sobotę. Media społecznościowe opublikowały wideo, pokazujące, że system Buk jest wycofywany w kierunku Rosji "z brakującym przynajmniej jednym pociskiem", zauważył szef dyplomacji USA.