Językoznawcy alarmują: Polacy nie rozumieją polityków
Przemówień Donalda Tuska nie jest w stanie zrozumieć 85 proc. Polaków - wynika z badań językoznawców z Uniwersytetu Wrocławskiego, do których dotarł tygodnik "Wprost". Podobnie niejasne są wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego.
Filolodzy z Pracowni Prostej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego oraz inżynierowie lingwistyczni z Politechniki Wrocławskiej opracowali program pozwalający matematycznie mierzyć tzw. współczynnik mglistości języka. - Otrzymana wartość to w przybliżeniu liczba lat edukacji, którą trzeba mieć za sobą, by badany tekst czytać z łatwością - wyjaśnia dr Tomasz Piekot, kierownik Pracowni. I tak współczynnik 6 oznacza ukończoną podstawówkę, 9 - gimnazjum, a 12 - liceum. 17 to wypowiedź zrozumiała jedynie dla absolwentów wyższej uczelni, 22 - dla osób z doktoratem.
Za pomocą specjalistycznego programu komputerowego "Wprost" zbadał przemówienia najważniejszych polskich polityków. Okazuje się, że, aby rozumieć sejmowe wypowiedzi Donalda Tuska, trzeba być co najmniej na piątym roku studiów. Wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego wymagają matury. Na tle liderów parlamentarnych zdecydowanie wyróżnia się jedynie Janusz Palikot. Jego współczynnik mglistości języka wynosi zaledwie 9, co oznacza, że jest go już w stanie zrozumieć absolwent gimnazjum. Sejmową rekordzistką jest jednak Krystyna Pawłowicz. Choć jest profesorem prawa, aby ją z łatwością rozumieć, nie trzeba mieć nawet skończonego gimnazjum.
Miesiąc temu w Stanach Zjednoczonych opublikowano raport o współczynniku mglistości języka amerykańskich polityków. Naukowcy wzięli pod lupę przemówienia amerykańskich prezydentów od George'a Washingtona do Baracka Obamy. Opublikowane w "The Guardian" wyniki pokazują, że o ile pierwsi prezydenci mieli współczynnik mglistości powyżej 26, o tyle dwaj ostatni - George W. Bush i Obama - w okolicy 9. Poziom trudności przemówień spadał z roku na rok. - Nasi politycy mówią tak, jak amerykańscy na początku XX w. - podkreśla dr Tomasz Piekut. Dla współczesnego odbiorcy masowego jest to język zdecydowanie za trudny.
Polska wersja indeksu FOG to efekt prośby, z jaką przed dwoma laty zwróciło się do wrocławskich naukowców Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Zgodnie z wymogami Unii Europejskiej, resort musi bowiem publikować informacje o funduszach unijnych w sposób zrozumiały dla absolwentów gimnazjów. W przypadku polszczyzny nie było jednak narzędzia, żeby to mierzyć.
Więcej na: Wprost.pl