Jest śledztwo ws. podszywania się w internecie pod sędziego Łączewskiego
• Prokuratura zajmie się sprawą podszywania się pod sędziego Wojciecha Łączewskiego
• Sędzia ma w tej sprawie status pokrzywdzonego
• Miał uzgadniać taktykę przeciw rządowi PiS z osobą podszywającą się pod Tomasza Lisa
• Także KRS wyjaśnia całe zajście
15.02.2016 | aktual.: 15.02.2016 17:02
Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo ws. podszywania się na portalu społecznościowym pod sędziego Wojciecha Łączewskiego - poinformował rzecznik tej prokuratury Przemysław Nowak. Dodał, że śledztwo wszczęto z zawiadomienia Łączewskiego.
Podstawą śledztwa jest przepis Kodeksu karnego o stalkingu. Stanowi on, że karze do 3 lat więzienia podlega ten, kto "podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej". Śledztwo wszczęto w poniedziałek i dotyczy okresu od 16 do 28 stycznia, gdy pod profil na Twitterze prowadzony przez sędziego Łączewskiego miała się podszyć inna osoba.
Nowak ujawnił, że w poniedziałek zabezpieczono dwa laptopy i tablet Łączewskiego, który w tej sprawie ma status pokrzywdzonego.
Sprawę sędziego Łączewskiego, który - według mediów - miał w internecie uzgadniać taktykę przeciw rządowi PiS z osobą podszywającą się pod dziennikarza Tomasza Lisa, bada także Krajowa Rada Sądownictwa, która powołała trzyosobowy zespół. W jego skład wchodzą członkowie KRS: sędzia SN Katarzyna Gonera, sędzia NSA Janusz Drachal i sędzia TK w stanie spoczynku Wiesław Johann.
Wyjaśnienie sprawy ma poprzedzić decyzję KRS co do ewentualnego wszczęcia postępowania rzecznika dyscyplinarnego. Na razie - jak mówił PAP rzecznik KRS sędzia Waldemar Żurek - wystąpienie o "dyscyplinarkę" byłoby przedwczesne w kontekście pośrednich dowodów, że sędzia Łączewski nie mógł "tweetować" we wskazanym w publikacjach czasie, bo przebywał wtedy na rozprawie.
Media podały, że Łączewski (m.in. szefował trzyosobowemu składowi, który skazał b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego na 3 lata więzienia) miał oferować w internecie pomoc osobie podszywającej się pod Lisa w działaniach przeciw rządowi. Jedna z gazet opublikowała rozmowy, jakie sędzia miał prowadzić w sieci pod nazwiskiem "Marek Matusiak" z internautą, który podszył się pod Lisa. Sędzia miał się także zjawić na spotkaniu z tym internautą.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wystąpił do Prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie o wyjaśnienie sprawy. Poprosił też o rozważenie przez prezesa SO "potrzeby podjęcia z urzędu działań służbowych, o których mowa w art. 114 ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych" - gdyby były ku temu podstawy. Reguluje on sędziowskie postępowania dyscyplinarne. Stanowi m.in., że sędziowski rzecznik dyscyplinarny podejmuje czynności dyscyplinarne na żądanie MS, prezesa sądu apelacyjnego lub okręgowego oraz kolegium sądu apelacyjnego lub okręgowego, KRS, a także z własnej inicjatywy. Rzecznik dyscyplinarny najpierw prowadzi postępowanie wyjaśniające. Zgodnie z procedurą po zakończeniu postępowania wyjaśniającego rzecznik albo zaczyna postępowanie dyscyplinarne, albo odmawia jego wszczęcia. Jeśli sąd dyscyplinarny uzna, że sędzia popełnił przewinienie dyscyplinarne, może mu wymierzyć kary upomnienia, nagany, przeniesienia na inne stanowisko lub usunięcia z zawodu.
Prezes Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia ustalił, że w czasie jednej z opisanych przez gazetę rozmów - która miała być prowadzona 18 stycznia 2016 r. o godz. 12.32 - sędzia Łączewski przewodniczył rozprawie, która trwała od godz. 12.00 do godz. 14.05 - podała sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie. - Powyższe ustalenie zdaje się wykluczać możliwość prowadzenia w tym czasie prywatnej korespondencji elektronicznej z profilu "Marka Matusiaka", a tym samym poddaje w wątpliwość prawdziwość całości medialnych doniesień - dodała.
Sędzia Łączewski złożył w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o przestępstwie na jego szkodę, a według sędzi Leszczyńskiej-Furtak powodem był fakt uaktywnienia się na profilu Twitter dziennikarza jednej z gazet, a następnie otrzymania zdjęcia własnej osoby, wykonanego prawdopodobnie przy wykorzystaniu kamery prywatnego laptopa sędziego oraz "screenu z rozmowy korespondencyjnej z osobą o imieniu Tomasz, której odbycie sędzia Łączewski stanowczo neguje". Sędzia zwrócił się też do prokuratury o zbadanie zawartości swego laptopa.
- Profil na Twitterze sędzia Łączewski prowadził nie pod nazwiskiem, gdyż w przeszłości miały miejsce akty podszywania się pod jego osobę niezidentyfikowanych internautów. Było to przedmiotem postępowania prowadzonego przez prokuratora, zakończonego umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców - dodała Leszczyńska-Furtak.
Kamiński został w marcu 2015 r. nieprawomocnie skazany przez SR na 3 lata więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk, m.in. za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA przy "aferze gruntowej". Razem z nim skazani na niższe kary zostali b. funkcjonariusze CBA - Maciej Wąsik, Grzegorz Postek i Krzysztof Brendel. Wszyscy wnieśli apelację od wyroku wydanego przez troje sędziów (przewodniczył sędzia Łączewski, orzekali z nim Małgorzata Drewin i Łukasz Mrozek).
17 listopada 2015 r. wszystkich ułaskawił prezydent Andrzej Duda - o co się zwrócili. Ułaskawienie polegało na umorzeniu postępowania. "Ta sprawa była nieprawdopodobnie niszcząca dla wymiaru sprawiedliwości i jeśli mamy budować dobry obraz wymiaru sprawiedliwości w Polsce, a chciałbym, żeby tak było, postanowiłem w swoisty sposób uwolnić wymiar sprawiedliwości od tej sprawy, w której zawsze ktoś by powiedział, że sądy działały na polityczne zlecenie i przeciąć ten problem, rozstrzygnąć ten spór na moją odpowiedzialność jako prezydent" - wyjaśniał prezydent. "Wiadomo, co było przy wyroku wydawanym w pierwszej instancji, co z tym wszystkim zrobił sędzia Łączewski. Ta sprawa została przez niego maksymalnie upolityczniona, pięć miesięcy pisał uzasadnienie i tuż przed wyborami publicznie je ogłosił" - mówił.
W grudniu 2015 r. SR przekazał sądowi okręgowemu apelacje - zarówno na korzyść oskarżonych, jak i na niekorzyść. SO prowadzi obecnie analizy, jakie podjąć dalsze decyzje. Leszczyńska-Furtak mówiła, że decyzje merytoryczne "będą należały tylko i wyłącznie do SO, otwierając mu jednocześnie drogę do ewentualnego zwrócenia się z pytaniem prawnym do Sądu Najwyższego o wykładnię tego konkretnego zjawiska prawnego, które wymaga wykładni zasadniczej". Dodała, że w związku z prezydenckim ułaskawieniem "kwestia jest precedensowa, bardzo ważna, otwiera też pewną praktykę na przyszłość, dlatego wymaga jednoznacznego wyjaśnienia".
Część prawników i np. Helsińska Fundacja Praw Człowieka podkreślali, że akt łaski nie prowadzi do konieczności umorzenia postępowania przez sąd II instancji, a jego skutki zrealizują się dopiero po ewentualnym prawomocnym skazaniu ułaskawionego. Według nich prezydent może ułaskawić skazanego - zwolnić go z odbywania całości lub części kary, czy zatrzeć skazanie; nie może jednak nakazywać sądowi umorzenia postępowania karnego. Można ułaskawić osobę skazaną wyrokiem nieprawomocnym, konstytucja bowiem nie zawęża tego uprawnienia prezydenta tylko do orzeczeń prawomocnych - oceniał zaś minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.