"Jeśli Donald Tusk zostanie szefem Rady Europejskiej, to dni PO są policzone"
- Na tym polega dramat Tuska, że nawet jeśli by chciał, to nie może, bo nie ma kto go zastąpić w kraju - ocenia Zbigniew Ziobro odnosząc się do możliwości objęcia przez Donalda Tuska funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Odwrotnie uważa Jarosław Kalinowski. Oczywiście to byłby "ciężki orzech do zgryzienia" ze względu na brak następcy w roli premiera, ale jego zdaniem, takiej propozycji premier by nie odrzucił. - Jeśli jednak zostanie szefem Rady, to dni PO są policzone - dodaje Dariusz Joński.
Donald Tusk szefem Rady Europejskiej? Trwają spekulacje na temat takiej propozycji i konsekwencji, jakie wiązałyby się z przyjęciem tego stanowiska. Czy rzeczywiście łączenie funkcji premiera i przewodniczącego Rady jest możliwe, jak powiedział szef klubu PO Rafał Grupiński w TVP Info?
"To jakiś żart"
Pytanie w pierwszej kolejności kierujemy do osoby, która tego doświadczyła. - Jeśli chodzi o partię rządzącą to jest jakiś żart - mówi na wstępie Zbigniew Ziobro, który szefował Solidarnej Polsce jako europoseł. Wskazuje, że zasadniczą różnicą jest kierowanie partią opozycyjną jako europoseł, który w Strasburgu ma sesje raz w miesiącu, a szefowanie Radą Europejską. - Przewodniczący Rady ma tyle obowiązków, że nie może zajmować się czymkolwiek innym, nawet pieleniem ogródka, nie mówiąc już o kierowaniu partią rządzącą – mówi Ziobro. Pod adresem Grupińskiego dodaje, że "jeśli on mówi takie rzeczy, to może przebiera nogami", by w kraju przejąć schedę po Tusku.
Co zrobi Tusk? - Pousuwał potencjalnych konkurentów w PO i nie ma kto go zastąpić. Na tym polega dramat Tuska, że nawet jeśli by chciał, to nie może – mówi Ziobro. Czy zatem zrezygnuje z takiego wyróżnienia? Zdaniem Ziobry wcale nie jest to takie nie do wyobrażenia. - Moim zdaniem rządzenie dużym krajem europejskim jest o wiele bardziej zaszczytnym obowiązkiem od bycia przewodniczącym Rady Europejskiej. To nie jest porównywalne - ocenia polityk.
One way ticket
Dariusz Joński (SLD) uważa, że jeśli premier dostanie taką propozycję, to jest to początek końca samej PO. - Nie da się zarządzać przez telefon ani partią, ani krajem. To jest one way ticket – stwierdza rzecznik Sojuszu. - Chciałbym żeby PO wyjaśniła aferę taśmową, a nie uciekała do Brukseli - dodaje. Ale nawet za cenę utraty tego stanowiska? Joński tłumaczy, że w Unii Europejskiej wszystko jest sztuką kompromisu i nie ma tak, że jeśli nie on to nikt inny. Przypomina, że Polska jest szóstym krajem w UE pod względem potencjału gospodarczego, więc poseł nie wyobraża sobie, żebyśmy nie dostali wysokiego stanowiska w Unii.
To może dla opozycji lepiej, gdyby przyjął to stanowisko? - Wiadomo, że jeśli przyjmie tę propozycję, to dni PO są policzone, ale nie będę cieszył się z czyjegoś nieszczęścia - odpowiada dyplomatycznie Joński. Przekonany jest jednak, że premier przyjąłby to stanowisko, bo sam ma świadomość, że "ten rząd się wypalił i jego misja jako premiera również".
„Ciężki orzech do zgryzienia”
Świeżo upieczony europoseł Bolesław Piecha (PiS), przebywający w Strasburgu, nie słyszał o takich ewentualnych propozycjach. - Od Grupińskiego dzieli mnie ponad tysiąc kilometrów i przestrzeń tzw. newsa - mówi Piecha i dodaje, że w Strasburgu o możliwości takiej nominacji nikt nie wspomina. - Myślę że jest to zagranie wewnątrzkrajowe - ocenia. Natomiast jego zdaniem przez telefon można robić wszystko, pytanie jaka będzie tego jakość. - W tym przypadku to nie ma znaczenia, bo i tak w kryzysowych sytuacjach zarządzał albo z Peru, albo z Alp, więc to już teraz przypomina zarządzanie przez telefon - ironizuje.
Może to brak kontaktów uniemożliwia podchwycenie, o czym się szepce na korytarzach w Strasburgu, bo już Jarosław Kalinowski (PSL), europoseł ze znacznie większym stażem, potwierdza, że w Strasburgu również spekuluje się na temat objęcia tego stanowiska przez Donalda Tuska. Jeśli jednak to miałoby nastąpić, to będzie to wielki problem dla Platformy, uważa Kalinowski. - Nie wiem, czy Tusk na to by się zdecydował - mówi. Według niego to byłby o tyle ciężki orzech do zgryzienia, że w razie objęcia przez Tuska szefostwa w Radzie, nie ma specjalnie kto go zastąpić w roli premiera.
Jeszcze do niedawna taką kandydatką mogła być minister Elżbieta Bieńkowska, jednak polityk PSL powątpiewa w taką możliwość ze względu na aferę taśmową i podsłuchaną rozmowę Bieńkowskiej z Wojtunikiem. - To jest znak zapytania, jak to jest z tymi nagraniami – mówi i dodaje, że stanowisko jest bardzo kuszące, To nie byłaby propozycja dla Polski, tylko propozycja dla Tuska, więc jeżeli premier by ją dostał, to by ją przyjął. Jednak łączenie tej funkcji z byciem premierem jest po prostu niemożliwe - dodaje Kalinowski. Więc kto na premiera? - Nie wiem, to naprawdę dla Donalda Tuska ciężki orzech do zgryzienia - odpowiada.
Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska