"Jeśli wygra J.Kaczyński, zarobię milion dolarów"
Większość politologów i specjalistów ds. marketingu politycznego jednomyślnie podsumowała kampanię przed pierwszą turą wyborów - była krótka i monotonna. Jedynym kandydatem, który aktywnie walczył o fotel prezydencki był Grzegorz Napieralski. A jak wyglądał wyścig kandydatów w oczach kabareciarzy? Paweł „Konjo” Konnak opowiada Wirtualnej Polsce, że Polacy dali się nabrać na przemiany polityczne, bo lubią być oszukiwani. Dodał, że tylko wygrana Jarosława Kaczyńskiego pozwoli mu zarobić na chleb.
17.06.2010 | aktual.: 17.06.2010 14:38
Trudno było oczekiwać, że po tragedii smoleńskiej będziemy światkami spektakularnej kampanii wyborczej. Dr Ryszard Kessler, specjalista ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Zielonogórskiego, miał jednak wrażenie, że walka o fotel prezydencki będzie bardziej wyrazista. Tymczasem, jak mówi w rozmowie z „Wirtualną Polską”, zalało nas badziewie wyborcze, z którego nie da się wyrwać.
Paweł „Konjo” Konnak, artysta estradowy, poeta i felietonista przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską, że kampania była mało śmieszna. – Nie było widowiska, wyciągania trupów z szaf, bo realnych trupów było wystarczająco wiele. Mam jednak zaufanie do polityków i wiem, że jak opadnie kurz, znów zaczną skakać sobie do gardeł – mówi kabareciarz. Dlaczego politycy nie zdecydowali się na wytoczenie ciężkich dział? – Sztabowcy zdali sobie sprawę, że zamiast siekier, lepiej wbijać szpilki, bo naród nie zdzierży już tej nienawiści – podkreśla Konjo.
Który z kandydatów tej nudnej, jak flaki z olejem kampanii, urzekł najbardziej Pawła Konnaka? – Żaden mnie nie zaskoczył, nawet plastikowy Napieralski, o którym tyle się ostatnio mówi. Według mnie on nie ma żadnych poglądów, jest jednym wielkim PR-em, lansującym się przy pannach i bełkoczącym coś w stylu technotronic. To, że rośnie mu poparcie oznacza, że ludzie są podatni na manipulację w najtańszym wydaniu. Widocznie nikt już nie pamięta jak patroni Napieralskiego zapędzali pałami ludzi do urn – przekonuje artysta.
Wzrost poparcia nie tylko dla Napieralskiego, ale również Jarosława Kaczyńskiego potwierdza, zdaniem Konja, że nie istnieje tzw. pamięć społeczna. – Nie pamiętamy już o „wykształciuchach” i IV RP, wolimy wierzyć, że Jarosław „skamielina” Kaczyński stał się kulturalnym człowiekiem, który grilluje w białej koszuli. Jacek Kuroń, który kiedyś kandydował na prezydenta też zamienił dżinsową koszulę na garnitur, ale to było nieautentyczne. To tak, jakby Teresa Orlowsky zaczęła pisać w „Rycerzu Niepokalanej". To zwykła ściema, ale widać przynosi efekt – mówi Konjo, który nie wierzy w przemianę prezesa PiS: - On nadal żeruje na ludzkim nieszczęściu, biedakach, którzy nie załapali się na cud gospodarczy, którym noga się powinęła i oskarżają o to cały świat.
A jak prezentował się przez ostatnie tygodnie marszałek Bronisław Komorowski? Na swoim koncie odnotował sporo gaf, ale były one, w opinii Konja, niepotrzebnie uwypuklane przez PiS. – Może się pomylił parę razy, ale przynajmniej jest naturalny. Jeśli ludzie chcą jego kampanię oceniać przez pryzmat wpadek, niech przypomną sobie gafy Lecha Kaczyńskiego. Być może Komorowski jest mdły, ale przewidywalny – mówi kabareciarz.
Artysta ocenia, że druga tura nie będzie znacząco różnić się od pierwszej. – Jarosław Kaczyński nadal będzie małomówny, bo dzięki temu zyskuje w sondażach. PO wie, że kandydat PiS i tak się skompromituje, więc nie będzie podkręcać atmosfery. Sądzę, że wygra Komorowski, bo ludzie wolą żyć w nudnym, ale szczęśliwym kraju. Jeśli jednak do Pałacu Prezydenckiego wprowadzi się znów Kaczyński to też nie będę płakał. Powiem więcej, w moim interesie jest, aby wygrał. Dzięki niemu zarobię milion dolarów – przekonuje Paweł Konnak.
Dlaczego Konjo się ucieszy z wygranej kandydata PiS? – Bo jak opowiadam kawały o PO nikt się nie śmieje, nawet, jeśli wymyślam coś o Palikocie. Tylko z PiS-u ludzie mają prawdziwy ubaw. Już się cieszę na kawały o przyszłym prezydencie – podsumowuje Konjo.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska