Jerzy Szmajdziński: Amerykanie pomogą polskim dziennikarzom

Monika Olejnik rozmawia z Jerzym Szmajdzińskim - ministrem obrony narodowej

08.04.2003 | aktual.: 08.04.2003 10:23

Obraz
© (Archiwum)
Obraz
© (RadioZet)

Dwóch polskich dziennikarzy zostało zatrzymanych przez Irakijczyków, Marcin Firlej z TVN24 i Jacek Kaczmarek z Polskiego Radia. Czy władze amerykańskie pomogą Polakom? Tak, pomogą. I to jest polecenie, które zostało wydane przez sekretarza obrony i przez Narodową Radę Bezpieczeństwa po dostarczeniu przez nas informacji o tym wydarzeniu. A działania podejmuje na polecenie, na rozkaz dowództwa sił koalicyjnych w Tampie, odpowiednia struktura, odpowiednia jednostka amerykańska. Czy myśli pan, że może dojść do tego, że Amerykanie, Delta, albo może Brytyjczycy, SAS, odbiją Polaków? Na pewno ta jednostka, która jest jednostką bardzo dobrą i która ma w sobie różne komponenty, jest zdolna do tego, żeby przeszukać teren i spróbować znaleźć naszych rodaków. Ale czy coś dzisiaj więcej wiemy niż wczoraj wieczorem? Wiemy tyle, że przystąpiono do tej akcji rozpoznawczo-poszukiwawczej. A w jaki sposób? To już Amerykanie też proszą, żeby nie informować nadmiernie. Zwłaszcza dowództwo tej operacji mówi, że wszystko powiedzą
sami po tym, jak to się szczęśliwie zakończy. Natomiast woleliby nie mówić, którą drogą, w jaki sposób, przy użyciu jakich środków będą podejmować te działania. Znajdują się, znajduje się ta jednostka kilka kilometrów od miejsca tego zdarzenia. Tu pomocni są ci dziennikarze, którym udało się uciec, ale oni wskazują tylko ten punkt, w którym to się zdarzyło. Natomiast co się później, przez tych kilkanaście godzin działo z tymi dziennikarzami, nie wiadomo. Praktyką iracką było to, że dostarczali takich ludzi do stolicy, do Bagdadu i decyzję podejmował minister informacji. Teraz to jest raczej niemożliwe. Teraz to jest co najmniej trudne, jeśli nie niemożliwe. Ale myślę, że gdyby nasi dziennikarze, którzy spotykają się z ministrem informacji, zapytali o to zdarzenie i poprosili o komentarz i o informację, czy zostaną uwolnieni. Powinni być uwolnieni, jako ci, którzy spełniają publiczną misję, chociaż bez wiz irackich, co zostało na pewno zresztą już zauważone. Czyli są na terenie Iraku z naruszeniem irackiego
prawa, więc będzie tu kłopot. Czyli myśli pan, że Maciej Firlej i Jacek Kaczmarek będą traktowani jak jeńcy wojenni? Jako obywatele, którzy naruszyli prawo irackie. Ale też już trudno powiedzieć, czy prawo Iraku w tej fazie interwencji wojskowej obowiązuje. Czy nie mamy już do czynienia z grupkami lokalnych przywódców, którzy tak naprawdę czekają na informacje z Bagdadu, czy Saddam Husajn i jego otoczenie żyje, czy nie żyje, czy instaluje się nowa władza i od tego będą uzależniali swoje zachowanie. Pułkownik Drewniak, były członek GROM-u mówi dzisiaj w „Życiu Warszawy”, że Polska utrzymuje kontakty z Irakiem, czy to prawda? W jakim sensie? Dyplomatyczne kontakty - tak powiedział w dzisiejszym „Życiu Warszawy”. Wojny nie wypowiedzieliśmy, ambasador Iraku jest w Polsce, nie są zerwane kontakty tego typu... No właśnie, czy przez te kontakty możemy odnaleźć Marcina Firleja i Jacka Kaczmarka? Możliwość kontaktu ambasadora Iraku z Bagdadem jest bliska zeru albo jeszcze mniejsza. Ale to ciekawa informacja. W
dzisiejszej „Rzeczpospolitej” Janusz Rolicki pisze tak: „Jerzy Jaskiernia na spotkaniu z klubem były parlamentarzystów PSL pytany o przyczyny tak jednoznacznego wspierania przez rząd Polski wojny z Irakiem odpowiedział, że lewica wciąż musi się uwiarygadniać wobec sojuszników”. I wyszliśmy przed orkiestrę? Przed żadną orkiestrę nie wyszliśmy. Jesteśmy od czterech lat członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, wyciągnęliśmy wszystkie wnioski z 11 września 2001 roku, że walka z terroryzmem, walka o to, aby nie dochodziło do rozprzestrzeniania broni masowego rażenia, to są absolutne priorytety Sojuszu Północnoatlantyckiego i w związku z tym trzeba zrobić wszystko, co możliwe, żeby takich możliwości nie było, bo tańsza jest obrona za granicą niż obrona w granicach każdego państwa. Tak, ale kanclerz Schroeder nie przywitał się z Leszkiem Millerem w Brukseli, tak też pisze Janusz Rolicki, a z kolei prezydent Chirac ledwo uścisnął mu dłoń. Nie, nie, to to już... Janusz Rolicki był przy tym? Otóż nie był, natomiast...
Ja czytam „Rzeczpospolitą” panu ministrowi. Właśnie, pani cytuje obywatela Rolickiego. Informuję więc, że obywatel Rolicki nie był przy tym i w związku z tym nic nie może na ten temat powiedzieć i zmyśla po prostu. Ale to rozumiem, że to jest barwny dziennikarz i to jest jego natura. Czyli mamy dobre kontakty z kanclerzem Schroederem? Mamy dobre kontakty, tak jak je mieliśmy. Nie, nie - mieliśmy bardzo dobre. Natomiast to, że w tej sprawie się różnimy, to jeszcze nie jest powód do ogłaszania jakiegoś larum. Są rozmowy telefoniczne, są kontakty. Będzie spotkanie na szczycie; kilka tygodni temu, a kilkadziesiąt godzin przed interwencją w Iraku, sekretarz obrony pan Kolbow, wielce wpływowa osoba w klubie parlamentarnym SPD, był w Warszawie, rozmawialiśmy z ministrem obrony Francji. Nie dzieje się nic takiego, co by trzeba było uznać za symptomy tego, że wyraźnie pogorszyły się nasze relacje. No nie, coś się stało, Panie Ministrze. Stało się. Ale, wie pani, z jednej strony ja rozumiem doskonale kanclerza
Schroedera, który mówi, że nie będzie w Iraku niemieckich żołnierzy. To wynika z ich doświadczeń, z jego doświadczenia - uznał, że w Afganistanie być mogą, natomiast w Iraku nie. Trochę nie rozumiemy tego, że aż tak twardo nie popierali politycznie tej akcji. No i nie rozumiemy też Francuzów. Francuzi będą i są już bardziej labilni, bardziej się interesują tym, co będzie po tym, jak wojskowi zdobędą Bagdad. Już się tym bardzo interesują. No właśnie, czy odbudowa Iraku powinna się odbyć pod egidą ONZ? Amerykanie nie chcą tego. Na pewno w pierwszej fazie tak nie będzie. Ale nasze stanowisko jest takie, że możliwie najszybciej powinna być to bardzo szeroka koalicja, włączenie Organizacji Narodów Zjednoczonych byłoby wielce wskazane, taka jest nasza opinia w tej sprawie. Natomiast nie wydaje się, żeby to było realne w pierwszych miesiącach. A czy według pana realne jest to, że Saddam Husajn i jego synowie nie żyją - takie są wieści - czy to jest tylko na razie wojna propagandowa? Chciałbym, żeby tak było i żeby
przede wszystkim Irakijczycy dowiedzieli się o tym i mieli pewność, że przychodzi czas rzeczywistej zmiany. Dzisiaj w Polskim Radiu premier Leszek Miller powiedział na temat wcześniejszych wyborów: „SLD to nie jest karna jednostka wojskowa, to wymaga dyskusji. Prezentując ten plan nie zakładaliśmy z prezydentem, że jest to komenda do wykonania”. Co odpowie na tę komendę Jerzy Szmajdziński? Najpierw się pan uśmiechnął. Bo ten język wojskowy jest mi bardzo bliski od kilkunastu miesięcy, co najmniej od kilkunastu miesięcy. To prawdziwy pogląd, najważniejsze w tym planie jest to, co ma się zdarzyć przed - przed społeczeństwo ma zdecydować o najważniejszej, strategicznej sprawie na dziesiątki lat. Druga istotna sprawa, od której nie ma odejścia, co zostało powiedziane, to jest naprawa finansów publicznych. To się musi stać bez względu na to, czy wybory będą, czy ich nie będzie. Dobrze, Panie Ministrze, a wcześniejsze wybory? Wcześniejsze wybory - cała opozycja tego chciała. Dzisiaj się pyta, dlaczego Leszek
Miller to zgłasza. Chciała opozycja, więc to była odpowiedź na pytanie, które się powszechnie... No tak, ale czy SLD będzie chciało? W SLD na pewno, jak widać po pierwszych reakcjach, jest podział, są różne opinie, ponieważ część SLD została zaskoczona. Ale nie wszyscy muszą być zaskoczeni. Pan został zaskoczony, czy nie? Ja nie zostałem zaskoczony, bo o tym rozmawialiśmy i na zarządzie, na spotkaniu z szefami zarządów wojewódzkich, rad wojewódzkich, więc ja optowałem za takim planem, za taką koncepcją. Czyli wszyscy liderzy są za? Nie nie badałem tego, ale najprawdopodobniej. A doły? Nie ma dołów, bo ci, którzy są w parlamencie, to nie są doły, to jest elita. Ale czy cały klub chce tego? Klub czeka w tej sprawie dyskusja. Wiele będzie zależało, wie pani, od ogólnej atmosfery, od tego, co się wydarzy w najbliższych tygodniach i miesiącach, od wyniku referendum, od tego, jak... A jak wynik referendum będzie dobry, to wtedy nie? Proszę tak na to nie patrzeć. Uważam, że nowe otwarcie, wejście Polski do Unii
Europejskiej, połączenie tego z wyborami do Parlamentu Europejskiego, ma głęboki sens. Dziękuję bardzo, o głębokim sensie mówił minister Jerzy Szmajdziński.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)