Jest strajk, nie ma opieki
Personel
tyskiego szpitala nie zajmuje się jak należy pacjentami. Powód:
strajk. Ciężko chory pacjent poprosił dziennikarzy "Super
Expressu", by odwiedzili go w szpitalu i sami przekonali się, jak
wygląda opieka podczas strajku.
29.05.2006 | aktual.: 29.05.2006 02:27
To wstrętne i nie do pomyślenia - irytuje się pan Czesław Florczyk. Tu można umrzeć i pies z kulawą nogą się człowiekiem nie zainteresuje.
Pan Czesław ma 73 lata. Do tyskiego szpitala trafił kilkanaście dni temu. Położono go na oddział wewnętrzny. W miniony piątek skontaktował się z redakcją "Super Expressu". Ledwo mówiąc prosił o pomoc. Przyjedźcie tu. Sami zobaczycie jak nas traktują - przekonywał.
Wielki szpital ział pustką. Trudno było nawet o informację, gdzie leży pacjent Florczyk - opisuje gazeta. Za to na każdym kroku widniały wielkie transparenty informujące o strajku. Do rozmówcy dziennikarz "Super Expressu" trafił po 20 minutach poszukiwań.
Nikt się nami nie opiekuje - żalił się pan Florczyk. Nie mogę się ruszać. Za przeproszeniem 3 godziny leżałem w odchodach, zanim pojawiła się jakaś pielęgniarka! 30 lat przepracowałem w górnictwie. I teraz muszę słuchać pielęgniarek, które narzekają, że dosyć mają wyzysku!
Z panem Florczykiem leży inny wiekowy pacjent. Na jego stoliku już zimny obiad. On sam nie może jeść. Ale kto go ma nakarmić, jak tu nikogo nie ma - denerwuje się pan Czesław.
Chcieliśmy porozmawiać z dyrekcją szpitala - pisze "SE". Niestety w piątek nikogo nie było. Jest dzień wolny - poinformowano dziennikarzy w sekretariacie.
Pielęgniarki też nie miały ochoty na rozmowę. To trudny pacjent - skwitowały narzekania pana Czesława. (PAP)