Jerzy Urban: Pęczak to taki spocony macherek partyjny
(RadioZet)
16.11.2004 | aktual.: 16.11.2004 09:50
Gościem Radia Zet jest redaktor naczelny tygodnika „NIE”, Jerzy Urban. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Dlaczego SLD nie chce, żeby Andrzej Pęczak znalazł się za kratkami aresztu? Politycy SLD mówią, ze nie boją się jego zeznań, a jednocześnie, choć jest wniosek prokuratury, nie chcą, żeby się znalazł w areszcie. Rozumiem to inaczej. Muszą być przedstawione osobne racje aresztowania. Czym innym jest postawienie zarzutów, a czym innym jest aresztowanie. To jest inny etap i być może nie chcą tego łączyć, szczególnie, że sprawa Modrzejewskiego każe ostrożnie traktować takie zatrzymania, gdy mają one jakiś związek z polityką. Czy nie sądzi pan, że Pęczak może zacząć sypać, bo jest przyzwyczajony do luksusu - tzw. baron kawiorowy, kasjer SLD - i że mogą się tego obawiać politycy SLD? Nie wiem czego się boją, nie boją politycy Sojuszu. Ja bym się jednak bał będąc wspólnikiem Pęczaka, że będzie sypać. To taki człowieka mniej więcej kaliber człowieka, taki macherek partyjny, taki spocony, biegający
za prawdziwymi politykami facet od załatwiania interesów. No właśnie. Czy Andrzej Pęczak w swoich interesach z Markiem Dochnalem mógł być samotnym dystansowcem czy mógł mieć poparcie polityczne? Czas przede wszystkim, żeby Leszek Miller oświadczył, że jest odpowiedzialny politycznie za Pęczaka jako wojewodę, za Pęczaka jako szefa łódzkich struktur partyjnych, za lokowanie takiego faceta na półce z konfiturami, czyli jako drugiego człowieka w Ministerstwie Skarbu, że jest odpowiedzialny, bo być może to też jest sprawa kryminalna, za mianowanie Kaniewskiego ministrem, więc też być może za wyrzucenie Kaczmarka. Warto zbadać powody, z dzisiejszej perspektywy, dlaczego Kaczmarek wyjechał. Znaczy nie wyjechał, a został wyrzucony. Kto inny wyjechał. Wyjechał Jan Kulczyk, ale Leszek Miller mówi, że Andrzej Pęczak to mitoman i od dawna go za takiego uważał. Wyleciał i... Andrzej Pęczak, według Leszka Millera, jest tylko mitomanem. Cóż, to znaczy, że Miller nie chce wziąć odpowiedzialności za to, że rozwalił partię,
którą zbudował. W końcu wszystko to są rzeczy wtórne w stosunku do poczynań ojca chrzestnego, przynajmniej jeżeli chodzi o sferę odpowiedzialności politycznej. A jak pan myśli, skąd się bierze słabość i Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego do Jana Kulczyka? Nie wiem, bo nie znam Kulczyka. Ściślej biorąc, tak słabo znam, nie wiem co w nim jest... Pamiętam, że w tygodniku „NIE” przestrzegał pan polityków lewicy przed Janem Kulczykiem. Kulczyk jest dla mnie symbolem biznesmena żyjącego z załatwiania interesów z państwem. Zażyłość towarzyska wobec tego nie może być traktowana jako efekt sympatii, bo jest ona taką przypuszczalną platformą do załatwiania interesów. Poza tym jest coś takiego, że nawet politycy o skali intelektualnej Kwaśniewskiego, czyli dobrej skali, nie czują potrzeby zadawania się z jakimiś filozofami i artystami, że związki z takimi ludźmi służą tylko do dekoracyjnych, publicznych spotkań, a tak naprawdę chcą się przyjaźnić z tymi, którzy zapewniają te najwyższe luksusy, szalone atrakcje,
żeby można było podjadać w pociągach jadących na Hel, wesołych, gdzie grają orkiestry, odbywają się dancingi, takie jakieś wymyślne różne atrakcje. Pan teraz wymyśla czy tak było? Było, było. Były jakieś imieniny czy urodziny, gdzie taki pociąg jechał. Taki OrientExpress? To ma już przedwojenną tradycję. Dalej nie chcę mówić. Czy myśli pan, że prezydent pomagał Janowi Kulczykowi w załatwianiu jego interesów? Czy Leszek Miller pomagał? Prezydent nie musiał pomagać. Wystarczyło, że Kulczyk pokazywał się z prezydentem, że pokazywał się z Kwaśniewską, i że potem mógł powoływać się na swoje wielkie wpływy w Polsce u posiadaczy kapitałów, które organizował na Zachodzie, konsolidował i w imieniu tych kapitałów stawał się coraz poważniejszym partnerem władz państwowych. Tak, ale to nie było tylko pokazywanie, bo dwór prezydenta Kwaśniewskiego był jednak zainteresowany jak wygląda skład Rady Nadzorczej Orlenu. Myślę tu o panu Marku Ungierze. Lista ze składem Rady Nadzorczej pana Ungiera była zbieżna z listą
przygotowaną przez premiera Leszka Millera. Pan Modecki, który przygotowywał spotkanie Kulczyk – Ałganow też bardzo często bywał u pana Dariusza Szymczychy. Wydaje się, że wszyscy bardzo się przyjaźnią i Żagiel i Kuna i Ałganow i Modecki i Szymczycha i Ungier, który uprzedza Kaczmarka, że służby specjalne są nim zainteresowane. Nie chcę rozwałkowywać tej podejrzliwości, która przybiera już formy patologiczne. Nie chcę też stosować metody, że ludzie są powiązani ze sobą, bo to nic nie znaczy, znają się... No tak. Warszawa jest małym miastem. ...ten znał tego, tamten tego, wobec tego są powiązani. Warszawa jest małym miastem. Warstwa polityczno – biznesowa jest nieliczna. Te przyjęcia wyglądały tak jakby jeden tabor cygański przetaczał się przez różne miejsca, raz trudno było odróżnić czy to Stasio czy Jasio wydaje dziś przyjęcie, bo wyglądało tak samo...Taka jest natura prowincjonalnej Warszawy i prowincjonalnej Polski. Teraz jest moda na histerie i wrzaski typu zdelegalizować SLD, itd., itd. W swojej
swobodzie mówienia jestem trochę przytłoczony złymi objawami sezonu. Delegalizacji SLD chyba nie potrzeba, bo SLD samo się delegalizuje przez swoje działania. Co prawda ostatnio nieco zwyżkowało. Ma 8 proc. Przypuszczam jednak, że dostanie w skórę w wyborach, ale to jest co innego, niż delegalizacja. Delegalizacja to jest prawny zakaz działania. Sojusz jest panu bliską formacją. Co może uzdrowić SLD? W obecnej sytuacji Sojusz powinien się rozwiązać. Ludzie lewicy powinni skupić się albo wokół „borówek”, albo wokół bardziej lewicowej formacji, którą tworzy UP, albo tworzyć nową lewicę. Niestety Sojusz został pogrążony. Obserwowałem ten proces krok po kroku i komentowałem go krok po kroku i sam wyciągnąłem z niego wnioski wypisując się z Sojuszu. Czy ta nowa lewica mogłaby się skupić wokół Aleksandra Kwaśniewskiego? Uważam, że tak. Ona ma sens wtedy, gdyby to była formacja centroprawicowa. Jeśli UW przestanie być obrażona damą ponad wszystkimi brudami tego świata i zechce ratować świat przed falą zmierzającą
wręcz do faszyzacji Polski, bo tak trzeba określić pewne pomysły ustrojowe, o których słyszymy. Jaki jest obraz prezydenta Kwaśniewskiego jak się patrzy na to co się działo w PKN Orlen? Wydaje się panu, że to może być ta osoba, która skupi wokół siebie? Nic nie wiem, żeby Aleksander Kwaśniewski brał jakieś łapówki z Orlenu. Tego nie sugeruję. Jeżeli prezydent Kwaśniewski jest umoczony i wyjdzie to na jaw, to oczywiście jest skończony. Jeśli jednak nie jest umoczony, a tylko przyjaźnił się z Kulczykiem, co było zresztą nierozumne, to przez to nie traci jeszcze swoich zdolności, charyzmy i wzięcia społecznego. Na urodzinach prezydenta pan nie był? No nie. Teraz to są bardzo kameralne...