Jeśli nie Belka, to kto?
Zbliża się godzina prawdy. Choć wszystko
wydaje się już przesądzone, to jednak - jak w każdym pokerze -
"sprawdzam" wywołuje emocje. Za kilkanaście godzin Sejm powie
"sprawdzam" powołanemu przez prezydenta rządowi prof. Marka Belki -
czytamy w "Trybunie".
Marek Belka uważa, że cokolwiek by się nie zdarzyło, to nic nie zostanie przekreślone. "Jeżeli rząd otrzyma inwestyturę, to będzie musiał w boju, w trudzie, w znoju i w pocie realizować program, który sobie nakreślił " - mówi Belka. "Jeżeli natomiast tej inwestytury nie dostanie, to trzeba mieć świadomość, że uruchomione zostaną różnego rodzaju procesy. Ja osobiście nie wierzę, żeby Sejm był w stanie wyemitować z siebie większość" - cytuje dziennik.
I dalej Belka: "A nie wierzę dlatego, że próba zmontowania takiej koalicji oznacza rozpad SLD, oznacza rozpad klubu SLD. Odejście Borowskiego nie oznaczało rozpadu klubu SLD, teraz to może się przydarzyć. Trzeba mieć świadomość, że jeżeli nawet koalicja SLD z PSL-em oznacza odpadnięcie pewnej grupy posłów, to koalicja dalej idąca, z Samoobroną, byłaby dla SLD jeszcze bardziej destrukcyjna. Ona musiałaby być konieczna, bo przecież związek z PSL-em nie daje nam większości. Koalicja wykraczająca poza PSL oznacza, że podział w SLD będzie głębszy. To prawdopodobnie mogłoby znaczyć powstanie dwóch SLD" - podaje "Trybuna".
Belka mówi: "Nie dostanę większości, będę wolnym człowiekiem, ale co stanie się z Polską? I choć każdy mający kłopoty premier tłumaczy społeczeństwu, że jego niepowodzenie złym piętnem odciśnie się na losach kraju, to w przypadku Belki takie postawienie sprawy nie jest pozbawione racji. Gospodarka rozwija się pięknie, ale przecież całkiem niedawno pobraliśmy naukę, że nic nie jest dane raz na zawsze. Jeśli będziemy mieli pecha i znów trafi się tak ambitna grupa reformatorów, jaką była drużyna AWS- UW, to nawet dobrze rozkręcona gospodarka nie wytrzyma. Czy warto poddawać się ponownie takiemu eksperymentowi? Czy lewica nie widzi tego zagrożenia? Czy rzeczywiście lekką ręką chce oddać to, co z takim trudem osiągnęła?" - czytamy na łamach gazety.
Uważam więc, że do końca walczyć trzeba o jak najlepszy wynik dla Belki. Ten rząd daje lewicy szansę uporządkowania najpilniejszych spraw: zdrowia, rozpoczęcia reformy finansów publicznych, umocnienia wzrostu gospodarczego, wchłonięcia pierwszych funduszy unijnych, a w efekcie daje szansę na w miarę uporządkowane dojechanie do wyborów wiosennych. W tym sensie prezydent Kwaśniewski ma rację: rząd Belki to najlepszy teraz rząd dla Polski i dla lewicy - pisze Marek Barański na łamach "Trybuny". (PAP)