Jest raport NIK w sprawie gdyńskiego lotniska. Inwestycja została zablokowała przez Komisję Europejską
• NIK ocenił gdyńskie lotnisko
• Skończony w 95 proc. obiekt miał kosztować 165 mln zł
• Wiceprezydent Gdyni: Wystąpienie pokontrolne NIK ocenia nas pozytywnie
• Opozycyjny radny: Można było uniknąć negatywnych skutków
- Co do zasady NIK w swoich wnioskach pokontrolnych ocenia pozytywnie lub negatywnie. To wystąpienie jest pozytywne. Nie zgadzamy się z niektórymi tezami przedstawionymi przez Izbę. Uważamy, że decyzja o budowie portu lotniczego była zasadna. Jako miasto w dalszym ciągu podtrzymujemy wolę otwarcia lotniska - mówi Wirtualnej Polsce Katarzyna Gruszecka-Spychała, Wiceprezydent Gdyni ds. gospodarki
Jak wynika z raportu NIK, gdyńskie lotnisko miało kosztować 165 mln zł. 93 proc. kapitału zakładowego spółki miało pochodzić tylko z budżetu miasta. O tym, że jest to pomoc niezgodna z zasadami Unii Europejskiej urzędnicy wiedzieli od 2012 roku. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zauważył, m.in. że nie jest możliwe stwierdzenie, że projekt budowy lotniska w Gdyni osiągnie cele, które miały uzasadniać jego realizację. Autorzy wniosku nie wykazali, że inwestycja jest niezbędna. Zdaniem UOKiK nowe lotnisko nie przyczyni się do polepszenia skomunikowania regionu pomorskiego, ponieważ zbyt blisko sąsiaduje z Rębiechowem.
- Wydarzenia wokół lotniska jasno pokazuje, że podstawowym błędem było niezwrócenie się władz miasta do Komisji Europejskiej w sprawie udzielonej pomocy publicznej. Gdyby do tego doszło przed realizacją projektu można byłoby uniknąć negatywnych skutków lub inwestycja nie doszłaby do skutku. Można było przecież ustalić warunki, skalę oraz formę pomocy. Doradcy informowali miasto, że mogą być problemy z inwestycją. Zostało to jednak zlekceważone - mówi Wirtualnej Polsce Tadeusz Szemiot, przewodniczący klubu radnych PO w gdyńskiej radzie miejskiej.
Port Lotniczy w Gdyni Kossakowie miał stanowić przeciwwagę dla gdańskiego Rębiechowa. O potrzebie powstania drugiego lotniska dla Trójmiasta mówiło się od dawna, ale działania podjęto dopiero w marcu 2011 roku. W efekcie rozmów wojsko przekazało w dzierżawę spółce "Port Lotniczy Gdynia - Kosakowo" 40 proc. 700 hektarowej działki, aby prywatny inwestor wybudował obok lotniska wojskowego cywilny port lotniczy wraz z całą infrastrukturą.
W efekcie podpisanego z wojskiem porozumienia oraz otrzymanego poparcia samorządu lokalnego i wojewódzkiego, budżet spółki zasiliła subwencja w wysokości 90 mln zł, która pochodziła z samorządowej kasy. Komisja Europejska stwierdziła, że środki publiczne przekazane przez gminy Gdynia i Kosakowo na rzecz portu lotniczego stanowi niedozwoloną pomoc publiczną. W związku cała kwota pomocy publicznej musiała zostać zwrócona, a spółka upadła.
- Teraz jesteśmy po fakcie. Jedyne, co można rekomendować teraz urzędnikom miejskim to walkę prze trybunałem w Luksemburgu, aby zminimalizować skutki dla miasta. Warto byłoby też ustalić, kto popełnił błąd - dodaje Szemiot.